„Nie da się ratować kogoś, kto sam tego nie chce.”
„Dziedzictwo mroku” to pisarski debiut Bree Despain. Jak dla mnie udany. Powieść zaczęła mnie interesować już dawno temu, niestety brak było funduszy, aby ją zakupić. Ale na szczęście w Biedronce był kiermasz i tak o to stałam się jej posiadaczką. Akcja powieści dzieje się małym, prowincjonalnym miasteczku w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Miasto to ma swoje dwa oblicza: dobre i złe. Na początku książka może przynudzała, ale dalsza część zaskakuje. Grace Divine to córka pastora. Dziewczyna nie potrafi kłamać, ma ogromne serce, pomaga innym bezinteresownie. Jakaś tajemnicza siła ciągnie ją do Daniela, chociaż wie, że chłopak skrywa jakąś mroczną tajemnicę. Kim lub czym tak naprawdę jest Daniel? Strasznie polubiłam Daniela. Pragnie chronić Grace, żałuje swoich czynów sprzed lat i robi to naprawdę szczerze. Jego sytuacja rodzinna w przeszłości była naprawdę dramatyczna. To chyba cud, że chłopak się nie załamał. Wielu by dawno się poddało. Na początku denerwowało mnie zachowanie Jude’a - jego wrogie podejście do Daniela, ale na koniec wszystko się wyjaśnia, wiemy dlaczego chłopak tak się zachowuje.
Narracja jest pierwszoosobowa, więc wszystkie wydarzenia poznajemy z punktu widzenia Grace. Mamy dostęp do jej przemyśleń i rozważań, które troszeczkę nużyły. Okładka ładna. Chociaż zastanawiam się, co te nogi mają symbolizować. Czcionka wewnątrz książki przyjemna dla oka. Autorka ukazała kolejną wersję historii na temat tych stworzeń (nie będę zdradzała jakich, ale niektórzy może już się domyślają
), naprawdę ciekawą. Jak nie chcecie poznać o jakie istoty chodzi, aby nie zepsuć niespodzianki, to nie czytajcie opisu drugiego tomu. Pisana lekkim językiem, tajemnicza i zaskakująca. Powieść wciąga, zakończenie jest intrygujące. Z przyjemnością sięgnę po kolejny tom.
Moja ocena:6/6
Źródło:
http://magiczneksiazki.blogspot.com/2012/12/bree-despain-dzi...