Watykan, Stolica Apostolska, Rzym – miejsca, które intrygują. Mają tajemnice, które chce się odkryć, zgłębić. Dają również szerokie pole do spekulacji, co, gdzie, kiedy i jak się wydarzyło, zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy związane z Kościołem i jego początkami.
Książka Czas burzy wciąga od pierwszych stron. Napisana prostym językiem (co jest zarówno zaletą, jak i wadą), dlatego pochłania się ją jednym tchem. Jednak z drugiej strony, język wydaje mi się momentami zbyt prosty, dialogi zbyt powierzchowne. Pomimo tego intryga wokół której autor buduje fabułę jest tak interesująca, że można mu to wybaczyć.
Czas burzy to historia w stylu Dana Browna – zagadki, tajemnice, niesamowite odkrycia – takie, których sami chcielibyśmy dokonać, ale wielu z nas raczej nie będzie to dane. Fabuła wciąga, a akcja gna tu w niesłychanym tempie. Mamy tu ojca Michele, który zostaje wciągnięty w pewną intrygę podczas spowiedzi, której udziela, i nagle okazuje się, że od niego zależą losy Kościoła. Wkraczamy w świat starożytnego Rzymu, pierwszych chrześcijan, katakumb oraz… przepowiedni objawionych w I połowie XX wieku.
Autor sprytnie wplata w treść fabuły wątki, które dzisiaj budzą wątpliwości odnośnie postępowania Kościoła: celibat, rewolucję seksualną, stosowanie prezerwatyw przez ludzi w Afryce. Nie tylko je porusza, ale daje też odpowiedzi. Posługując się bohaterami, odpiera zarzuty, rozwiewa wątpliwości. Nie ucieka od tych tematów i pokazuje, że kościół też ma ludzkie – czasem grzeszne – oblicze, którego jednak się nie wypiera. Jest to swoisty dialog z czytelnikiem, który dość sceptycznie może podchodzić do spraw związanych z Kościołem. I bardzo mi się to podoba, że autor podejmuje te tematy i nie ucieka od nich. Mam wręcz wrażenie, że powieść ta powstała tylko po to, by rozwiać te wątpliwości i odeprzeć ataki, dlatego autor nie skupia się na szczegółach czy dokładniejszych opisach.
Najciekawsze jednak w tej historii są wątki, które sprawiają, że czytelnik się zastanawia na ile w tym wszystkim jest prawdy, a na ile fikcji. Nie chcę Wam zdradzać zbyt wiele, ale napiszę tylko, że w trakcie lektury zaczęłam szperać w poszukiwaniu informacji o pewnych osobach, które w książce się pojawiają, i byłam zdumiona, że nie jest to jedynie wymysł autora…
Ogólnie rzecz ujmując, książkę oceniam pozytywnie, choć miejscami towarzyszył mi sceptycyzm. Każdy sam niech więc oceni na ile teorie wysnute w tej książce przemawiają do niego. Niemniej jednak myślę, że warto po nią sięgnąć.