Pewnie macie mnie już dość, ale trudno. Nie darowałabym sobie, gdybym nie przedstawiła Wam kolejnej (póki co ostatniej, ale to pewnie chwilowe) części z serii "Sprawdźcie sami...", która trafiła w nasze ręce. I choć wydawałoby się, że jest to w sumie dokładnie to samo, co dotąd moje dziecko już miało okazję nie raz podziwiać - radość była ogromna. Jak zresztą przy każdej części z tej serii
Tym jednak razem książeczka dotyczy kosmosu. To ostatnio jeden z ulubionych tematów książek mojej córeczki. Mała stale wypytuje jaki jest kosmos, skąd się wziął, gdzie ma początek, a gdzie koniec. Umie już nawet wymienić planety układu słonecznego, choć kolejność wciąż jej się myli
I niektóre z nich potrafi także rozpoznać, czego wstyd się przyznać, nawet ja nie potrafię. A co ciekawsze wszystkie te informacje moje dziecko zaczerpnęło z cieniutkiej książeczki z naklejkami, bo jak dotąd takiej normalnej książki dla mojego dziecka jeszcze się nie dorobiliśmy. Więc tym większa była radość, gdy Alicja zobaczyła tę oto pozycję.
A co znajdziemy wewnątrz? W zasadzie wszystko. Bo tak jak wszystkie poprzednie części, choć jest to typowa książka dla maluchów i jej grafika oraz sposób przekazania wiedzy jest bardzo dziecinny, to informacje w niej zawarte w dużej mierze dorównują nie jednemu podręcznikowi dla młodzieży. Zatem w 8 rozdziałach zamieszczonych w książce przeczytamy o tym jak powstał kosmos, czym jest przestrzeń kosmiczna i co możemy w niej znaleźć, jak przebiegały badania na ten temat przez te wszystkie lata itp. Znajdziemy tu także zobrazowaną drogę mleczną oraz cały układ słoneczny. Nie zabraknie także rozdziału dotyczącego podróży kosmicznych oraz obserwacji nieba.
Tym jednak razem trochę Was zaskoczę. Bo choć wydawałoby się, że ta część niczym nie różni się od wszystkich pozostałych, o których pisałam Wam poprzednio to jednak są tu elementy nowe i zupełnie dotąd nie spotykane. Przede wszystkim poza ponad pięćdziesięcioma okienkami ukrytymi w lekturze, są tu także takie strony, które dodatkowo rozkładają się w szerz. Hm... nie wiem jak wam to inaczej wyjaśnić. Chodzi o to, że brzeg kartki to w zasadzie zagięcie, bowiem można ją rozłożyć jeszcze bardziej. Dzięki temu na przykład układ słoneczny prezentuje się w pełnej okazałości i wygląda znacznie lepiej, niż gdyby wciśnięty był na jedną bądź dwie strony w książce. Poza tym jest ot dodatkowa atrakcja dla dzieci. Chyba każdy brzdąc lubi tego typu urozmaicenia
Drugą nowością z jaką dotąd się nie spotkałam była dodatkowa książeczka umieszczona na samym końcu. W rozdziale dotyczącym obserwacji nieba wydawnictwo umieściło małą kieszonkę, a w niej mini zeszycik z dodatkowymi informacjami. Są to mapy nieba. Na początku dowiadujemy się jak należy z nich korzystać, a następnie na kolejnych stronach odnajdujemy jak wygląda gwiazdozbiór w poszczególnych miesiącach w roku, oraz na danej półkuli ziemskiej. Dzięki takiej "ściądze" możemy razem z dzieckiem spróbować odnaleźć wieczorem poszczególne konstelacje! Jak dla mnie to doskonały pomysł.
Naprawdę może trudno w to uwierzyć, ale u nas w domu książki z tej serii to jedne z ulubionych lektur mojego dziecka. Często do nich zaglądamy i powtarzamy sobie wiadomości, które czytałyśmy tak wiele razy. Ale nie tylko. Zdarza się, że moje dziecko samo sięga po te książeczki tylko po to by pozaglądać do poszczególnych okienek śmiejąc się sama do siebie. Ta seria rozwija ciekawość świata u maluchów. Nie tylko z powodu tych wszystkich zakamarków, ale także poprzez nietypową i bardzo ciekawą treść. Mam nadzieję, że do naszej kolekcji będą dochodzić kolejne tytuły a ja za każdym razem z przyjemnością poinformuję Was co też się w tych książkach kryje. Polecam!
Recenzja z bloga:
http://ksiazeczki-synka-i-coreczki.blogspot.com/2013/07/spra...