Do tej książki przyciągnęła mnie okładka – chłopiec z umazaną buźką jest tak słodki i niewinny, ale wzrok mówi swoje.
Przenosimy się do barwnej i pachnącej tulipanami Holandii. Uwielbiam kwiaty, a tulipany kojarzą mi się z wiosną, ciepłem, tchną optymizmem i powiewem świeżości. Jednak nie wszyscy tak je spostrzegają. Na pewno inne zdanie na ten temat mają ludzie, którzy podczas wojny żywili się zupą z ich cebulek – wstręt do tulipanów pozostał na zawsze.
Jednym z takich ludzi jest Joop. Po wielu latach spotyka się ze swoim młodszym bratem, Willemem. Obaj są już starszymi mężczyznami, ale nie widzieli się od dzieciństwa. Ich rodzice rozeszli się – matka zabrała z sobą Willema i wyjechała do Ameryki, a Joop pozostał z chorym ojcem i z żalem, że matka go zostawiła. Willem dorósł i założył własną rodzinę, ma dzieci i wnuki, a Joop jest sam.
Mężczyźni wspominają dzieciństwo i dawne czasy. Willem jest jednym z braci bliźniaków, który pozostał przy życiu. W czasie wojny Joop zachorował ciężko na dyfteryt, zarazili się od niego bracia i niestety jeden z nich zmarł. Chłopiec cały czas czuł się winny śmierci brata.
Joop wspomina czasy wojny – jej rozpoczęcie, działania i zachowanie Holendrów. Chłopak podejmował się wielu zajęć podczas wojny, aby zarobić pieniądze i pomóc rodzicom, a przecież był tylko dzieckiem. Chciał, żeby ojciec go pochwalił i był z niego dumny, zamiast spuszczać mu lanie.
Pogrom Żydów nie ominął i tego kraju, za zgłoszenie miejsca ich przebywania można było nieźle zarobić. A kiedy się jest głodnym i zdesperowanym, podejmuje się decyzje, które kładą się cieniem na całym dalszym życiu. I tak było w przypadku tego chłopca – na całe życie pozostał mu na sumieniu fakt wydania Anny Frank i skazanie jej rodziny na obóz koncentracyjny.
Książka pomimo, że poruszająca, jest i chwilami zabawna. Autor pokazuje wojnę widzianą oczami dzieci, ich odbiór i zachowanie w trudnej sytuacji. Scena bicia dziecka przez ojca zmroziła mnie – przecież to było czyste katowanie… I to w obliczu wojny i Hitlera. Ojciec Joopa nie zachował się lepiej niż hitlerowiec! Zresztą cała rodzina jest bardzo specyficzna, trudna, brak w niej miłości i ciepła.
Jedno wiem na pewno – mam nadzieję, że nie dożyję dnia, kiedy będę zmuszona spożywać zupę z cebulek tulipanów…..
http://markietanka-mojeksiazki.blogspot.com/2013/06/wstret-d...