„Każda książka Little’a to wydarzenie w świecie literackiego horroru!” – Stephen King
Całkowicie się z tobą zgadzam, wujku Stefciu!
Po „Dominium” Bentleya Little’a sięgnęłam parę dni temu. Ot, z nudów. Czy żałuję? Nie, absolutnie. Już sam opis tej książki niezwykle mnie zaciekawił.
Tej nocy bogowie rozpętają piekło. Krwawy rytuał przywróci im panowanie nad światem…
Głównym bohaterem tego horroru jest Dion – z pozoru zwyczajny chłopak z Arizony, który prowadzi zwyczajny tryb życia. Ale tylko tak się może wydawać – otóż Dion co noc miewa niepokojące sny, w których pojawia się na łące jako mityczny bóg Dionizos i gwałci niewinne kobiety.
Któregoś dnia Dion razem z matką przeprowadza się do Napa Valley – doliny słynącej z wyrobu wykwintnych win. Chłopak zaczyna naukę w nowej szkole, gdzie początkowo się nie odnajduje. Z czasem zaprzyjaźnia się z niejakim Kevinem Harte’em i poznaje przepiękną Penelope Daneam, która bardzo go intryguje. Wśród uczniów krążą nieprzystojne plotki o jej rzekomym homoseksualizmie, ale tak naprawdę Penelope również ukrywa pewien mroczny sekret.
Dion i Penelope są dla siebie stworzeni. I dlatego nigdy nie powinni byli się spotkać…
Książka jest niezwykle wciągająca, pełna napięcia, tajemnicza, mroczna i bardzo krwawa. Już na samym początku, przy pierwszej scenie, chciało mi się wymiotować i zarazem płakać. Najbardziej spodobało mi się w „Dominium” to, że pan Little umieścił w tym horrorze sporą dawkę mitologii (którą wprost uwielbiam). Podobało mi się również to, że przedstawił mitycznych bogów jako okrutne, żądne seksu, mordu i krwi bestie. To właśnie są bogowie, jakich dotąd nie znaliśmy (a może tacy właśnie kiedyś byli?).
Podsumowując: gorąco polecam osobom o mocnych nerwach!