Pies jest najlepszym przyjacielem człowieka – tej starej mądrości nie sposób zaprzeczyć. Nawet, jeśli zaczyna siwieć na pysku, ma naderwane ucho i, krótko mówiąc: nie wygląda najlepiej, to jednak jego serce pozostaje tak samo pełne miłości jak najwspanialszego rasowca z rodowodem. Czy jednak bezwarunkowa ufność ze strony zwierzęcia może skruszyć czyjeś twarde i bezduszne serce?
Susan Wilson, autorka wspaniałej, pełnej emocji i wzruszeń książki „Dobry pies”, udowadnia nam, że bardzo zły człowiek i bardzo zły pies są w stanie sobie pomóc i odmienić rzeczywistość.
Adama Marscha trudno było nazwać człowiekiem, bardziej przypominał wspinającą się po szczeblach kariery, bezduszną maszynę. Być może to kwestia traumy z dzieciństwa, kiedy odejście z domu siostry i oddanie go przez ojca do sierocińca uwarunkowały jego stosunek do świata. Faktem jest, że nasz bohater nauczył się doskonale sobie radzić w kolejnych rodzinach, a motywacją stało się pragnienie wyrwania się ze świata sierocińca i wolności. Dzięki samodyscyplinie i ciężkiej pracy nasz bohater dostał się do Harvardzkiej Szkoły Biznesu. W trakcie studiów MBA zwerbowała go korporacja, a zawarte w międzyczasie małżeństwo stało się prawdziwą trampoliną do kariery.
To wspaniałe życie z widokami na jeszcze lepszą przyszłość zostaje przekreślone jednym wybuchem gniewu, momentem załamania i ugięcia się pod ogromem ciążącej na nim presji. Agresja wobec podwładnej i szał, w jaki Adam wpada, sprawiają, że cała ta pieczołowicie konstruowana układanka rozsypuje się niczym domek z kart. Zmuszony do walki na kilku frontach: z pozwem żony, pracownicy i z firmy o bezprawne zwolnienie, przegrywa na całej linii. Zostaje bez domów, samochodu czy pokaźnego konta, za to otrzymuje dwa lata w zawieszeniu i rok służby społecznej.
Odtąd co rano nasz bohater nie będzie już chodził w markowych garniturach do siedziby korporacji, ale w bluzie z kapturem do Fort Street Center, ośrodka w najgorszej części miasta, który obsługuje bezdomnych i zapewnia im ciepły posiłek, miejsce spotkań i możliwość spędzenia nocy pod dachem. Mimo, iż Adam początkowo utożsamia bezdomnych z pijakami, menelami czy ulicznymi żulami, ten stereotyp powoli ulegnie przeobrażeniu. Mężczyzna będzie zmuszony do zmiany swojego systemu wartości, a pomocnym będzie mu w tym jedyny przyjaciel – pies, którego adoptuje ze schroniska. Ta wewnętrzna metamorfoza będzie też skutkowała zmianami w otoczeniu: otworzy Adama na świat i innych ludzi – w tym na kobiety, takie jak Gina De Marco, właścicielka sklepu Ryby Akwariowe i Akcesoria Zoologiczne.
Zarówno Adam, jak i kudłaty Chance, będą musieli się nauczyć żyć razem, bez walki, ufając sobie bezwarunkowo i troszcząc się o siebie nawzajem. Paradoksalnie, utrata wszystkiego pomoże Adamowi dostrzec, jak powierzchowne było jego życie i jak złe ma kontakty z córką, stanie się też bodźcem do rozpoczęcia poszukiwań siostry i do wybaczenia ojcu.
„Dobry pies” to książka emanująca wewnętrznym blaskiem, dająca nadzieję i odwołująca się do podstawowych wartości w świecie. Przyjaźń, jaka rodzi się pomiędzy mężczyzną a psem, jest przypieczętowaniem zmiany, jaka w nich zaszła i fundamentem do budowania relacji z innymi. Rewelacyjnym zabiegiem było posłużenie się przez autorkę zarówno perspektywą świata widzianego oczyma psa, jak i Adama. Dzięki tej konfrontacji głębiej wchodzimy w akcję, a lekturze zaczynają towarzyszyć emocje.
Susan Wilson pokazuje także, iż w obliczu załamania, klęski i problemów to nie pieniądze dają nam siłę, ale wsparcie bliźniego. Pod warunkiem, oczywiście, że jest ktoś taki obok nas.
Po lekturę „Dobrego psa” powinni sięgnąć wszyscy, którzy zgubili się w swoich dążeniach i parciu na szczyt. To także doskonała książka dla tych, którzy lubią mądre i piękne historie z morałem oraz dla wielbicieli zwierząt - nawet takich o siwiejącym pysku…