Nory Roberts to tak naprawdę Eleanor Marie Robertson. Swoje powieści wydaje również, jako J. D. Robb, Sarah Hardesty, czy też Jill March. Jest to jedna z najpłodniejszych amerykańskich pisarek, która na swoim koncie ma już grubo ponad 200 książek. Swoich bohaterów wplątuje nie tylko w historie romantyczne, ale także te z dużą dozą dreszczyku oferowanego przez thrillery lub sensacje. Są także takie, które posiadają w sobie domieszkę fantastyki. Właśnie do tego ostatniego grona zalicza się powieść Wyspa Trzech Sióstr, która otwiera trylogię Trzy Siostry.
Wyspa Trzech Sióstr powstała za sprawą trzech czarownic, które pragnęły bezpiecznego schronienia przed ciągłymi polowaniami. Dlatego też za sprawą prastarego rytuału oddzieliły skrawek ziemi od stałego kontynentu i odsunęły jak najdalej się dało. Co prawda uchroniło je to od stosu, ale nie przed błędnymi decyzjami życiowymi. Zwłaszcza w sferze miłości. Ściągnęły przez to klątwę na całą wyspę i jej późniejszych mieszkańców. Teraz ich potomkinie: Mia Devlin, Ripley Todd oraz Nell Channing; muszą walczyć o jej ocalenie.
Nell dopiero przybywa na wyspę, ale od momentu postawienia stopy na jej ziemi wie, że to jest właśnie miejsce, do którego podążała przez całe swoje życie. Ma również nadzieję znaleźć tutaj spokój i bezpieczeństwo, czyli swoisty azyl, w którym będzie mogła zapuścić korzenie i zapomnieć o przeszłości.
Od samego początku wszystko układa się doskonale. Od razu znajduje pracę, wynajmuje cudowny i przytulny domek, a także względy przystojnego szeryfa Zacka. Jednak przeszłość przypomina o sobie w najmniej oczekiwanym momencie…
Jak widać, w tej części poznajemy przede wszystkim Nell, chociaż pozostałe dwie bohaterki także się pojawiają, a autorka pobieżnie przybliża nam ich sylwetki i zarysowuje problemy, z jakimi każda z nich będzie się borykać. Dzięki temu fabuła nabiera głębi i wzbudza jeszcze większe zainteresowanie tą trylogią. Trzeba też przyznać, że została ona doskonale dopracowana i to chyba nawet w nadmiarze, więc chwilami wydaje się aż nadto naiwna oraz przewidywalna. Jednak wcale nie stanowi to problemu dla czytającego, co więcej stanowi to swoisty urok całej powieści. Z tego też powodu nie można określić tempa akcji sennym i monotonnym. Faktycznie nie wiele może nas zaskoczyć, ale dzieje się wiele ciekawych rzeczy, a parę razu będziemy nawet zaskoczeni tym, co serwuje nam autorka.
Styl Nory Roberts jest bardzo prosty i plastyczny, dzięki czemu książkę czyta się naprawdę bardzo szybko i w miłej atmosferze. Pisarka w naprawdę niesamowity sposób przeplata i łączy ze sobą tak wiele różnych elementów, które pozornie w ogóle do siebie nie pasują, ponieważ pochodzą z zupełnie przeciwnych gatunków literackich.
Podsumowując. Wyspa Trzech Sióstr to doskonała książka na długie zimowe wieczory, a także i dni. Gorąco polecam.
http://ogrodpelenksiazek.blogspot.com/2012/12/wyspa-trzech-s...