Dzięki Ci Fabryko Słów za to, że nie musiałam czekać na ten tytuł przez dłuższy czas! Zakończenie piątego tomu tak mnie zaskoczyło i zaintrygowało, że nie mogłam przestać zastanawiać się: Morelli czy Komandos? Na szczęście wydawnictwo się postarało i nie trzyma czytelników zbyt długo w niewiedzy.
Po raz szósty już (ja nadal jestem w tyle i dopiero czwarty) wracamy do Trenton, do mojej ukochanej Śliweczki. Stephanie nadal zmaga się z uczuciami. Jej myśli skupiają się wokół Morellego i Komandosa. Oboje są do zdobycia, ale każdy na inny sposób. Morelli jest zawsze chętny by spędzić noc z naszą bohaterką i mimo, że ją kocha i się o nią troszczy, nie chce niczego więcej. Komandos również otacza Stephanie opieką, jednak jest bardziej niedostępny i stara się, żeby wszystko odbywało się na jego zasadach, kiedy on sobie tego zażyczy.
Seria Janet Evanovich nie istniałaby, gdyby Stephanie non stop nie wpadała w kłopoty. Ze zleceniami nadal jest ciężko, jednak trafia się ich kilka. Stephanie jest zaskoczona, że wszystkie wędrują do niej. Radość niestety nie trwa długo. Jej najgorsze koszmary ożywają: Komandos zaginął, więc to do niej kierowane są wszystkie sprawy, w dodatku Komandos zostaje jednym z NS'ów. Ktoś zabił i podpalił miejscowego handlarza bronią, członka bogatej rodziny, o której wszyscy słyszeli. Kamera niestety nie nagrała sprawcy a głównym podejrzanym zostaje przystojny Kubańczyk. Stephanie i Joe starają się złapać winnego, przy czym we wszystko miesza się też Komandos - ma swoje własne przypuszczenia i utrzymuje, że jest niewinny.
Z czterech dotychczas przeczytanych przeze mnie tomów, szósty właśnie najbardziej mnie rozbawiał. Książkę najczęściej czytałam jadąc komunikacją miejską, więc musiałam się pilnować, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Nie raz ktoś na mnie krzywo patrzył, bo nie wiedział co się dzieje. Janet Evanovich stworzyła naprawdę zabawną historię, z której ciężko się nie śmiać!
To, co mnie bardzo ucieszyło, to fakt, że w tym tomie było naprawdę dużo Babi Mazurowej. Dla fanów serii jest to z pewnością kultowa postać, której nie da się nie pokochać! Miłość do broni i paralizatorów, chęć złapania wnuczki na zawstydzających ją chwilach, niesamowita wola do życia i podwyższania sobie poziomu adrenaliny. To wszystko plus rewelacyjne teksty składa się na cudowną staruszkę, o której aż chce się czytać! Mimo wszystko, nie chciałabym jednak mieć takiej babci
W "Po szóste nie odpuszczaj" Stephanie w pewnym stopniu zostaje zdana na siebie. W czasie największych kłopotów radziła się Komandosa, który starał się jej pomóc. Teraz, mimo, że jest całkiem blisko, nie może w każdej chwili opiekować się nierozważną łowczynią nagród. Nie obywa się też bez osób, które ją śledzą i w każdej chwili są gotowe by zdjąć ją ze swej drogi. Ciężkie czasy wymagają ciężkich środków. Stephanie sięga po broń...!!
Co tu dużo mówić, udana seria książek Janet Evanovich z kolejnym świetnym tomem. Po raz kolejny bardzo dobrze się bawiłam czytając o przygodach Stephanie Plum i jej zmaganiach z uczuciami. Dla fanów jest to zdecydowanie obowiązkowa pozycja, ale osoby, które nie miały okazji sięgnąć po tę serię, również mogą to zrobić. Serię Pani Evanovich jak najbardziej można zacząć czytać gdzieś w środku i się odnaleźć - jestem na to żywym przykładem!