Do tej pory nie znałam twórczości Davida Rosenfelta. I przyznaję, że pewnie bym nie poznała, gdyby nie ta śliczna okładka. Będąc w bibliotece rzuciła mi się w oczy i postanowiłam lepiej poznać głównego bohatera - golden retrievera.
Andy Carpenter jest z zawodu prawnikiem, który nie lubi się przemęczać. Po odziedziczeniu sporej sumki nie zajmuje się błahymi sprawami. Można by rzec, że jest upośledzony zawodowo. Razem ze swoim wspólnikiem Kevinem prowadzą fundację dla zwierząt, która szuka dla zwierzaków nowych domów.
Pewnego dnia do schroniska trafia pewien golden retrevier, który pogryzł właściciela i według prawa powinien zostać uśpiony. Jednak Carpeneter po bliższym poznaniu psa postanawia stać się jego nowym właścicielem. Jednak z punktu prawa nie jest to proste i pies staje się klientem Andy'ego. Broni go twierdząc, że był ofiarą przemocy. I tak pies dołącza do życia prawnika.
Życie toczy się spokojnie do czasu, gdy na spacerze pies rzuca się na pewną kobietę. Okazuje się, że jej brat był wcześniejszym właścicielem psa, ale niestety siedzi niesłusznie jak twierdzi w więzieniu. Sprawa dotyczy rzekomo zamordowania narzeczonej na łodzi, jednak osadzony nie wiele pamięta ze zdarzenia, gdyż został znaleziony nieprzytomny. I tak Carpentere rozpoczyna nową sprawę, jednak będzie czyhało na niego wiele pułapek, a także znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
A co pies ma z tym wszystkim wspólnego?O tuż pies był świadkiem morderstwa i uznany został za zmarłego. I niemożliwie, że w trakcie burzy przepłynął spory kawałek do brzegu, gdyż miał metal w nodze po złamaniu. Więc, kto wtedy zabrał i co działo się z nim do tej pory, kiedy trafił do prawnika? Jest jeszcze jedna sprawa, któregoś dnia podczas prowadzenia śledztwa z domu prawnika znika pies. Komu tak zależy na tym psie? Zagadka jest zaskakująca.
Z czystym sumieniem mogę polecić ten znakomity thriller prawniczy, który jest napisany z pewną dawką humoru, ale jednocześnie jest w nim wiele nieprzewidywalnych zwrotów akcji i trzyma w napięciu do ostatniej strony. Pies zyskał moją pełną sympatię i nie pozostaje mi nic innego, jak wystawić maksymalną ocenę.
Recenzja została również opublikowana na moim blogu:
http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/2012/12/swiadek-na-cz...