Ortografia była moją piętą achillesową odkąd pamiętam. I nie uwierzę nikomu, kto powie, że osoby czytające dużo książek nie robią błędów. Jestem przykładem tego, że to nie prawda. Odkąd nauczyłam się czytać, tak do dziś jestem stałym bywalcem w bibliotece, a mimo to samo wspomnienie o dyktandzie, tak słynnym w owym czasie w szkołach przyprawia mnie o gęsią skórkę. Wszystkie wypracowania pisałam ze słowniczkiem ortograficznym pod ręką i teraz bardzo chciałabym, by moje dziecko nie musiało tego robić tak jak ja.
Liczę na to, że Alicja łatwiej wpoi sobie zasady pisowni, a może przy okazji ja także nauczę się czegoś przy niej? Ale by moja córeczka nie robiła błędów, muszę zachęcić ją do tego, by od samego początku przyłożyła się do nauki i starała się zapamiętywać wszystkie zasady i wyjątki. Jestem pewna, że nam się uda, potrzebujemy do tego tylko odpowiedniej lektury, która nam ów naukę ułatwi
I sądzę, że właśnie znalazłam słownik idealny do tego celu. Jest to bowiem książka, która nie tylko uczy ale także bawi. Nie tylko posiada wartościową treść, ale także zachwyca grafiką i w ten sposób zachęca do lektury. Moje dziecko jest jeszcze za małe, by uczyć się ortografii. Tak naprawdę jeszcze nie umie dobrze czytać, ale muszę przyznać, że ta książka szybko przykuła jej uwagę i mała z przyjemnością do niej zagląda wypytując mnie co to jest i do czego służy.
Ten słownik jest rewelacyjny. Na samym początku umieszczone są najważniejsze zasady pisowni, a informacje te ujęte są w bardzo prosty i (co wg. mnie jest bardzo ważne) przejrzysty sposób. Najważniejsze informacje i reguły niemalże natychmiast rzucają nam się w oczy. Nie musimy za każdym razem zagłębiać się w treść by to co najważniejsze dostrzec od razu. To bardzo ułatwia naukę, zwłaszcza tzw. wzrokowcom
Dalej natomiast znajdziemy ponad 3000 słówek, które zawierają nie tylko krótkie i proste wyjaśnienie jego znaczenia, ale także podział na sylaby. To najbardziej spodobało się mojej córce, która jest na etapie nauki czytania sylabowego i chętnie ćwiczy swoje umiejętności właśnie z tą książką. Hasła wytłumaczone są w bardzo przystępny nawet dla kilkulatka sposób. Nawet moje dziecko wie o czym mówię, gdy odczytuję jej wyjaśnienie słowa, które właśnie udało jej się przeczytać. Jak dla mnie super
No i na koniec zostawiłam się kwestię szaty graficznej. Choć wydawałoby się, że w tego typu publikacjach nie jest to niczym istotnym, to jednak będę upierać się przy swoim. Wiem, i zgadzam się z tym, że treść w słowniku jest niewątpliwie najważniejsza, jednak nie mogę oprzeć się pokusie, że dzięki tak kolorowemu i zabawnemu wydaniu tego słownika jestem w stanie zacząć naukę ortografii z moim dzieckiem znacznie wcześniej niż korzystając ze zwykłego słownika. Oczywiście edukacja na tym etapie nie polega na wpajaniu dziecku zasad pisowni, bo 5,5 letnie dziecko z pewnością nic z tego nie zrozumie. Ale sam fakt, że mała ma chęć zaglądać do tej książki, z własnej woli, czyta sobie poszczególne hasła i interesuje się tym, co jest w niej zawarte to uważam za ogromny sukces. Ala nie tylko utrwala sobie poszczególne słówka czytając je, ale także poznaje nowe słownictwo, gdy interesuje się co też dane słówko oznacza.
I kto by pomyślał, że znajdzie się sposób na to by przedszkolak zachwycił się słownikiem? A ja jestem pewna, że dzięki tej zabawie, którą moje dziecko tak polubiło, nauka w przyszłości pójdzie jej znacznie łatwiej
Recenzja z bloga:
http://ksiazeczki-synka-i-coreczki.blogspot.com/2013/03/ilus...