Nieraz może się nam wydawać, że potrzeba dużych wstrząsów, głębokich refleksji nad ludzką psychiką i wielkich przeżyć, aby się czegoś dowiedzieć i wnieść w nasze życie nieco mądrości. Szukamy takiego bodźca, który popchnąłby nas do rozważań, a tym samym pomógł w zrozumieniu świata. Nasze poszukiwania mogą się skończyć różnie. Raz znajdziemy to, czego szukamy, raz nie. Po drodze rozczarujemy się kilka razy, ale jedna perełka jest warta dziesięciu zawodów. A co jeśli nie trzeba by było tak głęboko szukać? Jeżeli przeżycia zwykłej, kilkunastoletniej dziewczynki mogłyby nam dostarczyć tyle okazji do przemyśleń, że starczyłyby nam na bardzo długi czas, a wyciągniętą naukę nosilibyśmy z sobą już całe życie? Sięgnęlibyście po taką książkę?
Z pewnością wielu z Was już to zrobiło. Mowa tu o historii złodziejki książek. Liesel ma dziesięć lat, kiedy trafia do rodziny zastępczej. W drodze do domu nowych opiekunów ginie jej braciszek, a obraz jego śmierci stale prześladuje dziewczynkę. Co noc gnębią ją koszmary i gdyby nie przybrany ojciec, pewnie nie radziłaby sobie z nimi tak łatwo. Podczas pogrzebu brata ukradła swoją pierwszą książkę. Chęć jej przeczytania była świetną motywacją do nauki czytania i pisania. Od teraz kradzież książek będzie dla Liesel pocieszeniem w trudnych chwilach.
Szczerze powiedziawszy nie wiem, jak ubrać w słowa refleksje po przeczytaniu tej książki. Dlaczego? Bo jest genialna pod każdym względem. Daje tyle mądrości, prawd i pocieszenia, że aż nie sposób opisać. Markus Zusak zaserwował nam tak przejmującą historię, jakich obecnie bardzo mało. Raczej nie sięgam po książki historyczne i nie wiem, czy tę możemy tak nazwać. W każdym razie opowiada o czasach II wojny światowej, problemach ludzkości i tragedii tamtego okresu. Przedstawiona jest w sposób sprawiający, że zaczynamy współczuć Niemcom, choć my jako Polacy w odniesieniu do wojny raczej tego nie robimy. Jak już wspomniałam, jest to książka o pewnej dziewczynce i to właśnie jej historia, czasem naiwne przygody czy smutne chwile uczą nas tak wiele. Bowiem dziecko widzi czasem znacznie więcej niż dorośli i znacznie więcej doświadcza. Ma wrażliwość, którą potem się gubi. Pan Zusak bardzo dobrze to wykorzystał i stworzył pouczającą historię dla nieco już starszych czytelników.
Sam sposób prowadzenie narracji - z punktu widzenia śmierci - jest już nietypowy, a zatem, dla mnie wspaniały. W ,,Złodziejce książek" narrator jest namacalny. Nie tak jak w innych pozycjach, gdzie czytamy pewną historię i nagle zdajemy sobie sprawę, że ktoś ją przecież opowiada i dopiero wtedy przypominamy sobie o narratorze. Śmierć, będąc narratorem towarzyszy nam od początku do końca. Dodaje komentarze, przemyślenia i co najważniejsze, zmienia sposób myślenia ludzi o sobie. Bowiem Śmierć Markusa Zusaka jest bardzo sympatycznym bohaterem. Emocjonalnie podchodzi do swojej pracy, choć wie, że nie powinien. Przykładem tego może być opowieść o Liesel, którą nam przedstawia. Czytając ani przez moment nie miałam wrażenia, że Śmierć może być okrutna, czy pozbawiona serca. To ludzie tacy są, Śmierć po prostu robi, co musi, a czasem daje nam jedynie wybawienie.
„Ja naprawdę potrafię być wesoły. I przyjacielski. I sympatyczny. I życzliwy. A to dopiero początek wyliczanki. Tylko nie proście mnie, żebym był miły. Ta cecha nie ma ze mną nic wspólnego.”
Charyzmatycznych, malowniczych i zapadających w pamięci bohaterów trzeba doceniać, a tu właśnie tacy byli. Liesel, jak już wspomniałam, to postać, która dostarcza okazji do przemyśleń i przypomina nam, jak patrzeć na życie. Mimo tego, że przeżyła wiele, nadal potrafiła dostrzegać piękno w codziennych chwilach, trwać i przeżywać życie najlepiej, jak się da. Godne podziwu, prawda? Przyznaję, że ze wszystkimi innymi również się zżyłam - i kolejny plus dla autora, że każdy z bohaterów coś z sobą niósł, a nie tylko ci główni. Polubiłam Hansa i Rosę, Rudego, żonę wójta, Frau Holtzapfel i wszystkich innych. Nawet gdy wywoływali we mnie złość, robili to w taki sposób, że praktycznie nie zwracałam na to uwagi, bo liczyło się, że są i mogę przebywać w ich kręgach.
Osobiście uważam to za oczywiste, ale może wypada zaznaczyć, że samo wykonanie stoi na najwyższym poziomie. Genialny pomysł, został poparty sprawnym prowadzeniem historii. Opisy ani przez chwilę nie przytłaczały, nie było też ciężkości w momentach wyciągania przesłania. Jedynie zaskoczenie i uczucie, że właśnie doświadcza się czegoś genialnego. Markus Zusak mistrzowsko stworzył klimat historii, dziecięcych zabaw i czasów wojny, których przecież nie doświadczył. Czego chcieć więcej?
,,Złodziejka książek" jest pozycją naprawdę genialną. Ogromnie się cieszę, że mogłam poznać historię Liesel i wynieść z niej tyle, ile pewnie nie dostarczyłoby mi tuzin innych książek. Ciężko jest wyrazić zwykłymi słowami to wszystko, co można znaleźć w środku. Jeżeli jeszcze jej nie czytaliście, nie zwlekajcie dłużej, odłóżcie wszystko inne na bok i poświęćcie małej złodziejce swój czas!
„Definicja której nie ma w słowniku: Nie odchodzić - akt wiary i miłości. Prawidłowo rozszyfrowany przez dzieci.”