Narzeczeni mimo woli

Recenzja książki Narzeczeni mimo woli
Ostatnio dość często polecam Wam romanse historyczne. Bo tak jak jeszcze nie tak dawno omijałam je szerokim łukiem, tak teraz czasem z przyjemnością sięgam po taką tematykę. Romanse historyczne to zdecydowanie literatura kobieca. Nie sądzę, by jakikolwiek mężczyzna chciałby czytać tego typu historie. I sądzę, że własnie to jest dla mnie w nich takie... pociągające. To typowe "babskie" historie o miłości, które nie tylko odprężają, ale także wywołują uśmiech na twarzy i ciepełko w serduszku

Nie lubię takich typowo ckliwych historii, które z góry wiadomo jak się skończą. W których miłość między dwojgiem jest tak oczywista, że cały środek książki to jedynie zbędny dodatek, bo i tak doskonale wiemy jak historia tych dwojga się zakończy. Lubię natomiast, gdy powieść ma jakieś dodatkowe wątki, gdy coś się dzieje, jest jakaś tajemnica, intryga, a głowni bohaterowie muszą przezwyciężyć pewne przeciwności by być razem. Ja po prostu lubię być trzymana w napięciu. Lubię gdy książka mnie wciąga i nie mogę się od niej oderwać. I muszę przyznać, że gdy lektura spełnia te własnie warunki, nie jest dla mnie takie istotne, czy jest to kryminał, obyczajówka czy romans. Tak szczerze mówiąc jestem dość tolerancyjna jeśli chodzi o gatunki literackie, bo dla mnie najważniejsze jest, by móc przeżyć kolejną niesamowitą przygodę, a nie to jakim stylem jest ów historia napisana.

I tak sięgnęłam po ten oto romans. Już na samym początku czytając prolog wiedziałam, że jest to ciekawa lektura. Majętna babcia, która postanawia zmusić wnuki do ożenku. A jak? To proste. Jeśli nadal chcą żyć w dostatku i luksusach muszą w ciągu roku znaleźć kandydata na męża/żonę i wziąć ślub. Według staruszki to najlepszy sposób, by jej niesforne wnuczęta wreszcie się ustatkowały i przestały przynosić wstyd całej rodzinie. Ci młodzi ludzie, nazywani potocznie "Diablętami z Hallstead Hall" mają skłonności do mało pochlebnych czynów. Chłopcy są stałymi bywalcami burdeli, lubią hazard i pijaństwo. Panny? Jedna z nich toczy pojedynki wraz z mężczyznami na broń, a druga pisze romansidła, które wg babci nie powinny w ogóle powstawać.

Ta historia dotyczy głównie najstarszego z wnuków - Oliwiera. Mężczyzna po wygłoszeniu przez babcię ultimatum postanawia zrobić jej psikusa. Natychmiast udaje się do burdelu w celu wynajęcia kobiety, która w jak największym stopniu nie pasowałaby staruszce. Ma nadzieję, że udając zaręczyny z taką niewiastą, babcia ulegnie i zrezygnuje z haniebnego planu. Oliwier jest przekonany, że nie nadaje się na męża. Lubi swoje dotychczasowe beztroskie życie i ani myśli spełnić warunek babki. Jednak jak to zwykle bywa, los płata mu figiel. Mężczyzna w burdelu poznaje pewną amerykankę. Ich spotkanie jest bardzo nietypowe, zresztą samo miejsce także nie należy do zwykłych wiedząc, że ów kobieta nie należy do grona prostytutek lecz jest bardzo uczciwą i niewinną osóbką. Mimo to jest to dziewczyna, która dzięki swemu pochodzeniu oraz pozycji zdecydowanie nie nadaje się na żonę dla Oliwiera, a jemu przecież właśnie o to chodzi. Podstępem nakłania dziewczynę by z nim współpracowała, zabiera do swojej posiadłości i od tego momentu udają narzeczeństwo.

Muszę przyznać, że książka jest naprawdę fajna. Choć z góry wiadomo, że prędzej czy później mężczyzna pokocha kobietę, a ona mimo swych wielu zasad ulegnie mu i ich narzeczeństwo okaże się bardziej rzeczywiste niż by się tego spodziewali... Ale jakoś wyjątkowo mi to nie przeszkadzało. Podobał mi się sam pomysł babci i jej sposób na wcielenie go w życie. Uśmiałam się czytając o poczynaniach rodzeństwa Oliwiera itp. I choć wszystko podążało dokładnie w tym kierunku jakiego się spodziewamy to zupełnie nie przeszkadza nam to w lekturze. Wątek miłosny jest zatem w tym przypadku bardzo przewidywalny, jednak mimo to książka ta nie jest nudna i czyta się ją z przyjemnością. Ja przeczytałam ją w mgnieniu oka i było mi zal, że tak szybko się skończyła.

Ale "Narzeczeni mimo woli" to pierwsza książka z cyklu "Diablęta z Hallstead Hall". Tutaj autorka skupiła się na najstarszym wnuku, a przecież jeszcze zostało czworo rodzeństwa, które należy skierować na "dobrą drogę". Tak więc z niecierpliwością czekam na kolejne części. Jestem, strasznie ciekawa jak babcia zdoła nakłonić pozostałe wnuczęta do ożenku. Seria zapowiada się naprawdę ciekawie, więc gorąco Wam ją polecam

Recenzja z bloga:
http://ksiazeczki-synka-i-coreczki.blogspot.com/2012/12/narz...
0 0
Dodał:
Dodano: 31 XII 2012 (ponad 12 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 261
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: MartaAnia
Wiek: 34 lat
Z nami od: 20 X 2012

Recenzowana książka

Narzeczeni mimo woli



Pierwsza ksiązka z cyklu "Diablęta Hallstead Hall" o rodzeństwie po tragicznej śmierci rodziców wychowywanym przez babcię. Babcia rozpieszcza wnuki ale stawia ultimatum, że dostęp do majątku będą mieli dopiero, jak się ożenią lub wyjdą za mąż. Oliver Sharpe, markiz Stonville, wiódł żywot zatwardziałego kawalera i hulaki. A gdy babka poprzysięgła wydziedziczyć niepoprawnego wnuka, jeśli ten nie us...

Ocena czytelników: 4.81 (głosów: 8)
Autor recenzji ocenił książkę na: 4.5