Szczerze, nigdy nie ciągnęło mnie do tej książki. Przeglądałam ją kilka razy
w księgarni, a nawet czasem czytałam o niej opinie w Internecie, ale nie uważałam jej
za godną przeczytania. Lekturę kupiła moja przyjaciółka i od razu się w niej zakochała. Tylko dlatego, że nie miałam co czytać pożyczyłam od niej „Scarlet”. To nie była najlepsza z moich decyzji.
Scarlett jest szesnastoletnią dziewczyną mieszkającą we Włoszech. Niespodziewanie ojciec dostaje nową pracę i muszą się przeprowadzić do Sieny. Nastolatka zostawia za sobą przyjaciółkę i kwitnącą miłość. Jest zła na rodziców, że tak szybko musieli opuścić rodzinne miasto.
Ale w szkole poznaje nowe koleżanki i kolegów. Szybko się zaprzyjaźnia również
z bibliotekarzem o barwnej osobowości. Co dzień pomaga układać książki i szuka nowych inspiracji w coraz ciekawszych pozycjach. Choć zawsze zastanawia się co znajduje się w starych manuskryptach zamkniętych na cztery spusty.
Życie Scarlett zaczyna się uspokajać. Ma wesołych i lojalnych przyjaciół. Wzbudza zainteresowanie w płci przeciwnej, choć stara się to ignorować, a spotkania z Edoardo pomagają jej przejść przez wiele problemów. Aż pewnego dnia podczas koncertu szkolnego zespołu Dead Stones krzyżuje spojrzenie z jednym z jego członków. Od tamtej pory nic nie jest takie jakie mogłoby się wydawać.
Pomysł na historię autorka miała doskonały. Wprowadziła coś innego do tak powszechnego gatunku. Mnie natomiast nie podobał się cały styl powieści. Książka jest bardzo cukierkowa, pisarka używa wiele metafor, które sprawiają, że staje się ona magiczna, ale nigdy nie spotkałam nastolatków, którzy by tak umiejętnie używali porównań i innych epitetów.
Dialogi między bohaterami są dość sztuczne i nie przypominają współczesnej młodzieży. Cóż, może we Włoszech właśnie tak konwersują, nie wiem. Wydaje mi się nieprawdopodobne żeby nawet dorośli wypowiadali się w taki sposób. Ale co ja tam wiem, jestem tylko głupią nastolatką.
Osobiście ta pozycja nie przypadła mi do gustu. Nie sądzę, by takie śliczne opowiadanie było złe, ale to najwidoczniej nie jest moja bajka. Choć czytam głównie fantasy i paranormal, uważam, że należy trzymać się bardziej prawdopodobnych wypowiedzeń.
Jak wspomniałam pomysł na książkę był wyśmienity, ale niestety to nie w moim stylu. Dlatego moja ocena nie jest zbyt wysoka: 5/10. Mam nadzieję, że może znajdzie się jakaś osoba stąpająca twardo po ziemi, która podpisze się pod moimi słowami. NIKOGO do tego nie namawiam, to ma być wasza decyzja
A tym, którzy chcą się sami przekonać jak wygląda ta pozycja życzę miłego czytania…