Pamiętam swoje pierwsze spotkanie z twórczością Jakuba Ćwieka – to była książka „Ciemność płonie”. Jestem pełna podziwu, jak niesamowity klimat potrafi stworzyć z pozornie normalnych rzeczy. Lubię jego lekki, chwilami sarkastyczny język. Kiedy zobaczyłam zapowiedzi „Dreszcza” wiedziałam, że to książka dla mnie. Okładka przypomniała mi moje dawne czasy, przyjaźnie z długowłosymi rockmanami i fascynacje muzyczne, które zostały mi do dziś.
„Dreszcz” okazał się strzałem w dziesiątkę i kolejną serią, w której z niecierpliwością będę wyczekiwać nowych tomów. Zaczynamy – na początek mocne brzmienie, które towarzyszy nam przez całą książkę – AC/DC, legenda rocka i heavy metalu, z kultowym kawałkiem „Thunderstruck” – bardzo adekwatnym do zdarzeń.
Tytułowy Dreszcz, to Ryszard „Zwierchu” Zwierzchowski, zaawansowany wiekiem rockmen, którego umysł wciąż błądzi wśród dźwięków i pozostaje w przeszłości. Drażni to straszliwie jego dorosłą córkę, która na odległość usiłuje poukładać mu życie i znaleźć pracę. A Zwierzchu najbardziej lubi siedzieć na trawniku przed blokiem, na leżaczku, ze zgrzewką piwa i gitarą Fender w dłoniach – i w takich okolicznościach , pewnego pięknego dnia …. trafia go piorun. Budzi się w szpitali i nic nie pamięta. Na szczęście obok łóżka wiernie czeka jego przyjaciel i sąsiad, Alojzy, były górnik. Oświeca on Zwierzcha w okolicznościach wypadku. Wielką stratą dla rockmena jest spalona ukochana gitara, natomiast wartością dodaną jest możliwość strzelania ładunkami elektrycznymi. Jego palce iskrzą i wytwarzają ładunki. Wypróbowując nowe umiejętności doprowadza do wybuchu szpitalnego telewizora i czym prędzej umyka do domu. Tam, w pobliskim lasku, z wielkim nabożeństwem żegna się ze swoim wiernym Fenderem, i po raz kolejny korzysta z nowych umiejętności – rozprawia się z grupką chuliganów przy pomocy swoich piorunów.
W mieście robi się głośno o jego wypadku, dowiaduje się o nim Benjamin i jest zafascynowany swoim bohaterem, postanawia mu służyć. Benjamin jest bowiem majordomusem, z dziada pradziada, i do tego jest bogaty. Niestety, Zwierzchu nie lubi rozgłosu, a chłopaka odprawia z kwitkiem… po kebaba. I od tej chwili codziennie na klamce znajduje ciepłą kanapkę. Tymczasem w Katowicach, trup ściele się gęsto za sprawą tajemniczej grupy mimów. Policja, jak dotąd, jest bezradna….
Benjmin postanawia wykorzystać swojego superbohatera i wyeliminować przestępców. Organizuje Zwierzchowi koncert w Katowicach, robi to dyskretnie we współpracy z Alojzym, który zawozi przyjaciela na koncert. Czy superbohater da radę ? Czy zabójcy zostaną ujęci? Ha! Przeczytajcie sami!
„Dreszcz” to gratka dla wielbicieli rocka i heavy metalu, ale również dla fanów zabawnych historii z dreszczykiem. Każdy rozdział powieści jest równocześnie tytułem piosenki, pierwszy to legendarny „Thunderstuck”, ale można również posłuchać mojego ulubionego „Highway to Hell”
Nie ukrywam, że odkopałam swoje stare kasety magnetofonowe i muzyka AC/DC i innych grup rockowych towarzyszyła mi podczas lektury „Dreszcza” i nadawała całości klimatu.
Książka jest świetna, zabawna, chwilami sarkastyczna, z ciekawym wątkiem kryminalnym i niepowtarzalnym klimatem tajemniczości. Zwierzchu jest niesamowicie sympatyczną osobą, wywoływał uśmiech na mojej twarzy. Bardzo jestem ciekawa, jakie perypetie spotkają polskiego Superbohatera w kolejnych tomach przygód Dreszcza. Okazuje się, że na świecie jest Superman i Batman, a w Polsce króluje Dreszcz. Poznajcie i Wy naszego Superbohatera!
http://markietanka-mojeksiazki.blogspot.com/2013/03/dreszcz-...