Oliver Sharpe, lord Stoneville, jest hulaką i rozpustnikiem, co nie jest tajemnicą ani dla jego najbliższych ani dla służby czy mieszkańców Londynu. Miasto i tak huczy od plotek na temat jego rodziny - kiedy miał szesnaście lat jego matka zastrzeliła swego męża po czym popełniła samobójstwo. Od tamtej pory nim i rodzeństwem opiekowała się babka, Hester Plumtree, a Oliver rzucił się w wir niegodnego stylu życia. Nikt jednak nie przypuszcza, że wspomnienie tragicznych wydarzeń z młodości zżera go od środka, a sam mężczyzna obwinia siebie o śmierć rodziców.
Seniorka rodu, babcia Plumtree, ma dość patrzenia jak jej wnuki marnują życie i nie widzi w żadnym z nich nadziei na przepisanie swego majątku - Oliver jest hulaką, Jarret zagląda do kieliszka, Gabriel to ryzykant, Minerva pisze rozpustne gotyckie powieści, a Celia kocha broń palną, jej pasją jest strzelectwo. Postanawia więc zebrać wszystkie wnuczęta w ich dawnym domu - Halstead Hall - i stawia im ultimatum. Albo każde z nich weźmie ślub i ustatkuje się w ciągu roku, albo nici ze spadku i jej pomocy finansowej. Jak łatwo można się domyślić, cykl Diablęta z Halstead Hall w każdej części będzie opowiadał o perypetiach jednego z rodzeństwa - w tym tomie najstarszego - Olivera.
Maria Butterfield przybyła z Ameryki do obcego Londynu po śmierci swego ojca. Musi odnaleźć zaginionego narzeczonego Nathana, bo jest on jedynym spadkobiercą pieniędzy i interesu. Niestety, jej ciapowaty kuzyn Freddy pakuje ich w nie lada kłopoty, a z opresji ratuje ich nie kto inny jak Oliver Sharpe. Chociaż ratuje to złe słowo. Za pomoc stawia warunek - Maria musi udawać jego narzeczoną, lord Stoneville nie ma bowiem ochoty spełniać żądań swej babki. Zadziorna i dzielna Maria jednak też ma swoje roszczenia. Oliver musi pomóc jej w odszukaniu Nathana Hyatta.
Romans historyczny rządzi się swoimi prawami, ale zawsze może iść w dwie strony - romansu lub tła historycznego. Tu zdecydowanie przeważa pierwsza opcja. Mimo że spotkamy wiele typowych dla tego gatunku scen przepełnionych erotyzmem, Sabrina Jeffries podołała trudnemu zadaniu otoczenia ich ciekawą fabułą i to dobrze prowadzoną. W tej książce uczucie między bohaterami nie rozwija się zbyt szybko, narracja cechuje się dobrym stylem i lekkością, a kluczowe postaci są zróżnicowane i mają wyraziste charaktery. Udało się tu również wpleść akcenty humorystyczne, chociażby samą postać niezdarnego obżartucha Freddy'ego, do którego od razu zapałałam sympatią. Na szczęście autorka oszczędziła scen przydługich, czytelnik nie nudzi się, a opowieść naprawdę potrafi wciągnąć i przykuć na długie godziny. Zdecydowanie nie jest to romans "płytki", bo ma do zaoferowania coś więcej niż miłosne sceny.
Muszę przyznać, że styl autorki bardzo przypadł mi do gustu. Jest lekki, przyjemny, przyjazny czytelnikowi. Jedyne czego mi brakowało, a co w romansie historycznym powinno być wyeksponowane, to barwniejsze opisy strojów, obyczajów czy architektury - oczywiście takowe się znalazły, ale były bardzo skąpe. Mimo to przygodę z pierwszą częścią cyklu Diabląt z Halstead Hall zaliczam do bardzo udanych i mam nadzieję, że kolejne części dorównają jej stylem, a perypetie kolejnych wnuków Hetty Plumtree nie będą szablonowe. Zdecydowanie polecam - jeżeli potrzebujecie lekkiej książki, przy której odprężycie się, pośmiejecie i miło spędzicie czas, "Narzeczeni mimo woli" będą świetnym wyborem.
http://waniliowe-czytadla.blogspot.com