Może na początek jak natknęłam się na książkę?
Już pewien czas temu oglądałam ekranizację ,,Jestem numerem cztery" z Alexem Pettyferem i Dianną Agron - film nie zrobił na mnie ani pozytywnego ani negatywnego wrażenia... Jakoś przemknął jedynie w mojej głowie tak jak wiele innych tego typu. Ostatnio jednak do niego wróciłam, oglądnęłam jeszcze raz - tym razem z większym skupieniem co spowodowało chęć przeczytania utworu i porównania z ekranizacją. Jakie są moje spostrzeżenia?
Okazuje się, że film jest w bardzo dużym stopniu oparty na książce (przynajmniej większa część) co zwykle nie ma miejsca gdzie wyobraźnia scenarzysty pozwala na rozwinięcie wątku (najczęściej w niezbyt odpowiedni sposób). Tym razem trzymano się dość ściśle faktów co było świetnym posunięciem.
Sam wątek jest bardzo ciekawy. Autor stara się w jak najbardziej przystępny czytelnikowi sposób przedstawić życie młodego chłopaka - przybysza z kosmosu. ,,Czwórka" wraz z ósemką innych dzieci zostaje wysłana na Ziemię aby po pewnym czasie uratować swoją planetę przed bezwzględnymi Mogadorczykami. Każdy ma do dyspozycji Strażnika (Cepana) wychowującego dziecko i nierozwinięte Dziedzictwa. Niezbyt fajnie jeśli pomyśleć o całej zgrai Mogadorczyków pragnących za wszelką cenę zabić dzieci... Mimo wszystko Czwórka radzi sobie jak może przenosi się z jednego miejsca na drugie starając zaaklimatyzować się w nowym otoczeniu jak najmniej rzucając się przy tym w oczy. Poznaje pewną dziewczynę i...
Reszty nie opowiem bo jest to recenzja a nie streszczenie - miejcie przyjemność doczytać o co chodzi sami
Ogólnie rzecz biorąc jestem pełna podziwu dla talentu autora. Mężczyzna nie tylko w świetny sposób przekazał całą historię ale również wykazał się ogromną wyobraźnią którą bardzo cenię co powoduje, że stawiam sobie wielki + przy jego nazwisku.
Wady? - Mimo wszystko utwór nie powala na kolana... Jest dobry, autor przekazał wszystko w fajny sposób ale... No właśnie jest ALE - nie spodobało mi się przybycie Szóstki. Nie wierzę w szczęśliwe zakończenia i tak optymistyczne zrządzenia losu - po prostu to do mnie nie przemawia i tyle. Wiem, że mężczyzna chciał w ten sposób wpleść do utworu nową postać aby móc ciągnąć wątek ale ,,nie leży mi " zakończenie bitwy. Rozmawia ze zwierzętami? - Świetnie! (to akurat jest genialny pomysł) ale żadnych super bohaterów! Nie!Nie!Nie!
Kończąc mogę polecić książkę - jest dobra na długi, nudny wieczór. Wciągnie - tego jestem pewna, ale furory sobą nie zrobi. Nie doszukujmy się w niej żadnych głębszych sensów - jest to jedynie książka na nudę