Elisabeth Gaskell – pisarka epoki wiktoriańskiej. W jej powieściach można dostrzec portrety życia różnych warstw społecznych tamtych czasów. Widać to również w jej powieści „Ruth”, o której będzie teraz mowa. Z pewnością wielu czytelników zdążyło usłyszeć, jeśli nie o tej książce, to o samej autorce, która znana jest z biografii Charlotte Brontë. Po przeczytaniu tego tytułu z pewnością będzie ona również kojarzona z nim samym. Wróćmy jednak do samej powieści. „Ruth”, jak się okazuje, ukazuje śmiały wygląd kobiety, która wdaje się w romans z mężczyzną, zauroczony jej urodą, oferujący pomoc. Spotkania z nim jednak doprowadzają do hańby, która okala ją całą, jednak nie doprowadza do całkowitego upadku. Gaskell, w mocnym obrazie XIX-wiecznym, pokazuje życie skromnej osoby, która walczy przeciwnościami losu. I wygląda to co najmniej interesująco.
Tak podobnych powieści miałam okazję poznać już wielokrotnie, za każdym razem czułam podekscytowanie wykreowaną fabułą. W przypadku książki pan Gaskell również w pewien sposób odczułam dreszcz emocji, kiedy poznawałam każdy krok głównej bohaterki. To może oznaczać tylko jedno – powieść w dużym stopniu przypadła mi do gustu. Co najbardziej rzuca się w oczy podczas lektury? Przede wszystkim sama treść, która oddana została w najmniejszym szczególe. Czytając „Ruth” ma się wrażenie, jakby się oglądało dobrze nakręcony film kostiumowy, cała fabuła jest dobrze skomponowana i rozpisana, dzięki czemu podczas lektury widzimy całą akcję na własne oczy. Kiedy książka jest napisana z sercem, wtedy łatwo ją się przyswaja oraz dobrze można wyobrazić sobie akcję. „Ruth” z pewnością należy do tego typu powieści.
Kolejnym pozytywnym aspektem książki pani Gaskell jest jej oryginalność. Kiedy słyszymy o powieściach wiktoriańskich, od razu kojarzymy to z nieprzyzwoitym romansem, mezaliansem czy nawet hańbą samotnej matki. Ten schemat przeważnie buduje podobne powieści, przynajmniej jeden z nich zawiera się w podobnych tytułach. „Ruth” również posiada podobne elementy, może nawet te same, jednak sposób przedstawienia fabuły wygląda zupełnie inaczej. Jest w niej coś intrygującego, coś, co sprawia, że nie możemy skończyć lektury, dopóki nie dowiemy się, jak skończą się losy bohaterów. To naprawdę ważna cecha dobrej lektury i cieszę się, że powieść pani Gaskell również do nich należy.
Choć powieść ma w sobie wiele mocnych i pozytywnych akcentów, pojawiają się też minimalne wady. Nie są one istotne, jednak czasem po prostu rzucają się w oczy. To, co najbardziej mi przeszkadzało, na czym się zawiodłam (minimalnie, ale jednak) są zbyt długie opisy. Nigdy nie narzekam na nie, bowiem dzięki nimi powstaje wiele ważnych cech powieści, jednak w pewnych momentach „Ruth” po prostu… zanudzała. Styl pani Gaskell jest wyjątkowy, lekko poetycki, zawierający wspaniałe porównania. Jednak stosowanie ich w przesadzie po prostu męczy, a po pięciuset stronach potrafi czasem zanudzić. W tym przypadku kilkakrotnie otarłam się o męczące fragmenty, które zaważyły ostatecznie na końcowej ocenie.
Tak czy inaczej, powieść ta zasługuje na miano ciekawej i wciągającej książki historyczno-obyczajowej. Elizabeth Gaskell stworzyła intrygującą i nawet oryginalną powieść, która może wyróżnić się spośród innych wiktoriańskich historii. Jeżeli ktoś lubuje się w podobnych książkach – „Ruth” idealnie spełni jego oczekiwania. Jest w niej wiele elementów, które przysporzą czytelnikowi sporo wspaniałych momentów. Jeśli jeszcze nie czytaliście tej książki – warto nadrobić tę zaległość. Chwila wytchnienia z XIX-wiecznym obrazem z pewnością będzie miłym akcentem każdego dnia. Polecam!