"W przeszłości każdego z nas są rzeczy, o których chcielibyśmy zapomnieć. Czasem udaje nam się uciec przed błędami młodości. A czasem nas one dopadają."
Jako romantyczka od urodzenia, nigdy nie mam dość książkowych historii miłosnych. Gdy do tego w fabule pojawia się kot, jestem krótko mówiąc w całości kupiona. Od dłuższego czasu mam szczęście w czytanych przeze mnie debiutach, które okazują się strzałem w dziesiątkę. I tym razem trafiła mi się wyjątkowa powieść obyczajowa.
Kasia Bulicz-Kasprzak to laureatka konkursu literackiego organizowanego przez Naszą Księgarnię, dzięki któremu mogła spełnić swoje marzenie o wydaniu pierwszej książki. Autorka od dziecka wykazuje uzależnienie od czytania i pisania, posiada w swojej kolekcji osiem tysięcy tytułów. Na co dzień mieszka w Sulejówku, zajmuje się wychowaniem syna oraz biega w maratonach. Jej debiut został bardzo gorący przyjęty przez czytelników, a w przygotowaniu już kolejna książka autorki pt. "Nalewka zapomnienia".
Joanna Poraj wykłada literaturę angielską na uniwersytecie. Bohaterka mieszka w Warszawie, pozostając w trzyletnim związku z zamożnym menadżerem Łukaszem. Pewnej nocy dzwoni do niej matka, mieszkająca w Stanach Zjednoczonych z informacją o śmierci ciotki Wandy. Jak się okazuje Joasia niespodziewanie zostaje jedyną spadkobierczynią jej majątku, w postaci mieszkania w starej kamienicy oraz… kota. Bohaterka celem załatwienia spraw spadkowych, wyjeżdża do rodzinnej miejscowości, gdzie poznaje przystojnego notariusza Szymona, oraz spotyka od lat niewidzianą znajomą ze szkolnych lat - Dorotę. Opiekę nad Joasią roztacza również sąsiadka z góry, ciocia Lucynka. Joanna wracając do rodzinnych stron, powraca również do niedokończonych spraw ze swojego życia.
Powieść Kasi Bulicz-Kasprzak posiada specyficzny klimat. Klimat, który zauroczył mnie od pierwszej strony. Cała historia Joasi napisana jest w humorystycznym tonie i przy wielu wątkach pojawi się na waszych twarzach uśmiech. Dosyć dobrze na tle całej powieści wypadają również lekkie dialogi wkomponowane w fabułę. W dużej mierze to właśnie kreacja bohaterów, jakich stworzyła autorka, podziała na mój pozytywny odbiór powieści. Postacie występujące w książce są bardzo różnorodne i charakterystyczne, a wraz z nimi pojawia się wiele wątków pobocznych, które zasługują na zainteresowanie czytelnika.
Oryginalnym pomysłem było wplecenie w fabułę monologów kota nieżyjącej ciotki Wandy. Fragmenty te niezmiernie rozbawiały moją osobę, gdyż nazewnictwo jakie stosował zwierzak w swoich obserwacjach otaczającego go świata, były bardzo dowcipne. Od tego czasu zastanawiam się jak mój kot interpretuje zachowanie się ludzi. To było naprawdę inspirujące doświadczenie. Dość ciekawym wątkiem są również stare listy do ciotki z czasów II wojny światowej. Listy, które skrywają tajemnicę sprzed lat.
Książka "Nie licząc kota, czyli kolejna historia miłosna" jest z pewnością powieścią obyczajową. Autorka poprzez swoistą kreację fikcji literackiej, skłania czytelnika do chwilowych refleksji nad przemijaniem, błędami z przeszłości czy życiowymi wyborami. Główna bohaterka nie potrafi do końca zorganizować sobie życia. Pozornie wszystko jest poukładane, jednakże pod tą warstwą kryje się niezdecydowanie, wątpliwości oraz powracająca stale przeszłość. Wyjazd do miejsca, które niesie ze sobą wiele wspomnień, może stać się lekarstwem bądź trucizną, w zależności do zastosowania.
Możecie powiedzieć, że wszystko to już było. W literaturze znajdziecie mnóstwo wątków dotyczących pierwszych miłości z młodzieńczych lat, oddziaływania błędów z przeszłości na obecne życie czy starych, niezrozumianych za życia ciotek. Jednakże każda taka historia niesie ze sobą nutkę subtelności i uroku. Autorka celowo w podtytule swojej książki nazywa swój debiut kolejną historią miłosną. Kolejną, która zauroczyła mnie na kilka godzin, potrafiąc odizolować od otaczającego wokół świata. Wraz z bohaterką powróciłam do rodzinnych stron uporządkować stare sprawy. Wraz z bohaterką mieszkałam w starej, powojennej kamienicy w otoczeniu ciekawskiej sąsiadki i kota-widmo. Możecie powiedzieć, że to banał. Dla mnie była to fascynująca przygoda. Z niecierpliwością czekam na kolejną książkę Kasi Bulicz-Kasprzak. Mogę powiedzieć jedno: Brawo Kasiu! Zyskałaś kolejną fankę swojej twórczości.
"Kolekcjonuję historie. Piszę książki, żeby zwyczajne życie innych było równie fascynujące jak moje."
http://subiektywnie-o-ksiazkach.blogspot.com/