Zbliża się Wigilia Bożego Narodzenia. Choinka, święta spędzone w rodzinnym gronie, wieczorki taneczne, spotkania towarzyskie, a przez ten czas trzeba zachowywać się jak na prawdziwą młodą damę przystało. Szesnastoletnia Gemma Dole opuszcza mury Akademii Specne na ferie świąteczne. Czas spędza z przyjaciółkami oraz na spotkaniach z przypadkowo poznanym, uroczym i przystojnym Simonem Middletonem. Jednak sielanka nie trwa długo. Pojawiają się dziwne i wyczerpujące wizje z trzema dziewczynami w bieli. I nie można zapomnieć o zadaniu do wykonania. Trzeba znaleźć Świątynie i zapieczętować magię. Ale jak to zrobić, jeśli nikt nie wie gdzie ona się dokładnie znajduje, a odszukanie jej nie będzie wcale takie proste, jakie się może wydawać. Nie można zapomnieć o Kirke, która kroczy za Gemmą, Felicity i Anną krok w krok. Czy nowoprzybyła nauczycielka skrywa jakieś mroczne tajemnice? Co jest tak naprawdę z Pipą? Czy dziewczyny będą na tyle silne, aby odnaleźć Świątynie? Kim jest Kirke i czy ich dopadnie? Czy Gemma będzie szczęśliwa z Simonem? Czy dziewczyna spełni swoje przeznaczenie?
W kontynuacji „Mrocznego sekretu” mamy okazję zwiedzić znaczną część Międzyświata. Centaury, Makowi Wojownicy, Niedotykalni, Grota Westchnień, Syreny to tylko jedne z wielu intrygujących postaci czy miejsc z tego dotychczas cudownego i przepełnionego magią miejsca. Nowi bohaterowie w magicznym jak i nowe osobistości w ogólnodostępnym świecie, jakim jest nasz szara, pozbawiona tych wszystkich cudowności Ziemia, gdzie niestety nie pojawia się nic, czego chcemy jak za sprawą dotknięcia czarodziejskiej różdżki. Nowa nauczycielka, pacjenci szpitala w Bethlem oraz sam Simon Middleton to tylko jedni z kilku ciekawych postaci, które odegrają rolę w powieści.
I wiktoriańska Anglia, w której akcja powieści jest osadzona .Czasy te są intrygujące i czarujące same w sobie. Dostojni młodzi dżentelmeni, skromne i ułożone młode damy to tak daleki obraz, jeśli spojrzeć na dzisiejszych nastolatków. Zachowanie, mentalność, maniery tak dalekie od tych, które prezentują w szczególności i w większości dzisiejsi młodzi panowie. Ach, jak młode i te starsze kobiety tęsknią za tak dobrym wychowaniem. Tą czarującą aurą bijącą z historii osadzonych w tych czasach można się w pewien sposób uzależnić, a ja już to zrobiłam.
„Zbuntowane anioły” to już drugi tom trylogii „Magiczny krąg”. Czy odnajdujemy w niej odpowiedzi na nurtujące nas pytania? Każdy zadaje sobie inne, więc z pewnością każdego zadowoli ona w inny sposób. Kiedy myślałam, że brak w tej części podobnej aury tajemniczości i akcji jak w pierwszej, Bray znowu mnie powaliła na kolana. Zaskoczona takim obrotem spraw musiałam na chwilę przerwać lekturę, bo nie mogłam wręcz wbić sobie do głowy to, co w danym momencie zaserwowała mi autorka. Skomentowałam to słowami „Boże.. co za książka, co ja czytam” nadal nie wierząc, czego właśnie byłam świadkiem.
Nie przypominam sobie, żeby w ostatnim czasie, któraś z książek wywołała u mnie takie emocje. I Libba nie zrobiła tego ze mną w ostatnim tomie, kiedy wszystko powinno zostać wyjaśnione, a wszystko było dla niego wielkim zaskoczeniem przy wyjaśnianiu wszystkich sekretów, które nie powinny być już dla czytelnika sekretami. Ze mną zrobiła to już w tej części i drżę już na samą myśl, co postanowi zrobić ze mną w tym wielkim, opasłym następnym tomiszczu. Końcówka naprawdę zmieniła całą ocenę tej książki, oczywiście na plus, bo raczej nie mogłaby na nic innego po mojej reakcji. Dwie pierwsze części trylogii Libby Bray oczywiście polecam, bo trudno byłoby tego nie zrobić po magicznym pierwszym i tak zaskakującym drugim tomie.
____
http://szeptksiazek.blogspot.com/