Czar miłości

Recenzja książki Czar miłości
Święta Bożego Narodzenia- to na nie czeka większość z niecierpliwością. Czekamy na dom pachnący piernikiem, choinką, na tą krzątaninę przed świąteczną, na dzielenie się opłatkiem przy stole, szczere płynące z serca życzenia, wspólne śpiewanie kolęd. A później na tą ekscytację przy rozpakowywaniu prezentów. Jednak czy to nie jest za bardzo wyidealizowane?

Theodora, to 93 letnia nestorka rodziny. Dom w którym mieszkała jeszcze jej prababka, a ona mieszka w nim od urodzenia, zamieszkuje wspólnie ze swoją córką Barbarą i zięciem Clelandem. Szczerze powiedziawszy to jest szczęśliwa, że jej wnuki wraz z rodzinami mieszkają oddzielnie.
Theodora opowiada nam 3 dni przedświąteczne. Jest zniesmaczona zachowaniem swojej rodziny, ich nieprzywiązaniem do tradycji, ich ordynarnym zachowaniem wobec siebie. Podświadomie wie, że po części to jest również jej wina, Postanawia to zmienić, tylko czy jej się to uda?
Dość często w opowieści wraca do swojego dzieciństwa, do wspólnego przygotowywania świąt, gdzie każdy miał swoje obowiązki i nikt nie kręcił nosem.
Na szczęście dla nestorki, zjawia się w magiczny sposób Pearl, jej ukochana gospodyni z dzieciństwa, która posiadając- z racji wieku oraz jakichś koligacji tam wysoko_ trochę magii postara się pomóc Theodorze.

"Czar miłości" to książka posiadająca pewnego rodzaju klimat, w tym wypadku klimat i magię świąt. Odczuwa się to już od pierwszej strony, od pierwszych słów poprzez opowieść Theodory przenosimy się do jej rodzinnego domu. Jednak lepiej czujemy się w tym domu z dzieciństwa, pełnym ciepła, miłości i zapachów, niż tym obecnym w którym króluje obłuda, kłamstwo i przepychanki słowne.
Zakochałam się w tej historii od początku i pomimo, że to nie odpowiednia pora roku na zapoznanie się z lekturą, to magia wciągnęła mnie całkowicie. Autorka bardzo umiejętnie nakreśliła historię. Nie da się tej historii przyporządkować np. pod konkretny okres w dziejach, jest ona bardzo aktualna. W XXI wieku pędzimy, na nic nie mamy czasu, nie zwracamy uwagi na "drobnostki", nie przywiązujemy uwagi do magii świat. Jedynie jako dzieci odczuwamy ten klimat, oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę, na prezenty, wierzymy w świętego Mikołaja. Niestety z biegiem naszych lat magia ta zanika a wszystkie przygotowania stają się tylko lub aż obowiązkiem. A życzenia jakie sobie składamy? Czy szczera jest odpowiedź "na wzajem"? Czy naprawdę nie stać nas na kilka szczerych płynących prosto z serca słów?
Jednak tak naprawdę święta to nie tylko prezenty, to magia to całokształt przed, w trakcie i po, to wspólne spędzanie czasu z rodziną.

Książka niewielkich rozmiarów a porusza bardzo istotny temat, który daje do myślenia. Autorka oprócz pięknie skonstruowanej historii podzieliła się z czytelnikiem również przepisami rodzinnymi, o których wspomina w opowieści.

Recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://zksiazkawdloni.blogspot.com/2013/04/czar-miosci-dorot...
0 0
Dodał:
Dodano: 29 IV 2013 (ponad 12 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 259
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 41 lat
Z nami od: 25 IV 2013

Recenzowana książka

Czar miłości



Theodora jest głową rodziny, która stanowi tak naprawdę zbieraninę niereformowalnych głupców. I chociaż udało się jej wreszcie zgromadzić ich wszystkich pod jednym dachem, nic nie zapowiada, by to Boże Narodzenie miało w czymkolwiek przypominać dostatnie, swojskie święta jej dzieciństwa. Gdzie się podziały czasy stołów uginających się od domowej roboty smakołyków, pięknych choinkowych ozdób i dług...

Ocena czytelników: - (głosów: 0)