„Zaro, ludzie od zawsze patrzą w ciemność. Boimy się tego, co możemy tam zobaczyć.”
Książka wpadła w moje ręce zupełnie przez przypadek, więc posiadając ją postanowiłam przeczytać. I nie żałuję.
Zara to siedemnastoletnia dziewczyna, która po śmierci ojczyma przeprowadza się do babci. Może na początku jest trochę przygnębiona pobytem w nowym miejscu, ale w szkole szybko zdobywa dwóch adoratorów oraz przyjaciół. Mężczyzna, który śledził dziewczynę w dawnym miejscu zamieszkania, odnajduje ją również i w Maine. Czego on chce? I jak zakończy się ta historia? Kiedy dziewczyna odkrywa prawdę nie wie co myśleć, jest w dosyć sporym szoku.
„Wciąż nie wiem, jak ludzie mogą robić sobie nawzajem krzywdę. Jak mamy przetrwać, skoro to się dzieje?”
Zanim zaczęłam ją czytać, pogrzebałam w opiniach innych czytelników. Opinie są skrajne. Jedni uważają, że to nic nie warta książka, inni, że dobra, a kolejni, że rewelacja. Według mnie książkę czyta się lekko, szybko i przyjemnie. To jedna z niewielu historii bez wampirów. Pomimo dosyć wielu podobieństw do „Zmierzchu” mnie się podobała. Zimowy krajobraz nadaje uroku powieści, a wprowadzenie Piksów, o których pierwszy raz słyszę, było świetnym pomysłem. Mimo, że bohaterowie nie są wybitnymi jednostkami, dadzą się lubić. Babcia Betty jest genialna. Pokochałam ją.. Jej teksty są świetne, ona nie zachowuje się jak zwyczajna babcia. Język jest prosty. W tym autorka zbytnio się nie popisała.
Moja ocena: 4/6
Źródło:
http://magiczneksiazki.blogspot.com/