"Intruz" to kolejne, tuż po "Zmierzchu" wielkie dzieło Stephenie Meyer. Tym razem nie jesteśmy w świecie wampirów i wilkołaków. Nic z tego !! Autorka pokazuje nam Ziemię skolonizowaną prez dusze. Tak, dusze !! Nie ciało, nie kosmitów tylko same dusze !!
Pierwszy roździał wywołał we mnie nieco matczyne uczucia. Jesteśmy świadkami zabiegu wszczepienia duszy, która rodzi się na nowo w swoim żywicielu. Czujemy się tak jakbyśmy byli świadkami narodzin nowego człowieka.
Wszczepiona dusza, Wagabunda ( później Wanda ) ma jednak pewien problem z żywicielem. Mianowicie nie chce on podporządkować się jej woli. Melanie nadal walczy z nią o swoje ciało. Jako broni używa własnych wspomnień.
Czytająć odnosiłam wrażenie, że jest to zwykła książka obyczajowa. Z początku prawie nic niezwykłego się nie dzieje, a Wagabunda traktuje Mel jak złośliwą chorobę, którą trzeba wyleczyć. Kiedy jadą do Uzdrowiciela z powieści obyczajowej przerzucamy się na podrózniczą. Dziewczyny przemierzają pustynię. Autorka tak opisała tą wędrówkę, że po części czułam klimat "W pustyni i w puszczy"
A to mi się bardzo spodobało. Dopiero pod koniec mamy do czynienia z typową historią fantasy czy też nawet paramormal romance.
Bardzo zainteresował mnie punkt patrzenia dusz na ludzi. W ich umysłach człowiek jest pokazany jako maszyna niosąca terror i zagładę. Pani Meyer pokazuje nas z tej gorszej strony. Jednak muszę powiedzieć, że robi to bardzo trafnie i nie bezpodstawnie. Morderstwa, znęcanie się, bicie... - to tylko niewiele z ludzkich postępków. W książce znajdziecie ich o wiele więcej.
Muszę też stwierdzić, iż nigdy nie czytałam książki z równie nieprzewidywalną akcją jak ta. I tu ode mnie wielki plus dla pani Meyer za wyobraźnię. Byłam pod wrażeniem czytając np. o galaretowatych smokach poruszających się w galaretowatym powietrzu i ziejących kwasem.
Jak by nie patrzeć Stephenie Meyer bardzo lubi stawiać główne bohaterki przed ciężkimi wyborami. Jak Bella w "Zmierzchu" musiała wybierać między Jacobem i Edwardem, tak Wanda musi wybrać między Jaredem i Ianem. Wybór trudny, ale trzeba coś w tej sprawie zrobić. Tak oto pojawia nam się niezwykle romantyczny wątek miłosny. Szczerze przyznam, że w niektórych momentach naprawdę roniłam łzy.
Powodem moich wzruszeń nie były tylko romantyczne wątki miłosne lecz także pokazanie jak trudne jest życie kobiety. A już bardziej kobiety-intruza. Zachowanie innych ludzi wobec Wandy zwłaszcza z początku było wręcz brutalne. Nie rozumiem jak można uderzyć kogoś ( nawet jeśli to tylko ciało ) kogo się kocha.
Przyznam szczerze, że pani Meyer naprawdę mnie zaskoczyła i doskonale zaspokoiła moją ciekawość. Jednak mam jedną uwagę: Czemu za wszelką cenę stara się zarobić?? Podobno już niedługo mają się pojawić dwa kolejne tomy: "The soul" i "The seeker". Pytanie tylko po co ?? Akcja kończy się idealnie. Tak jak powinna się kończyć powieść jednotomowa. Nie rozumiem po co z tego robić trylogię. Przecież "Intruz" jest sam w sobie bestsellerem i uważam, że niepotrzebne są dalsze części.
Muszę stwierdzić, że lektura jest łatwa w czytaniu, każdą nową informację przyswaja się szybko, a książkę dosłownie "pożera". Dlatego serdecznie ją polecam !!
Więcej moich recenzji znajdziecie na:
http://life-is-short-make-it-happy.blogspot.com