Sięgnęłam po tę książkę wiedziona ciekawością w stosunku do osoby Autorki – książka jest dalszym ciągiem biografii tej niezwykłej i kontrowersyjnej kobiety, po „Małżeństwie po raz pierwszy” i „Nigdy nie wyjdę za mąż”.
Izabela Czajka Stachowicz zwana przez przyjaciół Bellą, była muzą i przyjaciółką wielu znanych polskich artystów, m.in. Witkacego czy Gombrowicza, oraz bywalczynią przedwojennych salonów artystycznych. Obracała się w paryskim światku, tuż obok znanej muzy malarzy, Kikki de Montparnasse.
Dubo…dubon…dubonnet… to melodia Paryża, którą wygrywał stukot kół jadącego metra.
Książka opowiada kontynuację losów Belli, stanowi bardzo osobisty zapis jej ucieczki do przedwojennego Paryża i życia w nim.
Paryż – miasto artystów i cyganerii, skupionych wokół Montparnasse’u. Książka stanowi przewodnik po niezwykłych miejscach, a jeszcze bardziej po niezwykłych artystach, którzy w nim żyli i pracowali. Pisarze, malarze, ich muzy i żony, wszyscy pozostają w bliskich kręgach. Łączy ich pasja i styl życia, który oscyluje od skrajnej biedy do rozmachu bogaczy. W takich warunkach znalazła się i Bella – najpierw w skrajnej biedzie, wiecznie głodna, ale szczęśliwa, bo wolna. Praca w wydawnictwie polonijnym wcale nie poprawiła wiele jej sytuacji materialnej, bo zarabiała grosze, ale znalazła tam przyjaciółkę. Uśmiałam się czytając, jak w desperacji urządziły koncert uliczny i w ten sposób nazbierały na obiad, a nawet na kilka obiadów
Z czasem sytuacja materialna Belli się zmienia na lepsze, nadal jednak pozostaje tą samą swawolną kobietą, cieszącą się wolnością… do chwili spotkania Jerzego.
Do moich ulubionych momentów tej powieści należy spotkanie Belli w pociągu ze starszym mężczyzną, ponad osiemdziesięcioletnim, który ciągle jest głodny, i marudzi kobiecie. Ta karmi go, słucha, lecz jej cierpliwość w końcu się kończy i ma dość. Razem wysiadają na stacji i zwiedzają miasteczko – dziewczyna jest zszokowana, bo wszystko otrzymują za darmo – posiłek, hotel, upominki w sklepach, itd. Wszyscy są przemili i kłaniają im się w pas, a towarzyszący jest staruszek twierdzi, że tutaj jest taki dzień, gdzie wszystko jest za darmo i trzeba korzystać z okazji…. Okazuje się, że towarzysz Belli wcale nie był zwyczajnym staruszkiem… Kim był? Sami przeczytajcie!
„Dubo…Dubon…Dubonnet” serwuje nam niezwykłą atmosferę Paryża lat dwudziestych, pełną arcyciekawych postaci i zabawnych sytuacji. Książka pisana jest lekkim, dowcipnym językiem – czyta się ją z wielką przyjemnością. Chwilami zabawna, chwilami sarkastyczna, ale jedno mogę powiedzieć – na pewno nie jest nudna! Przekonajcie się sami – z tą lekturą czekają Was niezapomniane chwile w mieście światła, Paryżu
http://markietanka-mojeksiazki.blogspot.com/2013/01/dubo-dub...