„Zastanawiam się, czy małe potrzeby i wymagania wobec życia sprawiają, że jesteśmy bardziej szczęśliwi? Czy nadmierna wrażliwość i także oczekiwania przeszkadzają nam w byciu szczęśliwym (…).”
Prostytucja w dalszym ciągu jest dość kontrowersyjnym tematem, można by nawet rzec - tabu. Jest się świadomym istnienia tego „zawodu”, ale z reguły nie mówi się o tym. Ostatnimi czasy coraz częściej słyszy się męskich prostytutkach, które mają zaspokoić zdesperowane kobiety, pragnące odmiany, tego czego nie dostają od swoich mężów.
Adam jest męską prostytutką, co wieczór spotyka się z jakąś kobietą by ją zaspokoić i dać chwile szczęścia. Kobiety te najczęściej zdradzają mężów, bo podobno nie potrafią ich zrozumieć i zaspokoić pragnień. Spotyka przeróżne kobiety, jedne pragną ostrego i wyuzdanego seksu, czasem nawet gwałtu, a drugie pragną czułości, zapewnienia, że nadal są piękne. On im to daje, słucha co mają do powiedzenia i wykonuje co musi. Kobieta dla niego jest podobno jak otwarta księga.
Do jej przeczytania podchodziłam kilka razy i za każdym razem po kilku stronach odkładałam ją pokonana. Od początku wzbudziła we mnie negatywne uczucia i trwało to do samego końca. Bardzo starałam się znaleźć jakieś jej pozytywne strony, ale z marnym skutkiem.
Książka pozbawiona jest fabuły, a to co początkowo mogłoby intrygować staje się monotonne i nudne. Postać Adama mnie irytowała. Według tego co pisze każda kobieta jest taka sama i wystarczy tylko trochę nią po manipulować, pomacać i już jest szczęśliwa i zaspokojona. Opisuje każde spotkanie i ze szczegółami każdy stosunek. Wydawał mi się, że to takie chwalipięctwo. Nie jestem przesadnie religijna, ale każda kolejna strona wywoływała zniesmaczenie i niedowierzanie.
Nie przekonała mnie ta książka, nie mam po jej przeczytaniu żadnych refleksji. Wynudziłam się śmiertelnie i tyle. Nie rozumiem kobiet, które zdradzają. Jeśli nie są szczęśliwe po diabła tkwią w związkach, które je unieszczęśliwiają? Przyzwyczajenie do luksusu, dostęp do pieniędzy i dostatnie życie jest warte męczenia się? Czasem wystarczyła by szczera rozmowa lub własna interwencja, a wszystko mogłoby się zmienić. Mówi się, że żadna praca nie hańbi i w sumie jest to prawda. Jeśli Adam by tego nie robił to ktoś inny się tym zajmie. I tak nie jest jedynym w tej profesji. Łatwe pieniądze i świadomość, że jest potrzebny kobietą sprawiają mu satysfakcje. Niby chce to porzucić, ale nie bardzo się stara.
Cała książka wydaje się sztuczna i naciągana. Pisana fajnym językiem, ale to zdecydowanie za mało. Miałam odczucie, że Adam jest znawcą kobiecych potrzeb, a on jest zawsze gotowy do akcji. Wyszło takie masło maślane bez ładu i składu o niczym. Nawet nie czułam ekscytacji czytając „te” sceny. Nie bardzo rozumiem jej fenomen, ale nie od dziś wiadomo, że są gusta i gusta. Nie wszystkim musi się podobać to samo.
„Facet na telefon” to książka, która może wzbudzać różne uczucia lub w ogóle żadnych. Mnie nie porwała nawet odrobinkę i szczerze mówiąc była to książka którą czytałam najdłużej. Jedynie co mi się podobało to język i styl jakim A.J. Gabryel się posługuje. Nie polecam.
*82