Zainteresowała mnie okładka tej książki, piękne klomby kwiatów, ładny trawnik, mnóstwo kolorów- to wskazuje tylko na przyjemną lekturę. Pomimo tego, że o wiele wcześniej widziałam i czytałam opinie na temat tej książki i wiedziałam czego mogę się spodziewać to jednak okładka jest bardzo myląca a zawartość o wiele mocniejsza niż zakładałam.
Pani Z. dowiaduje się, że jest bardzo ciężko chora. Choroba wyniszcza jej organizm na tyle, że zostaje przykuta do łóżka i przestaje mówić. Wydawałoby się że tylko mózg pracuje na normalnych a może i zwiększonych obrotach. I to on wspomina poprzednie lata, dzieciństwo kobiety, dojrzewanie, życie z matką, młodszego męża, mnóstwo kotów które przewinęły się przez jej dom a ona ani razu nie mogła odmówić córce kolejnego przez nią przyniesionego zabiedzonego kociaka. Wspomnienia są różne lepsze i gorsze, dotyczą niekończącej się podróży od lekarza do lekarza, gdzie każdy stawia inną diagnozę aż w końcu trafia na tego właściwego.
To nie jest książka o użalaniu się nad sobą, biadoleniu nad własnym życiem i szukaniu przyczyny "dlaczego właśnie ja". Kobieta jest pogodzona z losem i stara się żyć normalnie o ile można egzystować przykutym przez cały czas do łóżka.
Pomimo niewielkich rozmiarów nie jest to książka na jeden wieczór. Nie da się jej przeczytać ot tak. Zdania wielokrotnie złożone, mnóstwo bardzo dogłębnych przemyśleń skłaniają również czytelnika do zastanowienia się nad własnym życiem.
Jak wspomniałam na wstępie okładka jest myląca, gdyż sugeruje lekką lekturę natomiast opis z tyłu książki raczej sugeruje dość nostalgiczną opowieść.
Z okładki dowiadujemy się również, że jest to pewnego rodzaju autobiografia autorki, na ile prawdziwa tego nie wiemy. Cesarina Vighy sama zachorowała na nieuleczalną chorobę neurologiczną i postanowiła zmierzyć się z własnymi wspomnieniami w tej książce. Dlatego tym bardziej możemy zaufać myślom bohaterki, jej cierpieniu, bardzo wiarygodnie wpływa to na odbiór książki.
00
Dodał:obsesjakasiulka Dodano:16 VII 2013 (ponad 11 lat temu) Komentarzy: 0 Odsłon: 217
Autorka podejmuje jeden z najbardziej unikanych tematów — cierpienie, a czyni to językiem prostym, czasami wręcz do okrucieństwa, ale nigdy retorycznym, naznaczonym nutką sarkazmu, który nie dopuszcza patetyczności. Czytelnikowi ani na chwilę nie dane jest zapomnieć, że pani Z. jest chora, i to ciężko chora. Wystarczy jednak szparka w kuchennym oknie, aby do historii wślizgnął się platan czy kos....