Uwielbiam literaturę podróżniczą. Już nie raz zagłębiałam się w książki Beaty Pawlikowskiej czy Krzysztofa Cejrowskiego, choć niestety dotąd nie miałam okazji podzielić się z Wami moimi wrażeniami o nich. Mam nadzieję, że jeszcze to nadrobię. Tym jednak razem postanowiłam to zmienić, bo książka którą właśnie przeczytałam wywołała u mnie tak wiele emocji, że wciąż nie potrafię o niej zapomnieć. Przyznam szczerze, że sama jestem zaskoczona.
Z pewnością znacie program telewizyjny "Kobieta na krańcu świata". Ja oglądałam chyba wszystkie odcinki, ale jak się okazuje, to jednak nie to samo co przeczytanie książki. Wtedy, choć dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy, to albo nie było tam tego wszystkiego co przeczytałam teraz, albo po prostu niektóre informacje nie dotarły do mojej świadomości. Dopiero teraz, gdy sięgnęłam po tę lekturę moje oczy otworzyły się szerzej ze zdziwienia i...niestety z przerażenia. Wiedziałam, że na świecie, jest wielu okrutnych ludzi, ale nie sądziłam, że aż do tego stopnia.
Borneo to wyspa o której tylko słyszałam, ale gdyby ktoś kazał mi pokazać ją na mapie, miałabym nie lada problem. Wygląda więc na to, że nie jestem najlepsza z geografii, skoro to trzecia co do wielkości wyspa na świecie. Jest to miejsce, w którym królują lasy deszczowe. Kraj ten czerpie korzyści z wydobywania ropy naftowej i gazu ziemnego. Choć statystycznie kobiety rodzą tam od 2 do 3 dzieci, to i tak zdarzają się rodziny, w których kobiety mają nawet 18 dzieci. Oczywiście to nie moje wiadomości, lecz informacje zaczerpnięte z tejże książki. Gdyż na początku lektury znajdziemy bardzo wiele ciekawostek na temat Borneo.
Jednak książka to nie zlepek informacji encyklopedycznych dotyczących tego kraju. Autorka książki wybrała się do Borneo by osobiście poznać ciężką pracę kobiet w ośrodku, w którym ratowane są orangutany. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że te zwierzęta to najbliżsi krewni człowieka. Tylko 3% DNA różni je od ludzi, a ich zachowania są tak bardzo do nas podobne, że aż trudno w to uwierzyć. Szkoda tylko, że ludzie, są znacznie gorsi od zwierząt. Potrafią bestialsko znęcać się nad tymi zwierzętami nie tylko dla pieniędzy, ale i dla czystej przyjemności. Nie chciałabym jednak opowiadać Wam treści tejże książki, bo to nie to samo, co przeczytać ja osobiście. A uważam, że warto.
Ta książka otworzyła mi oczy na wiele spraw. Niejednokrotnie włosy jeżyły mi się na rękach, bądź łzy napływały mi do oczu. To takie przykre, gdy człowiek nie potrafi żyć w zgodzie z naturą, gdy wydaje mu się, że wszystko mu wolno. Że przez swoją bezmyślność i gruboskórność potrafi ranić i krzywdzić żywe istoty tak bardzo. A przecież one także myślą i czują.
To książka dla ludzi, którzy chcą wiedzieć więcej. Dla wszystkich tych, którym los innych nie jest obojętny. Dla osób ciekawych świata. Ja przeczytałam ja w mgnieniu oka i wciąż o niej myślę. To nie jakaś powieść z fikcyjnymi bohaterami, gdzie każda historia dobrze się kończy, a jej główni bohaterowie żyją długo i szczęśliwie. Lecz życie. Historia ludzi, którzy swoje życie poświęcają by ratować orangutany. Gatunek tak bardzo nam bliski i jednocześnie tak bardzo niedoceniany.
Trzymam kciuki za osoby pracujące w ośrodku Nayaru Menteng Rehabilitation Center. I jestem naprawdę pełna podziwu ich wytrwałości i oddania. Gorąco Wam tę książkę polecam.
Recenzja z bloga:
http://ksiazeczki-synka-i-coreczki.blogspot.com/2013/02/born...