Trudno jest być wybrańcem...

Recenzja książki Legenda. Wybraniec
„Zabicie człowieka, który stoi na czele całego systemu, wydaje się niewielką ceną w zamian za wywołanie rewolucji, nie sądzisz?”

Marie Lu była niegdyś dyrektorem artystycznym firmy zajmującej się tworzeniem gier komputerowych Online Alchemy oraz właścicielką firmy Fuzz Academy, obecnie jest autorką dystopijnych powieści. Powieść Wybraniec to drugi tom trylogii, którą Marie Lu napisała pod wpływem Wiktora Hugo. Pewnego dnia, oglądając ekranizację Nędzników, zaczęła zastanawiać się nad relacją między znanym kryminalistą a detektywem. W ten sposób narodziła się June i Day oraz ich historia oparta na tej relacji. Ostatni tom trylogii, Patriota, w przygotowaniu.

Day i June są dalej ścigani przez Republikę, a ich jedyną nadzieją jest grupa Patriotów, która stacjonuje w Vegas. Co prawda, Patrioci nie zapewnili im bezpiecznego azylu, ale Day i June wierzą w to, że uda im się jakoś do nich przyłączyć i że pomogą im w odzyskaniu Edena, brata Day'a, który został zabrany przez Republikę jako „królik doświadczalny” w kwestii epidemii.

Elektor Primo umarł. Kto przejmie teraz po nim władzę w Republice? Oczywiście jego syn Anden. Niestety mężczyzna ma nieco odmienne poglądy od swojego ojca, a dodatkowo nie stanowi autorytetu dla mieszkańców państwa, więc na ulicach Republiki wybuchają coraz to częstsze zamieszki. Przywódca Patriotów, do których dołączyli się Day i June, twierdzi, że to idealny moment na to, żeby przejąć władzę w Republice. Wierzy, że tylko krwawa rewolucja może sprawić, że cokolwiek w państwie się zmieni. Day i June dostają z jego strony kuszącą propozycję - wystarczy tylko, że zrobią to, co chce, a on da im schronienie i odnajdzie Edena. Jednak zadanie wydaje się trudne. Po której stronie staną? Czy przy Patriotach, czy może po stronie Republiki?

„Przecież gardzę Republiką, prawda? Chcę, żeby upadła, no nie? Sęk w tym, że dopiero teraz widzę pewną różnicę - nienawidzę praw, które rządzą Republiką, ale sam kraj kocham”.

Pierwsza część przygód June i Day'a, czyli Legenda. Rebeliant, mnie zawiodła, jednak mam takie przyzwyczajenie, że nie potrafię nie skończyć zaczętej serii. W tym wypadku stwierdziłam, że dam tej historii ostatnią szansę - w końcu nie mam nic do stracenia, przecież niedługo wychodzi ostatnia część trylogii, więc wiele czasu nie zmarnuję na Legendę. Stwierdziłam, że jednak warto czasami dawać książką drugie (i ostatnie) szanse, bo mogą nas mile zaskoczyć.

Na poprzednią część trochę ponarzekałam, a znowu w Wybrańcu jest o wiele więcej plusów - może nie jest to książka bez wad, ale całkiem dobrze poradziła sobie tym, że to druga część serii. Zazwyczaj dwójki mnie zawodzą i mam wrażenie, że autorzy starają się na siłę coś napisać, żeby tylko wydać kolejną część - bo przecież teraz jest modne pisanie wielotomowych tasiemców. Dlatego właśnie do Wybrańca podchodziłam z dużą rezerwą i sceptycyzmem. Stwierdziłam, że skoro pierwsza część nie była najlepsza, to z dwójką na pewno będzie jeszcze gorzej. Na całe szczęście, pomyliłam się w swoich osądach i mogę teraz powiedzieć, że ta część jest bardziej dopracowana i ciekawsza niż Rebeliant.

Nareszcie w tej serii zaczyna się coś dziać! Na jakiekolwiek zaostrzenie akcji w poprzedniej części musiałam czekać aż do końca książki, a tutaj niemal cały czas się coś dzieje. Bardzo lubię takie dynamiczne powieści, w których jesteśmy uczestnikami naprawdę wielu wydarzeń, a fabuła nie opiera się tylko na jednym głównym wątku. Co prawda, w Wybrańcu był jeden wyznaczony wątek, jednak dochodziło do tego dużo innych, które wpływały na wybory bohaterów i na ich odbieranie całego świata. Jednak niestety, książka jest napisana w taki sposób, że po prostu nie można wczuć się w rzeczy, które dzieją się z naszymi bohaterami. Ta pozycja jest napisana dla nas, ale jesteśmy jakoś poza nią - nie odczuwamy w pełni tego, co się dzieje, stoimy obok i oglądamy to wszystko z bardzo dalekiej odległości.

No cóż, Day'a dalej nie polubię i chyba nic tego nie zmieni. Jednak pierwsze wrażenie o danej postaci jest najważniejsze, a dla mnie Day do samego końca tej historii będzie wyidealizowanym chłopcem, który raz jest odważny i męski, a następnie potulny jak baranek i mógłby cały dzień latać za June - całe szczęście, że zdaje sobie chociaż sprawę z tego, że ona nie potrzebuje go aż tak bardzo. Jeśli już chodzi o tę bohaterkę to w tej części polubiłam ją jeszcze bardziej. Co prawda, denerwowało mnie to, że na każdym kroku była idealnym śledczym, który cały czas znał wszystkie szczegóły - odliczała w myślach upływający czas bądź wiedziała z jakiego drewna był zrobiony i jaką długość wynosi stół w danym pomieszczeniu - ale jakoś udało mi się to strawić. W tym tomie nie było zbyt wielu zagadek, która nasza detektyw mogłaby odgadnąć, jednak dalej podziwiałam jej zdolności dedukcji w nawet najmniejszych sprawach. Jest taka rzecz, z której bardzo się cieszę. A mianowicie z tego, że autorka zamydliła wszystkim czytelnikom i głównym bohaterom oczy na to, co działo się obok nich, tak że dopiero pod koniec odkrywamy całą prawdę razem z June i Day'em.

W Rebeliancie narzekałam na wątek miłosny. W tej części to mogę tylko pomarzyć, żeby był taki sam jak w poprzednim tomie. Otóż, zrobiła nam się tutaj niemal brazylijska telenowela. Z niepozornego (i bardzo szybkiego) uczucia, które zakwitło między June i Day'em zrobiło się coś w rodzaju „podwójnego trójkąta” miłosnego. Nagle June zastanawia się między Andenem a Day'em, a ten musi wybierać między June i Tess. Ja niestety nie mogę znieść w książkach takich sytuacji. Jednak mogę wybaczyć to autorce ze względu na to, iż właśnie moda na takie relacje miłosne panuje na Dalekim Wschodzie. Niemal każdy serial, film czy książka noszą w sobie znamiona tego „podwójnego trójkąta”, o którym mowa w Wybrańcu, i to właśnie takie historie najlepiej się tam odbiera.

Ta część przypominała mi trochę Igrzyska śmierci, więc już rozumiem skąd takie porównanie na amerykańskim rynku, ale cały czas w moich myślach pojawiały się obrazy dotyczące Roku 1984 Geogre'a Orwella oraz sytuacji politycznej między Koreą Północną a Południową. Skąd takie skojarzenia? W Legendzie są dwa skłócone ze sobą państwa, które prowadzą ze sobą bardzo długą wojnę i cały czas zapewniają swoich mieszkańców o powodzeniu ich misji i zwyciężeniu nowych terytoriów. Tutaj nachodzi mi właśnie stwierdzenie, że Republika przypomina mi nieco Koreę Północną (dodatkowo również umiera tam odwieczny Elektor i zastępuje go jego syn), a gdy Day i June przechodzą na krótką chwilę do Kolonii to nie mogą zrozumieć tego państwa. Tak samo zachowują się Koreańczycy z północy, którzy zastanawiają się nad tym po co Korei Południowej masa świecących plakatów i milion rodzajów mydła - przecież wystarczy tylko jedno takie samo dla wszystkich, po co utrudniać sobie życie? Natomiast nasunęło mi się skojarzenie odnośnie Roku 1984 ze względu na to, że w podobny sposób państwo próbowało wsadzić do głowy mieszkańcom swoją ideologię i cały czas zapewniało ich o tym, że wszystko idzie po ich myśli, a jeśli tak nie było to tuszowali wszystko - po prostu przeszłość wymazywano, o fakcie wymazania zapominano, i kłamstwo stawało się prawdą. *

W Wybrańcu dzieje się naprawdę bardzo dużo i to w krótkim okresie czasu. Jak w poprzedniej części nie mogłam się zmusić do tego, żeby przeczytać dalej, tak tutaj nie miałam z tym większych oporów - czytałam tyle, ile chciałam, ale też dawkowałam sobie tę książkę, żeby nie skończyła się zbyt wcześnie. Jeśli chodzi o zakończenie to było ono dosyć zaskakujące. Ale tylko „dosyć” ze względu na to, że sama końcówka wydała mi się na siłę dramatyczna, tylko po to, żeby zachęcić czytelnika do przeczytania kolejnej części. Dla mnie ta wiadomość, którą rzuciła w nas Marie Lu, nie była zbyt szokująca, a co najwyżej lekko zaskakująca - jednak z negatywnym skutkiem.

Z przyjemnością stwierdzam, że według mnie Wybraniec jest lepszy od swojej poprzedniczki. Nie obyło się bez kilku negatywnych aspektów, ale książkę i tak oceniam całkiem pozytywnie, gdyż naprawdę mile mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się tego, że druga część może okazać się lepsza, ale cieszę się, że się w tej kwestii pomyliłam. A co teraz? Przede mną długi okres czekania na ostatnią część tej serii, czyli Patriotę (swoją drogą - ma piękną okładkę!), i zastanawiania się nad tym, jak to się wszystko potoczy. Jeśli pierwsza część się Wam podobała, to mogę powiedzieć, że Wybraniec powinien przypaść Wam do gustu jeszcze bardziej. Może seria nie jest arcydziełem, ale warto się z nią zapoznać i spędzić kilka miłych dni.

„Day, ów chłopiec z ulicy, którego całym bogactwem było brudne ubranie i szczerość w oczach, zawładnął moim sercem. Jest najpiękniejszy na świecie, zarówno ciałem jak i duszą. Jest srebrnym błyskiem w świecie ciemności. Jest moim światłem”.
0 0
Dodał:
Dodano: 14 V 2013 (ponad 12 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 233
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Anka
Wiek: 27 lat
Z nami od: 15 V 2012

Recenzowana książka

Legenda. Wybraniec



Day i June, chcąc ratować Edena, dołączają do Patriotów. Elektor Primo umiera. Władzę obejmuje jego syn – Anden. Kim jest? Wrogiem czy wybawcą? Przywódca Patriotów jest pewien odpowiedzi i wierzy, że tylko krwawa rewolucja może uratować kraj. Day i June muszą podjąć decyzję, po której stronie barykady stanąć. Day i June docierają do Vegas w chwili, kiedy staje się coś nieprawdopodobnego: Elekto...

Ocena czytelników: 5.23 (głosów: 19)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0