„Jeśli coś kochasz, pozwól temu odejść. Jeżeli nie wróci, to znaczy, że nigdy nie było twoje.”
„Jutro: Cienie” to już szósta a zarazem i przedostatnia część serii. Mija rok od rozpoczęcia wojny. Po udanej akcji na lotnisku, Ellie, Fi, Homer, Kevin i Lee przebywają w Stratton. Chronią się w domu babci Ellie. Czują się tam bezpiecznie, nie zagrażają im patrole. W pobliżu mieszka też grupa dzieci, które mieliśmy okazję poznać w poprzedniej części. Bohaterowie pragną wrócić do Piekła, ale wiedzą, że byłoby to zbyt ryzykowne. Pragną, a w szczególności Ellie, pomóc tym zdziczałym dzieciom.
„W sumie jedyne rzeczy, które mają w życiu znaczenie, są cholernie proste. Rodzina, przyjaciele, bezpieczeństwo i zdrowie.”
Tę część przeczytałam bardzo szybko. Pan Marsden odrywa się od schematu. Już raz to mu się zdarzyło. Nie było tej monotonii, ciągłego zabijania i akcji. Teraz na bohaterów czeka zupełnie nowe wyzwanie. Muszą zaopiekować się dziećmi. Te maluch przez rok wojny nauczyły się nie ufać ludziom, stały się bardzo pomysłowe. Czasami sama zazdrościłam im sprytu. Każde z nich ma przerażającą historię do opowiedzenia. Autor ukazuje jak ważna jest pomoc innym, troska o przyjaciół. Oczywiście, nie zabrakło akcji. Czasami drżałam o życie bohaterów. Autor w tej części bardzo zaskakiwał. Tak samo z zakończeniem. W poprzednich częściach bohaterowie siedzieli w swoich kryjówkach rozmyślając o swoich czynach, a tym razem mamy zapowiedź jakiejś akcji. Nie mogę doczekać się finiszu całej tej historii.
„Wygląda na to, że tylko cierpiąc, potrafimy zobaczyć, co jest naprawdę ważne.”
Moja ocena: 5/6
Źródło:
http://magiczneksiazki.blogspot.com/