Zakochałam się! Mówię Wam wszem i wobec – zakochałam się! Ale jest to miłość specjalna, bo i obiekt mych uczuć jest niezmiernie unikatowy.
Na pytanie w kim i jaki on jest odpowiem wprost: ma na imię Licho i jest to Anioł Stróż! Nie, niestety nie jest to mój opiekun, chociaż chciałabym takiego! Jest to Anioł Stróż przyporządkowany Lichotce, gotyckiej w stylu posiadłości umiejscowionej na środku niczego. Jaki jest, hm… Jest bardzo dobry, jest słodki i rozczulający, chce wszystkich widzieć szczęśliwych, jest nieporadny i naiwny, lubi słodkie króliczki oraz ciepłe, puchate bamboszki. A na dodatek ma uczulenie na pióra! Włączając w to własne opierzenie! Dlatego stale chodzi biedaczek zasmarkany. Uwielbia sprzątać, więc byłby dla mnie tym bardziej idealny! Jest maleńki, ma dziwną fryzurę i radość życia dziecka. Jest cu-dow-ny!
Niestety, nie mieszka sam! Zamieszkuje Lichotkę razem z kilkoma innymi indywiduami. Jest tam mistrz patelni i wałka, lubujący się w tiramisu i faworkach, ukrywający się w piwnicy i spiżarni, ale swoimi mackami dzielnie zarządzający całym domem. Zwie się Krakers, i tak, nie mylicie się, podobieństwo imienia wcale nie jest przypadkowe. Są też cztery zielone utopce, zamieszkujące na stałe staw na podwórzu, ale uwielbiające wizytowanie łazienek w domu i biorące długie kąpiele w wannie. Jest też Zmora, kotka, która panicznie boi się królików i zajęcy, a w chwilach strachu lubi wskakiwać na głowę najbliżej stojącemu człowiekowi (wbijając oczywiście w czaszkę komplet pazurów :p). Śpi też namiętnie na klatce piersiowej właściciela, zsyłając mu w ten sposób koszmary o duszeniu się. W pewnym momencie zjawia się w domu też królik, który zmienia barwę na różową, zostaje ochrzczony Rudolfem Valentino, chociaż niekoniecznie akurat takie imię winien nosić
Do tego dochodzi widmo o zmiennym stanie skupienia, bywa mniej lub bardziej widoczne, zwane jest paniczem Szczęsnym, który to ponad 200 lat temu popełnił z miłości samobójstwo, a potem przez przypadek wydostał się z grobu i od tej pory zamieszkuje Lichotkę. Widmo to ma charakter mocno poetycki, marzycielski, romantyczny, wzniosła poezja jest jego specjalnością. Zajmuje się głównie tworzeniem, marzeniami na jawie oraz wkurzaniem kolejnego lokatora. Chociaż nie, nie jest to li i jedynie lokator – to jest ich nowy dożywotnik! Konrad, bo o nim tu mowa, to pisarz, który wykorzystał możliwość wyprowadzenia się z miasta do ułożenia sobie życia na nowo i zapomnienia o swojej byłej miłości. Odziedziczył on Lichotkę wraz z jej lokatorami i jest za nich wszystkich odpowiedzialny. A jest co robić, bo lokatorzy są mocno niesforni i beztroscy. Chociaż wynikać to może z nikłej znajomości otaczającego ich świata. Stale wpadają w jakieś kłopoty, dzieje się bez przerwy coś nowego, co potencjalnie może mocno zagrozić ich egzystencji. A Konrad musi to wszystko odkręcać i ratować im skórę. Chociaż i on potrafi nieźle namieszać…
Wszyscy razem tworzą niesamowicie barwną i rozkosznie ciekawą grupę, która gwarantuje stałą rozrywkę i wybuchy śmiechu. Stworzono ich w sposób bardzo, ale to bardzo ciekawy, żywy, malowniczy. Kążde z nich ma swój specyficzny charakterek i ciekawe przywary, posługują się cudownym językiem, mają interesujące maniery i hobby. Jest im – po pierwszym momencie „oswajania” – ze sobą dobrze, ale czy tak już zostanie na zawsze? Czy stworzą dużą i szczęśliwą rodzinę? A może ktoś ich opuści? Albo ktoś nowy się zjawi?
Znajomość z nimi to czystej wody przyjemność, gwarantuje godziny rozrywki i chichotu, brechtania się, śmiechu, co wolicie
Ja spędziłam sporo czasu śmiejąc się w głos, aż rodzinka sprawdzała, któż to tak mnie rozśmiesza. Przoduje w tym rozśmieszaniu Licho, ale reszta dzielnie mu towarzyszy.
Ja pokochałam Licho i jego przyjaciół, myślę, że każdemu dobrze zrobi spędzenie czasu w ich towarzystwie. Na razie mnie zostawili, „przyczaili się”, ale mam nadzieję, że może już w przyszłym roku (o ile pewna pani o inicjałach M.K., która ma zadziwiający wpływ na ich życie zadecyduje właśnie tak) będzie mi dane kontynuować znajomość z tą przesympatyczną, kochaną kombinacją dziwaków.
Wszystkich czytających moją opinię serdecznie zapraszam do Lichotki, odwiedźcie Licho, koniecznie je ode mnie przytulcie, pogadajcie o poezji ze Szczęsnym, o przepisach z Krakersem, o tworzeniu z Konradem, pogłaszczcie Zmorę, a Rudolfa(?) pstryknijcie w nosek. I cieszcie się każdym momentem, który spędzicie w ich towarzystwie. Ja Lichotkę pokochałam i z utęsknieniem czekam na powrót! A żeby jakoś przyspieszyć upływ czasu idę sobie poczytać, alleluja!
[Recenzja ta została wcześniej opublikowana na moim blogu -
www.ksiazkowo.wordpress.com]