Zanim napiszę na temat przeczytanej "Bajki" dla dzieci, chciałabym wyjaśnić czym powinna charakteryzować się książeczka wydana dla najmłodszych czytelników.
Otóż literatura piękna może spełniać doniosłą rolę w poznawaniu świata i człowieka, w kształtowaniu postaw swych czytelników, a szczególnie dzieci i młodzieży. Nie można jednak zapominać, że baśń i bajka służy przede wszystkim pogodnej rozrywce, ma bawić pięknym, bogatym słowem. Prawie wszystkie utwory napisane dla dzieci zawierające elementy fantastyczne określane są mianem bajki.
Oczywiście większość z nas czytelników, pedagogów, a przede wszystkim rodzicom zależy aby, nasze pociechy wynosiły ze słowa czytanego jak najwięcej wartościowych lekcji.
Czego mogą się nauczyć z "Bajki" o wiewiórze Nestelu i jego jakże interesujących przygodach podczas wyprawy w poszukiwaniu wymarzonego lasu?
Postaram się przedstawić najbardziej "wartościowe" fragmenty, które wprawiły mnie w osłupienie. W negatywnym tego słowa znaczeniu.
Rozmowa Wiewióra z pewnym Szpakiem, bardzo interesująca, wszakże, słownictwo z najniżej półki:
" -Widać,że jesteś jeszcze smarkacz. Każdy zna tego Jemsa! Nie wiedziałem,że są jeszcze na tym świecie ciołki , co są tak nie na czasie! "
"Bylem przez cały następny dzień zszokowany, że taki tłumok coś takiego wykombinował"
Nadmienię,że mamy do czynienia z tekstem kierowanym do małego człowieka, cóż widać wchodzi nowa "moda" w dopuszczalnym słownictwie względem dzieci.
Wyzwiska można ominąć, jeżeli czytamy swoim pociechą, starszym dzieciaczkom wyjaśniamy,że takie określenie nie powinno się znaleźć, widać autor się pomylił... Jednak w jednym zdaniu można przez "przypadek" użyć epitetu. Co zrobić gdy występują one w co drugiej stronie? Mało tego treść, czy też przekaz dla mnie, osoby dorosłej stanowił nie lada zagadkę. Poznajemy wiewióra, jest młody co za tym idzie nie doświadczony. Może popełnić w swym życiu błędy, ale gdzie nauki, wskazówki? Oczywiście są!
Bardzo dobitne, oto kilka z nich...
Dla nie wtajemniczonych, zamieszczony fragment dotyczy rozmowy dwóch lisów z dzikim króliczkiem.
"- Nie powiem! - odpowiedział królik.
- Wykręcaj mu uchole, Fred! Mocno mu wykręcaj!
- Aua, aua! To boli! - wykrzyczał przeraźliwie dziki królik, któremu mniejszy z lisów o mało nie wyrwał ucha"
"- Oż Ty Ferd! , ukręć mu te wstrętne wielkie uchole! Nikt nie będzie pluł pod nogi królowo lasu!"
Oczywiście są to zdania wyjęte z kontekstu, całość przedstawia się znacznie gorzej, ponieważ maltretowanie stworzenia trwa przez kilka stron, co ma ono na celu? Jakie można wynieść nauki?
Może chodzi o promowanie sadyzmu wśród zwierząt? Przecież dziecko słuchając odnotowuje w pamięci poszczególne, te najbardziej "ciekawe" wątki by później sprawdzić jak "to" wygląda w praktyce.
Była chwila gdy zaczęłam się zastanawiać czy owa książka, nie została przez przypadek wpisana do działu dziecięcego. Niestety się nie pomyliłam, ten jeden raz chciałam być w błędzie by dalej móc czytać ze spokojem sumienia... Lecz dalej było już tylko gorzej.
"- Jak babcię kocham!Ty, wiewiór jesteś trzepnięty! W wariatkowie powinno się Ciebie zamknąć. Zastanawiam się, czy tobie odbiło, gdy zrozumiałeś,że dziś umrzesz, czy masz tak od urodzenia?
- Od chwili narodzin tak mam, Szczawiku i jest nieuleczalne.
Nie zmieniaj, mądralo, tematu. Czekam na opowieść. "
"- Lecz się maleństwo. Radzę ci z dobrego serca: lecz się, wariatko!
- Przeproś natychmiast!
- Nie mam za co. Taka jest prawda. Przeskoczyło ci coś w główce!
- Przeproś łachudro.Nie pozwolę, by mnie takie zero obrażało.
Jak Ci przyłożę, to cię mamusia nie pozna.
- Ty mnie przeproś wariatko . Jeśli jeszcze raz mnie obrazisz to oberwiesz.
- Wiesz wiewiór, jesteś głupi . Twoja cała rodzina to na bank rodzina głupoli."
Tego typu przepychanek słownych jest mnóstwo! Od początku do samego końca nasuwało się w mojej głowie pytanie, dla jakiego odbiorcy była kierowana treść tej "Bajki" ? Czy autor na prawdę żyje w przekonaniu,że coś takiego powinno się znaleźć na dziecięcych półkach i o zgrozo czytanych? Czego mają nauczyć te wszystkie rozmowy rodem z ulicy? Pozostaje sprawa zakończenia, nie chcę zdradzać, chyba,że ktoś zechce. Jednak nie mogę pozostawić go bez komentarza. Miałam maleńką nadzieję,że może chociaż ono uratuje całość. Z przykrością muszę przyznać,że było przysłowiowym gwoździem.
W żadnym wypadku nie pozwolę swoim dzieciom w rodzinie, ani znanym mojej osobie,aby sięgnęły po ten wytwór. Odradzam każdemu rodzicowi.