„- Nasza rodzina skrywa pewną tajemnicę. Tajemnicę, której Grace nie znała… (…)
- Obiecaj mi, że wszystko odkryjesz i znów połączysz. Połączysz Grace i Victorię…”*
Rodzinna tajemnica, której nikt dotąd nie ujawnił ma wreszcie ujrzeć światło dzienne. I to ty jako ostatnia z wielopokoleniowej rodziny musisz ją odkryć, mając kilka wskazówek wyruszasz w podróż śladami swojej prababki, odtwarzasz wydarzenia krok po kroku, a przy okazji odkrywasz, że możesz i chcesz zmienić coś w swoim życiu.
Diana, wziętą prawniczka, dowiedziała się właśnie, że jej mąż ją zdradza. Gdy próbuje sobie wszystko uporządkować dostaje nagły telefon o złym stanie ciotki, z którą jest bardzo związana. Rzuca wszystko i jedzie do niej by w tym trudnym czasie być przy niej. Okazuje się, że jej stan jest bardzo poważny i po rozmowie z Dianą odchodzi. Jednak uprzednio prosi kobietę by ta odkryła tajemnicę rodzinną, o której nikt nic nie mówił. Diana postanawia spełnić ostatnią wolę zmarłej, podążając tropem wskazówek i własnych domysłów trafia na Cejlon, gdzie wszystko się zaczęło. Wraz ze znajomym kolegi z dawnych lat krok po kroku odkrywa mroczną tajemnice, która na zawsze zmieniła losy rodziny. Gdzieś pomiędzy poszukiwaniami odpowiedzi rodzi się również szansa na nowe życie dla Diany, czy skorzysta z niej? Czy odkryje wszystkie elementy układanki i zrozumie co się wtedy stało? Czy odkrycie, którego dokona złamie klątwę, która podobno wisi nad rodziną?
Po „Wyspę Motyli” sięgnęłam bez większego zagłębiania się w to o czym jest. Przeczytałam o niej raptem dwa zdania i właściwie w ciemno zabrałam się za jej czytanie. Oczarował mnie tytuł i to co przeczytałam, czułam, że może być to powieść, która mnie nie zawiedzie i będzie idealna na kapryśne lato. Czy rzeczywiście tak było?
Corina Bomann zaczyna powieść tajemniczym listem, który bez wątpienia od razu zaciekawi czytelnika. Kolejny jest prolog i właściwa część historia, w której na zmianę przeplata się rok 2008 z 1887. W tamtych czasach żyło się zupełnie inaczej niż w naszych i autorka bardzo się postarała tworząc opisy tamtej rzeczywistości. Kobiety musiały być posłuszne mężom, a młode panny jak najszybciej wyjść za mąż i to za kandydata wybranego przez rodziców. Ich zadaniem jest spłodzić potomka i postępować według zasad dobrego wychowanie, które były bardzo surowe. Bomann opisała zwyczaje wtedy panujące, sposób życia oraz ubiór w taki sposób, że wszystko jak żywe może stanąć przed oczami. To jednak nie wszystko, „Wyspa Motyli” to dwie historie przeplatające się i ze sobą powiązane. Jedna to historia prawdziwej miłości zakazanej ze względu na pozycje społeczne, a druga to odkrywanie tego co zdarzyło się w tamtym roku. Fabuła tworzona przez niemiecką pisarkę jest bardzo dobrze skonstruowana i dopracowana niemal do perfekcji, wszystko toczy się powoli, swoim rytmem, stopniowo odkrywając losy rodziny. Jedynym mankamentem powieści jest mozolne tempo akcji w niektórych momentach.
Jestem pod wrażeniem wykreowanych postaci przez autorkę, szczególnie tych z 1887 roku. Przedstawienie kobiet jako te, które nie mają prawa decydować o sobie i muszą być posłuszni rodzicom w brew pozorom nie wydaje mi się takie łatwe. Mimo tych konwenansów taka Grace potrafiła postawić się i spróbować zawalczyć o szczęście, nawet gdy nie była pewna zakończenia. Piękna i inteligentna, potrafiąca myśleć przyszłościowo. Wie jak zjednać sobie ludzi. Jednocześnie uparta i posłuszna, pragnąca akceptacji swoich rodziców. Mimo, że wszyscy bohaterowie są dopracowani idealnie i różnią się od siebie pod wieloma względami to właśnie Grace zjednała sobie moje serce.
„Wyspa Motyli” to historia, którą nawet mimo mozolnej akcji, trzeba przeczytać dla samego poznania losów Grace. Wywołują one szybsze bicie serca i rumieńce na twarzy. Zakazane uczucie między dwojgiem ludzi sprawiło, że z zapartym tchem wraz z Dianą układałam kolejne elementy układanki i poznawałam wydarzenia z przeszłości, które wywoływały u mnie mieszane uczucia. Jako kobieta posiadająca pełnie praw ze złością obserwowałam jak mało wtedy mogły decydować. Oczarowały mnie opisy miejsc i uczuć zawartych w powieści i z przyjemnością śledziłam fabułę. I chociaż dla mnie to losy Grace grały pierwsze skrzypce, historia Diany również mnie zaciekawiła. Tylko, że w jej przypadku wszystko dzieje się jakby mimochodem, powoli wkrada się o jej życia. Wczułam się w tą książkę i żałuję, że skończyła się tak szybko, chętnie poczytałabym jeszcze o Grace i Dianie. Autorka ma nie wątpliwy talent do snucia historii pełnych tajemnic i miłości. Dba o szczegóły i przekaz emocji. Z pewnością sięgnę po inne jej powieści gdy zostaną wydane.
Powieść tę polecam miłośnikom rodzinnych tajemnic, zakazanych miłości oraz podróży w czasie poprzez odkrywanie tego co się działo. „Wyspa Motyli” to historia, która porusza serca i zapada w pamięć. Piękne krajobrazy wzbudzają zachwyt, emocje pobudzają serce i wyobraźnię. Książka idealna by spędzić z nią długie godziny na słoneczku i zapomnieć o szarej rzeczywistości.
*str. 36
http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2013/07/zdarzyo-sie-w...