Na początku zaciekawiła mnie okładka, potem przeczytałam opis, który sprawił, że moje zainteresowanie książką wzrosło i uznałam, że koniecznie muszę po nią sięgnąć. Teraz już wiem, że był to dobry wybór. Poza tym byłam trochę zaskoczona (oczywiście w pozytywnym sensie), że jest to polska książka.
Na wstępie autorka przytacza nam fragment z "Akademii Pana Kleksa", który niewiele nam mówi i nabierze znaczenia dopiero później, choć i tak nie jest to zbyt jasny przekaz.
Do ich spotkania doszło przez przypadek na imprezie. Kuba już wtedy wiedział, że Emil całkowicie zmieni jego życie, choć nie zdawał sobie sprawy w jaki sposób i co z tego wyniknie. Wkrótce nawiązali znajomość, zaprzyjaźnili się, aż w końcu okazało się, że łączy ich coś więcej. Jak zareagował na to Kuba, który do tamtej pory był pewien swojej orientacji? Czy to prawdziwe uczucie?
"Na świecie w ogóle nie ma heteryków. Są tylko źle podrywani biseksualiści"
Emil to postać bardzo wyrazista, może i trochę przekoloryzowana, ale wcale nie przeszkadzało mi to podczas czytania. Nie wstydził się swojej odmienności - wręcz przeciwnie, a jego sposób bycia sprawiał, że ludzie garnęli się do niego. A Kuba? Kuba był dość niepozornym studentem anglistyki. Nie wyróżniał się niczym szczególnym, nie zwracał na siebie większej uwagi. Bohaterowie przeżywali swoje wzloty i upadki. W żadnym wypadku nie można powiedzieć, że byli wyidealizowani. Mieli swoje wady i zalety - jak każdy człowiek, byli po prostu ludzcy. "Siedem szklanek" to historia pełna nie tylko humoru, ale i pewnego przekazu, historia o akceptacji samego siebie i innych, o uczuciach, stereotypach i wielu innych.
Drażnił mnie język powieści, który, zwłaszcza na początku, był mocno stylizowany na slang młodzieżowy (później nie było to już takie zauważalne). Muszę przyznać, że sama nie byłam pewna co do znaczenia niektórych zwrotów. Poza tym jest tu sporo obcojęzycznych zwrotów (głównie cytatów z piosenek). Te angielskie mi nie przeszkadzały, jednak dość uciążliwe były te francuskie. Pomimo tego książka szybko wciągnęła mnie w swój świat i z przyjemnością poznawałam dalsze losy Kuby i Emila, a uśmiech nierzadko sam cisnął mi się na usta.
"To bardzo dziwne i trudne nie wiedzieć, gdzie się jest, nie wiedzieć, kim i jak się jest, jeśli się nie zostanie wywołanym, określonym, zdefiniowanym jak Kochanie, Miś Kubuś, Bejbe albo Skarb"
Wydarzenia z książki co jakiś czas przeplatane były marzeniami sennymi Kuby i jego przemyśleniami na różne tematy, często całkowicie oderwane od treści poprzednich rozdziałów. Z pewnością obyłoby się bez tego, ale odebrałam to jako dość ciekawe urozmaicenie. Dodatkowo autorka przytacza wiele cytatów z piosenek i podaje ich tytuły. W ten sposób możemy stworzyć sobie cały (bardzo różnorodny) podkład muzyczny do słuchania w trakcie lektury. Nie jest to konieczne i nie zawsze do mnie przemawiało. Pod koniec ostatecznie z tego zrezygnowałam, bo ciągłe wyszukiwanie kolejnych utworów za bardzo mnie rozpraszało.
A o co chodzi z tymi siedmioma szklankami? Już wyjaśniam. W ważnych momentach bohaterom towarzyszyły szklanki - po jednej na każdy z nich. Muszę przyznać, że kilka z nich przegapiłam, ale mam nadzieję to nadrobić. Jak? "Siedem szklanek" spodobało mi się do tego stopnia, że za jakiś czas chętnie do nich powrócę. Książkę polecam, jednak wiem, że nie każdemu przypadnie do gustu. W końcu ostateczna decyzja należy do was.
Recenzja z mojego bloga:
http://krople-szczescia.blogspot.com/2013/02/m-zych-siedem-s...