Są książki, które wywołują w człowieku tak ogromne emocje, że nie sposób powstrzymać przy nich ani gromkiego śmiechu ani ulewy łez. I wydawałoby się, że są to raczej powieści dla dorosłych. Bo przecież jesteśmy za poważni na to by przeżywać to co dzieje się w książkach dla dzieci czy młodzieży. Jeszcze nie tak dawno też tak myślałam, ale odkąd sięgam również po lektury dla kilkulatków bądź nastolatków okazuje się, że wcale tak nie jest. Wiele z tych opowiadań wywołuje u mnie równie silne emocje. Teraz zwalam winę na hormony, a co powiem za parę miesięcy?
Tak też było w przypadku tego właśnie opowiadania. W zasadzie zastanawiam się, jak zdołam napisać tę recenzję, bo moje policzki wciąż jeszcze nie przeschły od nadmiaru łez. A sięgając po nią byłam przekonana, że będzie to beztroskie opowiadanie o wielkiej przyjaźni małej dziewczynki i jej czworonoga. No cóż... Przyjaźń rzeczywiście pojawia się w tej książce, pies również. Mimo to, fabuła ów książki jest zupełnie inna.
"Mój pies Bezdomny" to historia pewnej dziewczynki, która rok temu straciła w wypadku swoją mamę. Choć początkowo wydawałoby się, że od tego momentu minęło już dość czasu by cała rodzina poukładała sobie życie na nowo, to wcale tak nie jest. Ojciec Cally wciąż bardzo przezywa ten dramat. Rozmowa o zmarłej żonie, sprawia mu tak wielki ból, że z dnia na dzień coraz bardziej zamyka się we własnej skorupie. Zaczyna żyć jakby we własnym świecie, nie zwracając uwagi na resztę rodziny. Brat dziewczynki radzi sobie całkiem dobrze. Choć z pewnością tęskni za mamą, stara się przejść z tym wszystkim do porządku dziennego. Nie okazuje swoich uczuć... A Cally? Dziewczynka strasznie tęskni za mamą. Tak bardzo, że zaczyna ją widywać w swoim otoczeniu. Tak jakby nic się nie zmieniło.
Niestety życie często rzuca nam kłody pod nogi. Wkrótce ojciec Cally ma poważne problemy w pracy przez co cała rodzina musi zmienić miejsce zamieszkania. To ogromny cios dla dzieci, które w tamtym domu czuły wciąż obecność swojej ukochanej matki... Taka zmiana wpływa negatywnie na relacje między domownikami. A szczególnie na małą Cally, której brak znajomych sprzętów związanych z matką, brak wspomnień i rozmów na jej temat sprawia tak wielki ból, że pewnego dnia dziewczynka po prostu przestaje mówić. To nie choroba, to raczej bunt i strach, że jeśli przemówi, mama przestanie ją odwiedzać. Przestanie być obecna w jej życiu...
Nie chciałabym opowiadać Wam całej książki, bo to nie to samo, co przeczytać ją samemu. Dodam jedynie, że Cally wkrótce pozna kogoś szczególnego, kto stanie się jej największym przyjacielem. Spotka też na swej drodze bardzo niezwykłe stworzenie oraz postać, która wiele zmieni w jej dotychczasowym życiu. To brzmi bardzo tajemniczo, ale takie też będzie. Zdradzę Wam również tajemnicę, że wszystko dobrze się skończy... Ale szczegóły poznajcie już sami
Ta książka jest naprawdę piękna. Pełna ciepła, miłości, przyjaźni, dobroci... Pełna tęsknoty, bólu i cierpienia.... Oddania, miłości i zrozumienia... Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, gdyż emocji jakie zawiera to króciutkie opowiadanie jest tak wiele, że nie sposób ich zliczyć. Ja nie potrafiłam oderwać się od tej lektury. Czytałam ją calutką dzisiejszą noc i jestem pod wielkim wrażeniem. Książka szalenie mi się podobała i jestem pewna, że to wspaniała lektura dla nastolatków. Wywołuje ciepełko w serduszku, uczy wrażliwości i zrozumienia... Naprawdę gorąco polecam.
Recenzja z bloga:
http://ksiazeczki-synka-i-coreczki.blogspot.com/2013/04/moj-...