Lilian Jackson Braun to amerykańska pisarka, która przez trzydzieści lat pracowała jako redaktorka w Detroit Free Press. Nigdy nie ujawniała zbyt wielu informacji na swój temat, jednak myślę, że najlepszą wizytówką jest seria "Kot który...". Zresztą to dzięki niej stała się słynną pisarką.
Znany dziennikarz Jim Qwilleran przeżywa życiowy kryzys. Jest przemęczony pisząc wciąż o restauracjach i chce wyjechać na trzymiesięczny urlop. Jego przybrana ciotka Fanny ma domek letniskowy nad jeziorem w pobliżu Mooseville, niedaleko kanadyjskiej granicy. Dziennikarz chce tam odpocząć od miejskiego zgiełku i pobyć na łonie natury. Chce poczuć się zrelaksowany w miejscu, gdzie ludzie nie zamykają swoich domów i zostawiają kluczyki w stacyjkach samochodów. Pomocna w podjęciu ostatecznej decyzji okazuje się wiadomość, że właściciel domu, w którym Jim wynajmował luksusowy apartament postanowił go sprzedać. Meżczyzna kupił więc samochód, spakował najpotrzebniejsze rzeczy i wyruszył w czterystumilową podróż. Towarzystwa dotrzymywały mu jego ukochane koty: Koko i Yum Yum.
Miasteczko Mooseville okazało się być bardzo specyficzne. Niby każdy każdemu ufał, jednak działo się tu coś dziwnego i panowała bardzo specyficzna atmosfera. Teoretycznie nie istniała tam przestępczość a jedynie zdarzały się incydenty. Do dobrego tonu należało chodzenie w czapce z daszkiem. Rządy sprawowała tak naprawdę apodyktyczna panna Klingenschoen, czyli ciotka Qwillerana. Prowadziła notes, w którym odnotowywała "haczyki" na mieszkańców, by potem - w odpowiednim momencie - użyć ich do osiągnięcia swoich celów. Trudno było się porozumieć z tą osiemdziesięciodziewięcioletnią kobietą, gdyż uwielbiała mówić i niełatwo było przerwać jej potok słów.
Dziennikarz nie zaznał jednak spokoju w domku letniskowym. Sporo zamieszania robiły jego koty, które akurat wtedy postanowiły nabyć nowe umiejętności. Dodatkowe atrakcje zapewniły mu również nocne kroki po dachu, połów ryb zakończony złowieniem ciała mężczyzny oraz tajemnicza kaseta. Czy Jimowi uda się odpocząć? Jak wiele zagadek kryje to małe miasteczko? Ile czasu zajmie Qwilleranowi wyjaśnienie tajemniczych wydarzeń? I jaką rolę w kryminalnej historii odegrają koty? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w piątym tomie przygód Jima Qwillerana "Kot, który lubił Brahmsa".
Książka pani Braun to lekki i przyjemny kryminalik na jeden wieczór. Czyta się go szybko, mimo dość drobnego druku. Jeśli ktoś jest fanem Agathy Christie to może czuć początkowo niedosyt, gdyż konkretna akcja kryminalna rozpoczyna się tutaj dopiero po kilkudziesięciu stronach. Jednak fabuła jest tak skonstruowana, że jak już poznamy początek nitki to pragniemy jak najszybciej dotrzeć do kłębka, czyli do rozwiązania tajemniczych zdarzeń.
Piąty tom przygód kota, który pomaga dziennikarzowi w śledztwach, był pierwszym przeczytanym przeze mnie z tej serii. Czy sięgnę po kolejne? Oczywiście, uważam bowiem, że książka dostarczyła mi to tego, czego się po niej spodziewałam, czyli ciekawej fabuły, intrygującej zagadki oraz zabawnych sytuacji. Polecam serdecznie.