Czerwony Kapturek i zły (?) Wilk

Recenzja książki Saga Księżycowa: Scarlet
„- Nie dziękuj mi za mówienie ci prawdy, kiedy kłamstwo byłoby dla ciebie zbawieniem.”*

Bywają osoby, które uważają, że oszukiwanie i zatajanie prawdy jest czasem najlepszym rozwiązaniem. Tłumaczą to sobie tym, że to dla bezpieczeństwa, że kiedy nadejdzie pora wszystko wyjaśnią i będzie po sprawie Zapominają jednak o tym, że ogrom prawdy może powalić głównego zainteresowanego, gdy dowiaduje się wszystkiego na raz i do tego w kryzysowej sytuacji. Może nie poradzić sobie z nawałem informacji oraz presji otoczenia.

Scaret od dwóch tygodni poszukuje swojej babci, która zniknęła bez wyjaśnienia zostawiając swój tablet i czip naprowadzający. Policja właśnie poinformowała ją, że zaprzestaje poszukiwań, ale ona wie, że nie może się poddać.. Nieoczekiwanie swoją pomoc oferuje jej Wilk, mężczyzna, który ją fascynuje, ale nie potrafi mu do końca zaufać. Wyruszają do Paryża, bo tam podobno, jak się okazuje, jest przetrzymywana porwana babcia dziewczyny. Tymczasem Cinder próbuje uciec z więzienia i przez zbieg okoliczności zdobywa wspólnika, który może zaoferować pomoc w dalszej ucieczce. Nastolatka chce odnaleźć pewną kobietę, która okazuje się być babcią Scarlet, a do tego musi również oswoić się z prawdą i nauczyć panować nad swoimi mocami. Co wspólnego mają ze sobą Scarlet i Cinder? Czy Cinder udźwignie ciężar odkrytej prawdy i stanie na wysokości zadania?

To już drugi tom Sagi Księżycowej autorstwa Marissy Meyer, jaki został wydany w polskim tłumaczeniu. Gdy sięgałam po pierwszy tom („Saga księżycowa. Cinder”) myślałam, że wiem czego mogę się spodziewać, ale okazało się, że zostałam zaskoczona, mile zaskoczona. Nie była to dla mnie jakaś rewelacyjna powieść, ale na pewno bardzo dobra. Niczego jej nie brakowało, a połączenie baśni i przyszłości okazało się bardzo trafnym pomysłem. Tak było w części pierwszej, a jaka była część druga?

Ostatnimi czasy powstaje coraz więcej powieści opartych na baśniach, które znamy z dzieciństwa. Faktem, że autorom nie brak pomysłowości i co chwilę mamy okazję przeczytać coś naprawdę interesującego. Marissa Meyer w pierwszej części zaczerpnęła co nie co z Kopciuszka, a w obecnym tomie z Czerwonego Kapturka. Można byłoby się też pokusić o stwierdzenie, że znajdują się tu również motywy z Królowej śniegu. Trzeba przyznać, że ta nietypowa mieszanka wyszła powieściopisarce bardzo dobrze. Powieść jest dopracowana w każdym calu, wszystko jest logiczne i spójne, choć nieprawdopodobne. Po raz kolejny stworzyła historię dość odważną i odrobinę kontrowersyjną, choć nie do końca wiem czy to jest akurat odpowiednie słowo. Akcja choć początkowo toczy się powoli jest momentami zaskakująca. Po przeczytaniu obydwóch tomów mam nieodparte wrażenie, że autorka przez większość powieści specjalnie rozciąga fabułę i utrzymuje akcję na jednym poziomie, by nagle, na ostatnich kilkudziesięciu stronach przyspieszyć i wzbudzić w potencjalnym czytelniku coraz większą ciekawość. Tym samym powoduje, że chciałoby się od razu sięgnąć po kontynuację, no przynajmniej ja tak mam.

Książka wciąga od samego początku i mimo rozwlekłej fabuły czyta się ją bardzo przyjemnie. Akcja jest ciekawa, cały czas coś się dzieje i choć rozwiązania niektórych wydarzeń nie były zaskoczeniem powieść nie jest banalna. Z prawdziwym zainteresowaniem obserwowałam rozwój wypadków i doszukiwałam się porównań z baśniami. Nowi bohaterowie są tak samo dobrze skonstruowani jak i ci dobrze mi już znani. W przypadku tych starych poznawałam ich coraz lepiej i wraz z nimi odkrywałam koleje tajemnice. Zaś jeśli chodzi o nowe postacie były one ciekawostką i z wielką przyjemnością przyjęłam pojawienie się ich. Wniosły one bowiem do historii coś nowego i dodały jej świeżości. Autorka miała ciekawy pomysł i w pełni go wykorzystała tworząc niebanalną historię, pełną tajemnic, zaskakujących elementów oraz emocji, które przechodzą na czytelnika. Poczynania bohaterów wywoływały we mnie przeróżne odczucia, nie zabrakło rozbawienia, zmartwienia, niedowierzania, a nawet złości. Ogólnie mówiąc „Saga księżycowa. Cinder” jest równie dobra jak jej poprzedniczka, a co ważniejsze ujawnia jeszcze więcej informacji i sprawia, że niecierpliwie będę wyczekiwała kontynuacji.

„Saga księżycowa. Cinder” okazała się być kontynuacją, która utrzymuje poziom pierwszej części. Saga Księżycowa jest dość nietypowa i dzięki temu ciekawa. Marissa Meyer posługuje się lekkim stylem pisania, a do tego historia oparta luźno na baśni jest niesamowicie wciągająca, nawet mimo kilku niedociągnięć. Jest ciekawie, jest baśniowo, ale nie wszystkim może się spodobać. Mi osobiście podoba się na tyle by niecierpliwie wyczekiwać kontynuacji.

*str.293
0 0
Dodał:
Dodano: 12 VI 2013 (ponad 12 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 202
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Irena
Wiek: 36 lat
Z nami od: 27 VII 2012

Recenzowana książka

Saga Księżycowa: Scarlet



Drogi Cinder i Scarlet krzyżują się w chwili, w której Ziemia zostaje zaatakowana przez Lunę… Cinder, dziewczyna cyborg zarabiająca na życie jako mechanik, próbuje wydostać się z więzienia, choć wie, że jeśli jej się uda, stanie się najbardziej poszukiwanym zbiegiem we Wspólnocie Wschodniej. Po drugiej stronie kuli ziemskiej ginie babcia Scarlet Benoit. Okazuje się, że Scarlet nie miała świadomośc...

Ocena czytelników: 4.69 (głosów: 21)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0