Brandon Mull dał się poznać (i pokochać) polskim czytelnikom, dzięki serii powieściowej Baśniobór. Przygody rodzeństwa Kendry i Setha w magicznym rezerwacie, pełnym niesamowitych, fascynujących i groźnych istot, od małych wróżek począwszy, a na ogromnych trollach skończywszy, zawojowały moje serce, mimo że już od dawna wykraczam wiekowo poza grupę, do której książki są kierowane. Uważam jednak, że w moim zawodzie, znać dobrą literaturę dziecięcą i młodzieżową to priorytet, poza tym dobre książki kategorii wiekowych w ogóle mieć nie powinny. Tej zimy wydawnictwo MAG wprowadza na rynek czytelniczy pierwszą część nowej serii B. Mulla zatytułowaną Pozaświatowcy. Miłośnicy Baśnioboru i czarodziejskich, alternatywnych krain z pewnością będą zadowoleni. Dane mi było zapoznać się z pierwszą częścią cyklu przed oficjalną premierą książki i jako czytelnik jestem bardzo zadowolona z lektury. Mam też w sobie trochę niedosytu, ale o tym za chwilę.
W powieści Świat bez bohaterów B. Mull po raz kolejny zabiera czytelnika w podróż do magicznej krainy Lyrian, rządzonej przez despotę i tyrana Maldora. Lyrain jest miejscem niezwykłym i niepowtarzalnym. Zamieszkują je nie tylko magowie, czy zwykli ludzie, ale również mnóstwo oryginalnych istot takich jak, rozsadnicy, czatownicy, czy podobne elfom, ale o cechach roślin - Ludzie Nasiona. Gnębiony przez tyrana Lyrian jest miejscem smutnym, nieprzyjaznym, gdzie raczej nikomu nie można ufać. Każdy przejaw samodzielnego myślenia, jest uznawany za bunt przeciw cesarzowi i bezlitośnie tępiony. Wszędzie panoszy się strach i podejrzliwość.
Do tego właśnie miejsca w dość dziwaczny i niespodziewany sposób, niezależnie od siebie, trafia dwoje nastolatków: Jason i Rachel. Przed młodymi ludźmi pojawi się wielkie wyzwanie. Udadzą się w daleką i pełną niebezpieczeństw podróż, aby odszukać sylaby, składające się na Słowo, które wymówione przed obliczem Maldora, pozbawi go władzy. Decyzja o podróży i podjęcie się misji zwraca na Jasona i Rachel uwagę cesarza i od tej pory nieustannie będą musieli uciekać i walczyć z nasłanymi na siebie zabójcami. Na swojej drodze spotkają zarówno sojuszników, jak i zdrajców, a kto jest kim, dopiero się okaże. Dotarcie do każdej sylaby i zdobycie jej, poprzedzą ciężkie próby, podczas których młodzi bohaterowie będą musieli wykazać się sprytem i pomysłowością. Początkowo wobec siebie nieufni i trochę złośliwi, Rachel i Jason będą musieli nauczyć się ze sobą współpracować i dzielić wykonywanymi wyzwaniami, okaże się bowiem, że każde z nich jest dobre w czymś innym.
Czy młodzi bohaterowie zdobędą wszystkie sylaby Słowa, zanim złapią ich sługusy Maldora? Czy wypowiedziane Słowo faktycznie ma aż tak wielką moc? I co najważniejsze, czy kiedyś jeszcze wrócą do Poza, do swoich rodzin i domów? To się okaże.
Po raz kolejny B. Mull bardzo pozytywnie zaskoczył mnie oryginalnością i spójnością kreowanego przez siebie świata przedstawionego. Wypełnił go stworami i rasami, z którymi nigdzie wcześniej nie dane było mi się spotkać. Autor umiejętnie pokierował fabułą tak, by najpierw zaciekawić czytelnika, przywiązać go do bohaterów i ich losów, wciągnąć go w ten nieziemski świat, kiedy trzeba rozbawić, a kiedy trzeba przerazić. Początkowo powieść czyta się jak historię o wielkiej przygodzie, z czasem jednak robi się coraz poważniej i w pewnym momencie sytuacja staje się naprawdę niebezpieczna.
Stałym już dla Mulla, elementem jego powieści jest motyw bohaterstwa i refleksja nad tym, kto i w jakiej sytuacji może bohaterem być. Czy zwykli nastolatkowie, bez szczególnych umiejętności, mogą zmienić coś w ogarniętym despotyzmem świecie, skoro tylu innym się to nie udało? Czy w takim razie warto w ogóle próbować?
Drugi motyw, który również powraca, to ekologia, przejawiająca się w szacunku dla fauny i flory, a w tym konkretnym przypadku, przejawiająca się również w rasach stworzonych na potrzeby powieści czyli Rozsadnikach i Ludziach Nasionach. Dzielący się na kawałki Rozsadnicy byli nieco makabryczni, ale idea nasiona i kilku żywotów, z jednoczesnym zachowaniem wszystkich wspomnień i doświadczeń bardzo mi się podobała.
Tak naprawdę przygoda w Lyrian i walka z Maldorem dopiero się zaczyna, stąd moje uczucie niedosytu. Część pierwsza kończy się bowiem w chwili, kiedy sporo wydarzeń zostaje dopiero zasugerowanych, a główni bohaterowie stają przez kolejnymi wyzwaniami. Dlatego niecierpliwie czekam na kolejną część przygód Jasona i Rachel.
Powieść polecam nie tylko miłośnikom Baśnioboru. Każdy, kto lubi ciekawie skonstruowane powieści fantasy z barwnie opowiedzianą przygodą na pewno znajdzie tu coś dla siebie. Śledzenie poczynań Jasona i Rachel jest prawdziwą przyjemnością, a oczekiwanie na to, co może pokazać i zaoferować Lyrian, jeszcze większą.
opublikowana także na blogu: W Pępku Trójmiasta
Zachęcam do lektury. Z pewnością będziecie zadowoleni.