Przedstawiam Wam oto najnowszą powieść jakże sławnej, jeśli nie odważę się stwierdzić najsławniejszej pisarki. Oczywiście, chodzi mi o Stephanie Meyer stwórczynię epickiego Edwarda, niezdarnej Belli i ich niepowtarzalnie słodkiej miłości.
Książka została stworzona na podstawie Zaćmienia, trzeciej części sagi Zmierzch. Jest to opowieść jednej z nowo narodzonych, stworzonych przez rudowłosą Victorię, szkolonych do walki z rodziną Cullen'ów. Bree opowiada o tym jakie więzi łączą ją z pozostałymi “niemowlęciami”, jak trudno było nie przeżyć doby bez oderwania przez innego wampira ręki czy innej części ciała oraz jak trudno było nie pozbyć się człowieczeństwa.
Moja reakcja na wiadomość iż ta książka powstała? Wiedziałam, że prędzej czy później pani Meyer będzie chciała się wzbogacić na swojej megabestsellerowej sadze, nie zdziwiłam się. Ciekawość. Oj, tak! Byłam ciekawa, lubię serię Zmierzch, widząc więc tę książkę na półce w bibliotece wypożyczyłam ją.
Książka pisana ciurkiem. Bez pauz, podziału na księgi czy rozdziały. Pani Meyer wyodrębniła jedynie wstęp. Napisany przez autorkę, był naprawdę świetny. Myślę, że gdyby go nie było odebrałabym historię Bree zupełnie inaczej. Stephenie Meyer ukierunkowała czytelnika, tak aby spojrzał nie z pryzmatu widzenia wampirów jako greckich bogów, a jako krwiożercze bestie.
Co do samej książki. Narracja nie mogła być inna aniżeli pierwszoosobowa. Autorka dogłębnie opisała poglądy Bree na wampirzą hierarchie, sposób myślenia i ogólny światopogląd. Wszystkie postacie to “świeże”, nowe wampiry. Wszystkie cechuje brutalność i nieskończone pragnienie ludzkiej krwi. W jednym zdaniu? Zupełnie inna niż saga Zmierzch, ale nadal dobra.
[wkrótcena blogu :] -
http://tomiszcze.blog.onet.pl ]