Uczta Wyobraźni to niezwykła seria, jedna z moich ulubionych. Wymagająca czasu i skupienia, ale zapewniająca niezwykłe literackie doznania.
Z Michaelem J. Harrisem miałam już styczność przy lekturze „Nova swing”, gdzie oczarował mnie swoim stylem i wyobraźnią. Używa bogatego, barwnego języka i odmalowuje nim nieziemskie historie.
„Pusta przestrzeń” kończy trylogię składającą się ze „Światła” i „Nova Swing”. Całość powieści jest nieszablonowa, trudno ją okiełznać o poukładać – trzeba ją po prostu przeczytać
Mamy w niej do czynienia z kilkoma, powiązanymi i przeplatającymi się wątkami. Ponownie spotykamy też bohaterów poznanych w dwóch poprzednich tomach – Annę oraz załogę Nova Swing.
Główną bohaterką jest Anna Waterman. Kobieta mieszka z kotem i jej kontakty z rodziną są bardzo ograniczone. Z córką, Marnie, kontaktuje się niezwykle rzadko, tylko telefonicznie, a i w tych przypadkach zwykle tematem rozmowy jest przypomnienie wizycie u pani psycholog. Doktor Alpert opiekuje się nią od kilku lat. Anna cierpiała na uporczywy, dręczący ją sen, który miał podłoże w jej przeszłości. Kobieta wiele w życiu przeszła, od anoreksji po próby samobójcze. Wiele nadziei pokładała w swoim mężu, ale i on ją opuścił. Cierpiał na depresję, która zakończyła się samobójstwem. Michaela pochłonął ocean, a ciała nigdy nie odnaleziono. Anna wyparła go ze swojej pamięci, zatarła ślady, jakby go nigdy nie było. To inny mężczyzna stał się ojcem jej córki, choć nie połączył ich bliższy związek. Została sama z Marnie.
Pewnego dnia Anna Waterman znajduje dziwną substancję wyglądającą jak wnętrzności jakiegoś zwierzęcia i natychmiast dzwoni do Marnie. Co to jest?
W kolejnych wątkach spotykamy załogę Nova Swing – Liv Hula, Gruby Antoyne i Irene, i śledzimy ich dalsze losy. Spotykamy również asystentkę detektywa Aschemanna, który prowadzi swoje śledztwo w Saudade. Wątki są bardzo sprytnie poprzeplatane, zazębiają się i tworzą zwartą całość. Trudno ująć fabułę w kilka zdań i streścić – to trzeba samemu przeczytać, połączyć fakty i zrozumieć.
Michael John Harrison to pisarz bardzo szczególny, wzbudza skrajne odczucia – albo się go uwielbia albo nie znosi. Ja uwielbiam jego styl pisania, pełen niedopowiedzeń i metafor, pełen ukrytej symboliki. Nie jest to łatwa lektura, trzeba się mocno skupić, czasem zdarzało mi się wracać do niektórych fragmentów, aby zrozumieć, o co chodzi. Ale było warto! Świat wirtualny stworzony przez Autora jest niezwykły, zupełnie z innej bajki, niepowtarzalny i bardzo oryginalny.
„Pusta przestrzeń” to nie jest lekkie i odprężające czytadło, to dość trudna książka, ale pozostawiająca w umyśle czytelnika trwały ślad. Nie można o niej łatwo zapomnieć. Moja wyobraźnia podczas tej uczty dostała niezłą pożywkę – czego i Wam życzę !
http://markietanka-mojeksiazki.blogspot.com/2013/03/pusta-pr...