Trzecią już część serii poznajemy z perspektywy Jory'ego i Barta, którzy żyją w pozornie szczęśliwej rodzinie. Pozornie, bo w rzeczywistości ich świat w dużej mierze składa się z nieustającego pasma kłamstw. Ich rodzice ukrywają mroczny sekret i nadal stawiają czoła jego następstwom. Jory zdawał sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak, choć miał nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Cała historia skupia się głównie na młodszym z braci - Barcie. Jest to dość nieporadny, wiecznie naburmuszony chłopiec pełen kompleksów. Brak znajomych wynagradza sobie ucieczką w swój wyimaginowany świat, gdzie może być każdym. Niby zwyczajna rzecz, jednak jest też coś niepokojącego... Bart często myśli o śmierci i ma świadomość jak wielu członków jego rodziny już nie żyje. Jako scenerię swoich zabaw często wybiera pełne niebezpieczeństw miejsca, a bywa też, że sam jest tym, który zabija. Poza tym wciąż sprawia kłopoty i rani uczucia najbliższych. Sytuacja dodatkowo pogarsza się po pojawieniu się w sąsiedztwie pewnej staruszki, która wkrótce staje się dla Barta bardzo ważna i zdaje się wiedzieć całkiem sporo o przeszłości jego rodziców...
"- A dlaczego ty wszystkich lubisz?
- Nie lubię. Ale uśmiecham się do ludzi i udaję, że ich lubię. Być może lepiej by było, gdybyś nauczył się od czasu do czasu zakładać maskę na twarz."
Jak bardzo można być podatnym na wpływ innych? Jaki skutek wywrze na Barcie obecność w sąsiedztwie starszej damy i jej wiekowego lokaja? Do czego może być zdolny dziesięciolatek? Ile jeszcze osób będzie musiało cierpieć za błędy swoich przodków?
Zaczynając tę książkę obawiałam się, że po tak długiej przerwie nie uda mi się znów wciągnąć w tą historię. Stało się jednak inaczej. Muszę przyznać, że obserwowanie wewnętrznej przemiany Barta było fascynujące, ale też niepokojące. Współczułam też Jory'emu, który tak wytrwale próbował pomóc swojemu bratu i rodzinie.
"A jeśli ciernie", tak jak jej poprzedniczki, jest powieścią bardzo przytłaczającą. W bardzo dosadny sposób pokazuje, jak duży wpływ na dorosłe życie mogą mieć traumy z dzieciństwa. Mamy okazję przekonać się jak głęboko tkwią one w Chrisie i Cathy. Tak jak w pierwszej części mamy tu spaczone poczucie religijności, które nie przynosi nic dobrego. Kolejny raz zdarzało mi się przerywać lekturę, aby po chwili zdać sobie sprawę, że bez przerwy zastanawiam się nad dalszym rozwojem akcji.
"Nie dziwiło mnie to, co mówił lokaj, oprócz tego, co powiedział o kobietach. Nie wiedziałem, że są tak nikczemne. Zawsze to podejrzewałem, lecz nigdy nie byłem tego pewien."
Mimo wielu aspektów, za które można tą książkę wychwalać, nadal uważam, że ta historia mogłaby skończyć się na drugiej części. Niektórzy mogą uznać, że jej ciąg dalszy był pisany na siłę, choć nie do końca się z tym zgadzam. Obecność kolejnych części pokazuje, jak bardzo rozłożone w czasie mogą być skutki kiedyś popełnionych błędów, pokazuje, że cierpią na tym nie tylko ci, których to bezpośrednio dotyczy. Sama nie wiem, czy chcę sięgnąć po kolejną część, czy będę miała siłę, aby być świadkiem kolejnych błędów lub całkiem zamierzonych działań, które mogą być tak tragiczne w skutkach. Nie wiem, czy chcę się przekonać na jakiego człowieka wyrośnie Bart... Czas pokaże.
recenzja z mojego bloga:
http://krople-szczescia.blogspot.com/2013/05/v-c-andrews-jes...