Powieść "Między niebem a ziemią" przypomina mi "Chatę" Williama P.Younga. Jest fascynująca, ale tak trudno określić, gdzie zaciera się cienka granica pomiędzy fikcją, a rzeczywistością.
James Twyman opowiada nam o swojej żonie, która została zamordowana w swoim mieszkaniu. Właściwie była jego byłą żoną, ale nadal łączyła ich córka i bliskie kontakty. Linda umarła w pokoju córki, jednak w chwili śmierci nie była sama.
James przez długi czas ciężko przeżywał jej śmierć, jednak znaki, które otrzymywał utwierdzały go, że Linda nadal jest obok niego. Kiedy z córką i prochami Lindy opuszczał Chicago nieomal nie doszło do wypadku w górach. Mało brakowało, a samochód stoczyłby się ze zbocza. Cudem udało im się uniknąć śmierci.
Po kilku latach, James postanowił wrócić w to miejsce. Coś go przyciągało... kiedy dotarł na miejsce poczuł jakby cofnął się w czasie. I spotkał Lindę.... młodą, taka jak ją poznał przed wielu laty.
Cud czy sen? Tego nikt nie wie......
To, co spotkało Jamesa jest niezwykłe i takie nierzeczywiste. Wiadomo, że kiedy odchodzi bliska nam osoba, często czujemy jej obecność, ale nie jest nam dane ją zobaczyć. James nie tylko zobaczył Lindę, ale mógł z nią porozmawiać i wyjaśnić pewne sprawy, mógł jej dotknąć i ... pożegnać się.
Pewnie jest gdzieś takie miejsce, gdzie stykają się dwa światy - bardzo chciałabym kiedyś je znaleźć.
Mam w głowie mnóstwo pytań i myśli, które kłębią się po lekturze tej powieści. Powieść Jamesa Twymana otwiera pole naszej wyobraźni. Przeczytajcie ją i sami oceńcie, co jest prawdą, a co nie.... A może wszystko jest prawdą?....
Jedno jest pewne:
..." Miłość jest jedyną wartością, którą nosimy w sobie cały czas, i ją zabieramy właśnie do każdego świata, do którego przechodzimy." ....
Zatem do zobaczenia za jakiś czas, po drugiej stronie - między niebem a ziemią .....
http://markietanka-mojeksiazki.blogspot.com/2013/05/miedzy-n...