Osobowość dyssocjalna, psychopatia, osobowość antyspołeczna – zaburzenie struktury osobowości o charakterze trwałym, dotyczące 2–3% każdego społeczeństwa. Zaburzenie to wiąże się
z obecnością trzech deficytów psychicznych: lęku, uczenia się i relacji interpersonalnych. [Wikipedia]
Amerykańskie miasteczko jakich wiele w tym kraju, rok 1969. Jednym z jego mieszkańców jest młody człowiek, Ray Pye. Ray musi zawsze dostać to, co chce i nie znosi, kiedy ktoś mu odmawia. Szczególnie irytuje go, gdy reakcją na jego zaloty jest stanowcze „nie” wypowiedziane przez atrakcyjną dziewczynę. Pye jest zimny, wyrachowany i pozbawiony zdolności do współodczuwania. Ma skłonność do wpadania we wściekłość, która czasami może przerodzić się w istną furię; z drugiej strony w niektórych sytuacjach -jak na przykład policyjne przesłuchanie- potrafi być niezwykle opanowany. Nie można odmówić mu inteligencji, a wszystkich ludzi traktuje w kategoriach ich przydatności do realizowania własnych, egoistycznych celów. Ponadto Ray ma silne skłonności do stosowania przemocy i podporządkowywania sobie innych. Mimo niewielkiego wzrostu wzbudza strach - dwójkę niewiele młodszych znajomych silnie od siebie uzależnił i związał ze sobą przez makabryczny incydent, którego ci byli świadkami. Na domiar złego mężczyzna jest chorobliwym podrywaczem, nie stroni od narkotyków, sam nimi handluje i posiada dwie skradzione spluwy.
Ray to w gruncie rzeczy niedojrzałe dziecko, jednak nieporównywalnie bardziej niebezpieczne dla otoczenia, tym bardziej, że umie ukrywać się pod maską porządnego faceta. Nie trwa to jednak długo, gdyż Pye jest jak gotowa bomba zegarowa, która prędzej czy później musi eksplodować powodując same zniszczenia i śmierć niewinnych osób.
Taką właśnie postać wykreował i postawił w centrum wydarzeń Jack Ketchum w książce „Straceni”. Nawet bez czytania umieszczonej powyżej definicji zaczerpniętej z wikipedii, oczywistym jest, że Ray Pye ma mocno zaburzoną osobowość. Trzeba przyznać pisarzowi, iż
w sposób znakomity przedstawił młodego psychopatę , wokół którego rozgrywa się cała akcja książki. Świetny jest na przykład opis czegoś w rodzaju uspokajającego rytuału, gdy Ray przed lustrem nakłada na twarz delikatny makijaż. Ketchum nie opisuje Pye’a tylko z perspektywy osoby trzeciej - czytelnik poznaje myśli pojawiające się w głowie „głównego bohatera”, co czyni tę postać jeszcze bardziej wiarygodną i … przerażającą.
Pozostali uczestnicy rozgrywającego się dramatu nie są może postaciami naszkicowanymi bardzo szczegółowo, ale z całą pewnością są wiarygodni i prawdziwi. Mamy więc nieco stereotypowego gliniarza po przejściach z problemem alkoholowym i rozbitym życiem rodzinnym, jego emerytowanego kumpla Eda zaangażowanego w romans z dużo młodszą dziewczyną o imieniu Sally oraz kilku innych, młodych bohaterów. Spora część powieści skupia się na wzajemnych relacjach między nimi, wszystko zmierza jednak nieubłaganie do tragicznego i krwawego finału…
Tłem dla wydarzeń jest muzyka Stonsów i innych artystów z tamtego okresu, a także pochłaniająca kolejnych amerykańskich chłopców wojna w Wietnamie. W pewnym momencie Ray i jego kolega rozmawiają nawet o osławionym koncercie na Woodstock - klimat końca lat sześćdziesiątych w małej amerykańskiej mieścinie jest wręcz namacalny.
„Straconych” czyta się jednym tchem, co jest między innymi wynikiem mistrzowsko budowanego napięcia. Język Ketchuma jest dość prosty, często dosadny, a rozdziały na ogół krótkie, ale bynajmniej nie są to zarzuty!
Ta książka jest czymś więcej niż tylko przemyślanym i sprawnie napisanym thrillerem. To coś oryginalnego, nie znam bowiem powieści, którą mógłbym porównać pod względem stylu i treści do dzieła Ketchuma. Pisarz nie „atakuje” czytelnika hordami zombie, egipską mumią, demonami z piekła rodem czy łaknącymi ludzkiej krwi wampirami. Zagrożenia opisywane przez tego pana są w stu procentach realne. Autor używa wulgaryzmów i opisuje akty przemocy nie po to, aby zaszokować i zniesmaczyć, jego książka zmusza bowiem do refleksji nad kruchością ludzkiego życia, nad biernością i reakcjami na zło i ranami, które na zawsze zostają w ludziach po stracie najbliższych. Warto też zauważyć, że chęć dominacji, pragnienie władzy nad bliźnimi czy używanie przemocy fizycznej i psychicznej nie są domeną jedynie psychopatów. U „normalnych” ludzi również występują, tyle tylko, że na ogół w postaci łagodniejszej niż u ketchumowego Raya.