„Pamiętam, że kiedyś Robyn powiedziała: „Mówienie o sobie może być przejawem egoizmu lub szlachetności.” Gdy zapytałam, co to znaczy, wyjaśniła: „Jeśli nigdy nie mówisz o sobie, o swoich problemach i tak dalej, jesteś egoistką, bo nie dajesz przyjaciołom szansy, by ci pomogli. A jeśli gadasz o sobie bez przerwy, jesteś samolubna i nudna".”
Inwazja trwa już około dziesięciu miesięcy. W poprzedniej części bohaterom misja wysadzenia lotniska nie powiodła się, lecz tym razem, dzięki zupełnemu przypadkowi dostają się do środka i niszczą je. Kevin cały czas boi się, najchętniej wróciłby do Nowej Zelandii. Lee nadal jest żądny zemsty i ukrywa coś przed przyjaciółmi. Ellie jest przemęczona, znajduje oparcie w Fi z którą może porozmawiać o wszystkim. Chce każdego chronić. Wszyscy wydają się być przybici ciągle trwającą walką. Mimo, iż nie mają dużo siły, nie chcą opuszczać swojej rodzinnej Australii.
"No bo jak można nienawidzić kogoś, kogo nawet się nie poznało? To chyba najgłupsze, co można zrobić."
„Jutro: Gorączka” to już piąta część cyklu. Autor wprowadza nowych bohaterów. Jest to zgraja dzieciaków, najstarsze ma może z trzynaście lat. W tej części cyklu pan Marsden ukazuje chęć walki o przetrwanie nawet u tak małych dzieci. Pomimo tego, że nie mają wielu lat muszą poradzić sobie w tak brutalnych czasach. Język książki cały czas jest lekki i przyjemny. Największy dreszczyk emocji można poczuć na początku, gdyż później akcja bardzo zwalnia. Dopiero na sam koniec znów dzieje się coś ciekawszego.
Moja ocena: 4+/6
Źródło:
http://magiczneksiazki.blogspot.com/