Philippa Gregory z wykształcenia jest historykiem, co odzwierciedla się w jej powieściach. Polscy czytelnicy znają ją przede wszystkim dzięki Cyklowi Tudorów. Jak sama autorka twierdzi, nim przystąpiła do jego pisania, miała już na koncie kilka innych powieści i nie zdawała się, że to tak interesujący czas w całej historii Anglii. Jednak tym razem Gregory ma dla swoich fanów coś zupełnie innego. Odmieniec jest to bowiem powieść łącząca w sobie historię z elementami fantastycznymi, a także otwiera zupełnie nową serię pod tytułem Zakon ciemności.
XV wiek to czasy inkwizycji. Młody Luca Vero właśnie ukończył swoje szkolenie na inkwizytora. Działają z ramienia Zakonu Ciemności ma on naszkicować mapę ludzkich lęków. W tym właśnie celu zostaje wysłany razem ze swoim służącym oraz skrybą do opactwa Lucretili. Tam w żeńskim zakonie augustianek zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Siostry mają wizje, śnią im się koszmary, lunatykują, a u niektórych pojawiają się także tajemnicze stygmaty. Wszyscy obwiniają o to młodą ksienie, ponieważ wszystko zaczęło się od momentu jej przybycia do klasztoru. Jednak Izolda nie miała zbyt dużego wyboru. Została tam zesłana przez swojego brata, który nie chciał aby dochodziła swojej część spadku po zmarłym ojcu. Od tego pierwszego spotkania, losy Izoldy i Luca będą ze sobą związane. Wyruszą w podróż, aby stawić czoło temu co napawa ludzi największym strachem – czarną magią, wilkołakami i tym podobnym.
Powiem szczerze, że nim zasiadłam do czytania tejże książki, miałam okazję czytać na jej temat naprawdę wiele pozytywnych recenzji, które tylko podnosiły poprzeczkę moich oczekiwań wobec niej. Tak prawdę mówiąc, to przyłożyła się do tego także promocja jaką powieść otrzymała w naszym kraju. Właśnie z tych dwóch powodów byłam lekko rozczarowana Odmieńcem gdy zaczęłam go już poznawać. Zwłaszcza, że przez to wszystko zapomniałam, iż jest to powieść dla i o młodzieży, tylko w innych czasach, a co za tym idzie, rządzi się swoimi własnymi prawami. Na szczęście szybko naprowadziłam się na właściwe tory odbioru i mogłam cieszyć się poznawaniem historii . No może nie do końca.
Na pewno ogromnym atutem, jak w każdej książce Philippy Gregory, jest epoka w jakim cała fabuła została osadzona. Autorka z dużą dokładnością oddała wszystko z niemałą dokładnością. Dzięki temu mogłam zapoznać się ze zwyczajami panującymi w XV wieku, ubiorem, a także wierzeniami ludzi. Po za tym wytworzył się przez to naprawdę niesamowity klimat. Nie tylko jest on mroczny, ale i „ciężki”, a wszystko z powodu tego, iż ludzie żyjący w tamtych czasach w większości nie potrafili czytać, ani pisać więc jedynym sposobem przekazywania sobie wiadomości było słowo mówione. Często prowadziło to do powstawania niestworzonych opowieści przez, które zabobonne lęki zaczynały żyć własnym życie. Gdy dodamy do tego jeszcze procesy inkwizycyjne, chociaż w Odmieńcu ich wydźwięk został znacznie złagodzony, otrzymamy naprawdę przytłaczającą atmosferę przyciągającą uwagę ponad miarę.
Fabuła, w mojej opinii, plasuje się gdzieś tak po środku. Nie jest zła, ale za dobra także nie. Fakt, doskonale mnie wciągnęła i zainteresowała, jednak cały czas miałam wrażenie, że czegoś mi tutaj brakuje. Może dlatego, iż pisarka zbytnio skupiła się na rozterkach duchowych i uczuciowych głównych bohaterów odsuwający tym samym, na dalszy plan wszystkie ciekawsze sytuacje. Co prawda Gregory nie szczędzi tajemnic i niedomówień, jednak ich rozwiązania bardzo szybko wychodzą na jaw lub od samego początku są dosyć przewidywalne. Według mnie, chociażby wyrównanie poziomu pomiędzy wszystkimi tymi wątkami już poprawiłoby ogólną ocenę. Szczególnie, że wszystkie momenty nie dotyczące relacji Luca – Izolda, mogły stać się naprawdę mocną stroną fabuły, a także dodać jej nieco dynamiki. Dzięki temu zyskałaby również akcja. Bo chociaż wydarzenia następują po sobie lawinowo, to jej tempo jest i tak dosyć spokojne, bez zbędnych szaleństw zaskakujących czytelnika.
Jeżeli chodzi o bohaterów, mamy tutaj cały przekrój. Od bogobojnego skryby, po przez młodego inkwizytora zafascynowanego światem liczb, dziewczynę, która pragnie odzyskać to co podstępem jej odebrano, wesołego i mającego doskonałe podejście do zwierząt – sługę, do heretyckiej Mauretanki. Muszę przyznać, iż także w tym przypadku autorka bardzo dobrze się spisała. Każda z tych postaci jest zupełnie inna. Mają własną i indywidualną osobowości oraz temperament, który (szczególnie w przypadku kobiet) w tamtych czasach był uważany za podszepty szatana. Jedno co mnie w ich tylko denerwowało to ich ciągłe zmiany osądów i postanowień. No ludzie! Jakim cudem można mówić jedno, aby za chwilę przysięgać zupełnie coś odwrotnego? Ja rozumiem, że dla nastoletnich odbiorców nie będzie to nic strasznego i po prostu przejdą nad tym do porządku. Ja się pytam, jaki normalny człowiek dałby sobie z tym radę, nie wariując jednocześnie? Jak już wyżej wspominałam, młodego czytelnika niewiele to „obejdzie”, ale dla starszych może stanowić niemały powód do ciągłej irytacji.
Podsumowując. Odmieniec to dość typowa książka młodzieżowa, która tymże właśnie odbiorcom przysporzy kilku ciekawych wrażeń. Jeżeli chodzi o starszą część czytelników, to polecam podchodzić do niej jak do miłego i odprężającego czytadła na deszczowe wieczory.
http://ogrodpelenksiazek.blogspot.com/2013/06/odmieniec-phil...