P.C.Cast jest jedną z bardziej znanych autorek książek młodzieżowych w Stanach Zjednoczonych. Zdecydowanie w większości kojarzymy ją po wampirzej serii "Dom Nocy", który powstał z współpracy matki z córką, Kristin. Mało kto zna więc serie "Partholon" czy "Wezwanie Bogini", a muszę powiedzieć, że są o niebo lepsze od historii Zoey Redbird.
O wiele bardziej podobają mi się książki, które P.C.Cast pisze sama. Mają nie tylko ciekawszą fabułę, ale i wydarzenia są opisane bardziej szczegółowo, a język jest nieco bardziej zaawansowany. Pojawia się więcej cytatów, które idealnie nadają się na motta. Nie mamy również wrażenia, że autorka pisze jak dla dzieci, tłumacząc wszystko tak, by nawet ta najmłodsza młodzież zrozumiała co ma na myśli. Pojawiają się również sceny erotyczne, czego w "Domu Nocy" brak.
Generalnie historia CC nie urzekła mnie jakoś specjalnie. Może jest to spowodowane tym, że nie przepadam za syrenami, co automatycznie zaowocowało oceną w dół, tym bardziej, że autorka w żaden sposób mnie do nich nie przekonała. Krótko mówiąc, poza wątkiem miłosnym, życie CC jako sierżant Sił Powietrznych USA było dla mnie ciekawsze niż jej przemiana w syrenę Undine.
Dodatkowo nie rozumiem "grozy" jaką miała wywoływać postać Sarpedona. Śmieszne jest dla mnie sposób w jaki nękał Undine, a niedorzeczności dodaje mu fakt, że zupełnie nie wiadomo skąd morskie stworzenie wzięło się na lądzie. Możemy się tylko domyślać. Ponadto uważam, że tego typu scen jest za mało. Zdecydowaną większość autorka poświęca na walki słowne Undine z opatem lub rozwijaniem wątku miłosnego między główną bohaterką i Dylanem.
Zawiodłam się także na wykonaniu. Jak początek książki zapowiadał się wspaniale, tak reszta wydaje się być nudna i monotonna. Dość dużo czasu zajęło mi przekonywanie siebie, że P.C.Cast wróci do tej pisarskiej lekkości z pierwszych stron. Czy wraca ?? No cóż przekonajcie się sami.
Na pochwałę zasługuje wątek kobiecości. Ukazanie kobiecej solidarności i bezinteresownej przyjaźni pomimo wszelkich przeciwności jest cudowne. Autorka świetnie ukazała skomplikowaną naturę każdej dziewczyny. Zwróciła uwagę na to, że nie liczy się wiek, pochodzenie czy wygląd - my kobiety zawsze powinnyśmy sobie pomagać i wspierać.
Może i "Bogini Oceanu" nie do końca mi się spodobała, ale apelując do wszystkich pań, jeśli chcecie się przekonać jak jesteśmy wyjątkowe i poczuć magię jaką władamy, koniecznie zajrzyjcie do książki
Więcej moich recenzji na:
http://life-is-short-make-it-happy.blogspot.com/