„Wszystkie uczucia wpycham do sejfu i zatrzaskuję za nimi grube, trzymetrowe drzwi - na wypadek, gdyby któremuś zachciało się wydostać.”
Penryn musi żyć w świecie, który popadł w ruinę. Największe miasta zostały totalnie zniszczone, nie działa elektryczność i trzeba walczyć o najmniejszy okruszek jedzenia. Dziewczyna dźwiga niesamowity ciężar na swoich barkach. Musi bowiem opiekować się swoją młodszą, siedmioletnią siostrą, która jest niepełnosprawna, gdyż jej matka jest chora psychicznie (z tego co udało mi się zrozumieć wynikało, że ma schizofrenię). Bohaterkę poznajemy w momencie, gdy wraz z rodziną, pod osłoną nocy próbuje się przedostać przez miasto i staje się świadkiem walki aniołów. Zostaje porwana jej siostra. Penryn ratuje rannego, pozbawionego skrzydeł anioła i próbuje go wykorzystać do własnych celów. Niesamowicie podobała mi się postawa Penryn – jej gotowość do oddania życia za bliskich oraz lojalność. Dziewczyna wykazuje się niezwykłym sprytem oraz pomysłowością podczas całej swojej podróży.
„Angelfall” nie możemy zaliczyć do żadnego gatunku, to mieszanina urban fantasy, paranormal romance, postapokalipsy oraz wielu innych. Książkę czytałam z zapartym tchem. Ukazanie czegoś, co według naszej wiary jest dobre, niesie pokój i tak dalej jako odwrotności było strzałem w dziesiątkę. Główna para bohaterów została naprawdę świetnie wykreowana, tak samo jak i świat przedstawiony w powieści. Cechuje go brutalność, mnóstwo w nim śmierci i zniszczenia, a nawet pojawiają się elementy kanibalizmu. Zaś dialogi pomiędzy Penryn a Raffem wprawiały mnie w wesoły nastrój. Historię poznajemy z punktu widzenia Penryn, możemy wejść w jej umysł i dowiedzieć się, co sądzi o danej sytuacji. Nie możemy narzekać na nudę, gdyż cały czas coś się dzieje, nawet już na samym początku. Uwagę przykuwa okładka oraz wypisane na niej słowa:
Aniele, stróżu mój… szeptaliśmy przez setki lat. Myliliśmy się.
Teraz to właśnie ONE okazały się naszym największym koszmarem.
Książkę o podobnej tematyce (anioły = śmierć, zło) już czytałam. Nosi ona tytuł „Anioł” i jest autorstwa L. A. Weatherly. Ona również mi się podała. Susan Ee miała niesamowity pomysł i w pełni go wykorzystała. Teraz nie pozostaje nic innego jak czekać na drugą część.
„prawda jest taka ,że wszyscy poruszamy się po omacku i czasem potykamy się o coś strasznego.”
Moja ocena: 6/6
Źródło:
http://magiczneksiazki.blogspot.com/