Zbrodnia towarzyszy człowiekowi od zawsze, nie da się od niej uciec, zawsze jest tuż obok, tak jakby stanowiła mroczne alter ego ludzkiej natury. Łatwo zapomnieć o niej, uznać, że nie istnieje albo dotyczy innych nie nas, aż do momentu kiedy stajemy z nią twarzą w twarz. W takiej chwili przypomina się pierwsze z nią spotkanie i pytanie czy obecne będzie ostatnie? Jest zbrodnia, więc musi być i sprawca oraz motyw, jaki połączył zbrodniarza z ofiarą, w tym wszystkim brakuje kogoś jeszcze - osobę, której zadaniem będzie odnalezienie tego kto stoi za zbrodniczym czynem i powodu nim kierującego, kiedy odbierał komuś życie. Czasem trzeba z pozornie niezwiązanych ze sobą fragmentów ułożyć morderczą mozaikę, w jakiej jest miejsce na ludzkie pragnienie zdobycia tego czego się pragnie i to za wszelką cenę.
Bampton nie wyróżnia się niczym wśród miasteczek średniowiecznej Anglii, ludzie żyją w nim zgodnie z porami roku oraz dniami wyznaczanymi przez wschody i zachody słońca. Dzień po dniu pracują ku chwale najwyższego, by wypełnić obowiązki wobec dziedzica oraz związać koniec z końcem we własnym obejściu. Proste życie, w jakim wszystko ma swoje miejsce i czas, płynące jak miejscowy strumień szybko i bez zbędnych przeszkód, aż do chwili kiedy natrafia na przeszkodę w postaci ... zwłok. Śmierć nie jest niczym nadzwyczajnym, przychodzi często i nie dziwi zbytnio nikogo, ale gdy nie jest naturalna to sprawa nie jest już tak oczywista. Przed mistrzem Hugh z Singleton kolejna zagadka do rozwiązania. Chociaż to, co przytrafiło się Alanowi wygląda na zgon z powodu napaści dzikiego zwierzęcia wcale nie jest takim w rzeczywistości. Po pierwsze o wilkach nie słyszano w bliższej i nawet dalszej okolicy od kilku dziesięcioleci, niedźwiedzia takoż nikt nie ogląda poza polowaniami i głuchą knieją, a po drugie pewne ślady każą sądzić, że za tą zbrodnią stoi raczej dwunożna istota. Jednak nie tak łatwo wskazać mordercę, bo tropy dość nikłe i nikogo wyraźnie nie wskazują, lecz od czego spostrzegawczość Hugh i jego zapał do odkrywania tajemnic? Spokojne włości lorda Gilberta Talbota mają też i ciemniejsze strony, które znowu przyjdzie odsłonić jego rządcy.
Jak się okazuje w cieniu małej kaplicy św. Andrzeja żyje nie tylko duchowny John Kellet, także inni są związani z tym poświęconym miejscem. Dochodzenie nie jest łatwe, no i nie stanowi głównego zajęcia Hugh. Jednak pomiędzy zabiegami chirurgicznymi, pilnowaniem pracy siewców grochu i zapędzaniem owiec na nowe pastwisko, znajduje się czas na szukanie tropów związanych ze śmiercią Alana. Powoli obserwacje miejscowej ludności dają efekty, czasem wystarczy spojrzeć na prowadzone prace w przydomowym ogrodzie, a czasem na twarze ludzi lub na to, co mają na nogach. Niby nic, ale w ostatecznym rozrachunku wszystko się liczy, dodatkowym dowodem obrania właściwej drogi jest także pewne bardzo nieprzyjemne i dotkliwie bolesne spotkanie w nocy. Ale widać już światełko w tunelu, chociaż w krwawym jest ono kolorze, kolejne zabójstwo wydaje się nie mieć związku z pierwszym, lecz Hugh ma całkowite inne zdanie czy słusznie? Jaką rolę odegrał rządca i chirurg lorda Talbota w tej zbrodni? Podwójna zabójcza zagadka wymaga dużej uwagi ze strony prowadzącego śledztwo, a inne sprawy również zaprzątają jego uwagę, jak chociażby wdzięki pewnej uroczej sklepikarki z Oxfordu czy też dziecka, któremu pomogło się, a jakie stało się piękną dziewczyną. No, a nocna wyprawa przynosi więcej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać, dworskie lochy w końcu będą mieć odpowiednich lokatorów ...
Drugie spotkanie ze średniowiecznym chirurgiem oraz detektywem Hugh z Singleton okazuje się mieć przebieg jeszcze bardziej intrygujący niż pierwsze. Po raz kolejny średniowiecze pokazuje trochę inne oblicze niż mogłoby się wydawać. Zamiast życia w cieniu chorałów gregoriańskich i danse macabre jest egzystencja w jakiej nie brak zagadek, tajemniczych zbrodni oraz sekretów, dość niechętnie odkrywanych przed obcymi. Autor postawił na autentyczność realiów i dzięki temu czytelnik ma wrażenie, że czyta zapiski z wydarzeń, które miały miejsce dokładnie w tym czasie, a nie w innym. Nie można zapomnieć o samych bohaterach, bo oni wraz z intrygą, jakiej są uczestnikami, grają główna rolę. Są dziećmi swojej epoki, ze wszystkimi jej wadami i zaletami, posługują się narzędziami znanymi w średniowieczu i wiedzą wtedy dostępną. Działają na podstawie tego co jest im wiadome, krok po kroku starając się odkryć motyw oraz sprawców zbrodni. Jedyną przewagą jaką mają to ich umysł, spostrzegawczość i otwartość na to co nowe i nieoczywiste. Hugh już nie jest nowicjuszem w swoim fachu, jego życie uległo zmianom, a kolejne już czekają by pojawić się w nim. Następne perypetie średniowiecznego chirurga zapowiadają się równie interesująco, co dwie dotychczas opisane historie. Średniowiecze w wydaniu Melvina R. Starra to nie mrok i zabobon, lecz życie wcale nie tak odległe od współczesnego, lecz z własnym charakterem, który został zachowany w żywej postaci, a muzealnej posągowości. Prawdziwemu detektywowi, niezależnie od epoki, niewiele potrzeba by odkrył prawdę, ale czasem przydaje się twarda głowa, ciekawość świata i patrzeniu tam, gdzie inni boją się zajrzeć.