Kto nami rządzi?

Recenzja książki Archipelag Khuruna
Dziewietnastowieczny Kraków. Żyje w nim emerytowany policjant – Emanuel Henzelmann. Zajmuje się on łowieniem sensacji oraz rozprawianiem się z oszustami – szarlatanami, jasnowidzami, spirytystami. Interesują go wszystkie zjawiska nadprzyrodzone i dziwne zagadki kryminalne, z wielką pasją zajmuje się ich śledzeniem i rozwiązywaniem.

Pewnego dnia trafia do niego fotografia, która przedstawia kilka osób idących jedną z krakowskich ulic. Wśród tych osób widać jakiś dziwny kształt, coś jakby humanoid, ale z dziwnymi długimi i cienkimi ramionami, wielką głową, niziutki jak dziecko. Dziwny jakiś. I to już wystarczy, by rozbudzić ciekawość Emanuela. Zabiera się wieć za rozwikłanie zagadki, która okazuje się być aferą dużą większą, niż się on tego spodziewał.

Okazuje się, że te istoty pochodzą z istniejącego alternatywnie Archipelagu Khuruna, mają niezmiernie rozwiniętą cywiliację, ale jednocześnie z pewnego powodu wymierają. Postanawiają więc użyć ludzi, by to zmienić. Bo mogą oni zajmować ciała ludzkie, tworzyć w ten sposób ‘kukiełki’, którymi sterują. Oczywiście zajmują również ciała ludzi wysoko postawionych, więc szykuje się niezgorsza afera. Czy Emanuelowi uda się ich powstrzymać? Do pomocy ma chłopaka, który do Krakowa trafił za chlebem; profesora, który ponoć od lat nie żyje oraz tajemniczy zakon bardzo blisko powiązany z zakonem cystersów Ale czy to wystarczy?

Język jest prosty, ale całkiem malowniczy. Podoba mi się pomysł na fabułę oraz bohaterowie (na przykład płatna morderczyni) oraz ich przygody. Jednak miałam wrażenie, że przemknęliśmy po powierzchni. Bohaterowie są dosyć dopracowani, ale jednak można byłoby jeszcze nad nimi popracować. Największy jednak mój zarzut to powierzchowność dotycząca tajemniczej rasy – pojawiają się głównie w opowieściach „śledczych”, nie mamy okazji ich bliżej poznać, ani również poznać tego unikatowego archipelagu. Spokojnie można byłoby fabułę bardziej rozwinąć, a książka na tym by tylko zyskała. Podobało mi się zakończenie – poczułam się zaskoczona i w pierwszym momencie uważałam to za złe rozwiązanie, jednak teraz uważam, że był to świetny zabieg autora.

Pierwszy raz odkąd czytam książki tego wydawnictwa zdarzyło się, że nie podobała mi się zbytnio okładka. Może dlatego, że za takimi stworami nie przepadam? A może dlatego, że podobałby mi się bardziej zarys archipelagu na okładce? Nie wiem dlaczego, ale nie przemawia ona do mnie. Ale to już moje subiektywne odczucie, pewnie jest masa osób, którym się ona podoba.

Jeżeli macie ochotę na lekką rozrywkę w pewne deszczowe popołudnie – ta książka może się Wam spodobać

[Recenzja została wcześniej opublikowana na moim blogu - www.ksiazkowo.wordpress.com]
0 0
Dodał:
Dodano: 07 VIII 2010 (ponad 14 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 471
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 46 lat
Z nami od: 15 IX 2009

Recenzowana książka

Archipelag Khuruna



Nie szukajmy ich. Oni już tu są. Od setek może tysięcy lat, sprawują faktyczną władzę nad ludzkością. Z całą pewnością nie pochodzą z Ziemi. Nasz świat nie jest ich naturalną rzeczywistością. Obdarzeni wiedzą i mocą przekraczającą ludzkie rozumienie, w imię sobie tylko znanych idei, wznosili i obalali człowiecze imperia. Od wieków nic nie dzieje się bez ich wiedzy i ich woli. To prawdziwa okupacja...

Ocena czytelników: 4 (głosów: 1)
Autor recenzji ocenił książkę na: 4.0