I kolejna lektura dla naszych małych czytelników. Wiem, że opowiadania z czworonogami są mile widziane w biblioteczce kilkulatków, zatem już śpieszę się, by zachęcić Was do kolejnej książeczki, która z pewnością spodoba się Waszym maluszkom. Tym bardziej, że nasz mały bohater jest nie tylko bardzo przyjaznym zwierzaczkiem, ale również niezwykle zabawnym i pomysłowym psiakiem. Ale o tym dowiecie się czytając książkę
Ja oczywiście jak zwykle postaram się w skrócie przybliżyć Wam treść tego opowiadania. Nie zdradzę Wam poszczególnych przygód Tigusa, bo potem nie mielibyście żadnej satysfakcji z czytania znając już jego małe psoty. Ale z pewnością zainteresuje Was to, że książka ta to nic innego jak pamiętnik pisany, przez naszego czworonożnego przyjaciela. Tigus dokładnie i regularnie opisuje nam swoje przygody, a jego sposób postrzegania wielu sytuacji z codziennego życia jest naprawdę zabawny.
Poza tym piesek ten ma bardzo dobre serduszko. Już na samym początku książki zaprzyjaźnia się z bezpańskim koczisem (czyli kotkiem), któremu za wszelką cenę stara się pomóc. Na początek dzieli się z nim swoimi posiłkami, a potem obmyśla przebiegły plan dziki, któremu kotek trafia do jego własnego domu. Opiekunowie Tigusa szybko przygarniają nowego czworonożnego domownika i darzą go wielką sympatią. A nasz piesek nie tylko nie jest zazdrosny, ale także cieszy się, że ma przyjaciela. To jednak nie jedyny zwierzak w okolicy, któremu Tigus pragnie pomóc. Wkrótce poznacie także przesympatyczną, nieco ślepą i głuchą kózkę oraz innych przyjaciół pieska. Jestem pewna, że polubicie ich równie bardzo jak ja i moja córeczka
Ale jak sugeruje nam tytuł tej książeczki, Tigus jest także dość psotnym zwierzaczkiem. Jednak wierzcie mi, że piesek ten wcale nie jest złośliwy czy niegrzeczny! Absolutnie nie! Jego psoty wynikają raczej... z przypadku. Przecież jak taki mały piesek może sam zdjąć swoją piłeczkę z bardzo wysokiej półki w piwnicy? Albo skąd mógł wiedzieć, że zabawa w skakanie skończy się porozrzucanym drzewem i opiekunem lądującym w malinach? Takich wydarzeń jest tu oczywiście znacznie więcej i z każdą następną stroną książka staje się coraz bardziej zabawna
Jak już wspomniałam - jest to pamiętnik. Jej autorem jest zwierzaczek, więc nie znajdziemy tu żadnych konkretnych dat czy dni tygodnia. Piesek rozpoczynając każdy następny wpis do zeszytu pisze jedynie "nieco później", "dużo później", "po kilku dniach" itp. W ten sposób daje nam do zrozumienia ile czasu minęło od ostatniego wydarzenia bez znajomości kalendarza
Uważam, że sam pomysł ujęcia przygód małego psiaka w formie pamiętnika głównego bohatera to bardzo fajny pomysł. Dzięki temu mały czytelnik poznaje świat widziany oczami tego małego przyjaciela. Wiadomo, że ludzie nieco inaczej postrzegają niektóre sytuacje. Tymczasem tutaj dowiadujemy się wszystkiego z tzw. "pierwszej ręki". To miła odmiana dla naszych maluchów
Dodam także, że książka jest bardzo ładnie wydana. Okładka jest twarda, a wewnątrz znajdziemy gruby, kredowy papier. Ilustracje są wykonane przez znanego nam wszystkim rysownika E. Lutczyna. Nie muszę Wam zatem pisać jakie są fajne
(Szkoda tylko, że jest ich tak strasznie mało!!!). Ma jedynie zastrzeżenia do czcionki. Uważam, że książka byłaby fajną lekturą do samodzielnego czytania dla dzieciaczków, które dopiero rozpoczynają przygodę z literaturą. Jednak tu czcionka może stanowić niewielki problem. Choć jest spora i dość czytelna, to jednak czasem miewa takie dziwne zawijaski. Początkowo może to nieco zniechęcić dziecko, ale z czasem sądzę, że nie powinno stanowić problemu.
Ogólnie książka mi się podoba. Uważam, że warto po nią sięgnąć. Polecam
Recenzja z bloga:
http://ksiazeczki-synka-i-coreczki.blogspot.com/2013/05/psik...