Do napisania tej recenzji zabierałam się bardzo długo, prawie tydzień. Nie wiem właściwie dlaczego to tak długo trwało, przecież sama lektura nie była znowu taka zła jak to niekiedy bywa w tasiemcach. Jednak zbierając te wszystkie zaległości postanowiłam nareszcie coś z tym zrobić i utrzymać porządek. I się udało.
Po tajemniczym zniknięciu oskarżonego o zabójstwo Alison DiLaurentis przychodzi taki czas, w którym ludzie zaczynają wątpić czy cztery byłe przyjaciółki mówią prawdę.
Śledztwo szybko zostaje z tego powodu zakończone, a same dziewczyny czują się oszukane przez policję, której zaufały. Postanawiają na własną ręką, z małą pomocą A., odkryć prawdę i wyciągnąć ją na światło dzienne. Kiedy już są blisko znalezienia odpowiedzi na wszystkie pytania dochodzi do wypadku, który mógłby kosztować czyjeś życie.
Brzmi zaskakująco? Może nareszcie pojawiło się coś nowego? Owszem, ale dopiero na samym, szarym końcu, dokładnie w ostatnim zdaniu. Przyznam, że nie tego się spodziewałam po szóstej już części serii "Pretty Little Liars". Okazuje się, że wszystko już mamy. Elementy układanki nareszcie trafiły na swoje prawidłowe miejsca, więc pytam się, po co tworzyć kolejne części i ciągnąć tę historię w nieskończoność?
O ile o poprzednich częściach wyrażałam się pochlebnie to nie potrafię powiedzieć tego samego o tej powieści. Po lekturze jedyne co czułam to zawód. Już wyjaśniam.
Sara Shepard wymyśliła fabułę, która nie przypomina żadnej innej wcześniej napisanej książki, z pewnością zyskała za to ogromny plus od czytelników. Nie każdy wpadłby na pomysł, aby napisać o życiu czterech zwyczajnych nastolatkach, które cztery lata temu straciły swoją najlepszą przyjaciółkę, a teraz są dręczone przez Anonima znającego wszystkie największe sekrety dziewczyn. Okazuje się, że pomysł to nie wszystko, bo książkę jeszcze trzeba napisać. I choć grono czytelników się poszerza, lektury wydają interesujące to tak naprawdę po pewnej ilości mamy dość tych pytań, ciągłych tajemnic i nierozwiązanych zagadek. Ktoś jeszcze ma takie odczucia?
I chociaż w tej części pojawiło się jakieś światełko w tunelu tajemnic i sekretów to doskonale możemy się domyśleć, że tak naprawdę jest to tylko ślepy zaułek. Chyba że się myślę, a to jest całkiem prawdopodobne biorąc pod uwagę, że nie czytałam kolejnych części.
Wracając, Sara Shepard zaczęła iść po coraz węższej linii oporów, coraz bardziej mieszając dodając kolejne wątki i się w nich gubić. Do tej pory czekam na rozwiązanie jednego wątku z czwartej części i wydaje mi się, że albo jeszcze poczekam, albo nigdy się nie dowiem jaka była prawda.
Jednak książka miała również swoje plusy. Hanna, Aria, Spencer i Emily są jakby doroślejsze, podejmują przemyślane decyzje i traktują życie bardziej poważnie. W sumie można powiedzieć, że nareszcie wydoroślały. Zdarza się im popełnić jakiś błąd, nie zapominajmy, że mają tylko szesnaście lat, ale przez to wydają się bardziej realistyczne niż lekkomyślne nastolatki pakujące się za każdym razem w kłopoty. Zaczęły ze sobą również współpracować nie ukrywając przed sobą niczego. Czyżby na nowo zostały przyjaciółkami? Oby.
Jeżeli porównać serial z książką to ewidentnie ekranizacja wypada lepiej. Tam postacie i fabuła jest bardziej dopracowana, twórcy nie uśmiercili bohaterów mających jakiś potencjał. Oczywiście tam wszystkie fakty i wydarzenia się ze sobą zgadzają i w jakiś sposób wiążą.
Nie mniej jednak jestem bardzo ciekawa kolejnej i kolejnej części z serii. Mimo że każda kolejna jest coraz słabsza językowo to myślę, że warto sięgnąć choćby dla czystej rozrywki.