"Zarówno ból, jak i strata, czy wreszcie osamotnienie, to srodzy tyrani, ale wszystko to razem powoduje niewyobrażalne spustoszenia. Uzbroiły egzystencję Tony'ego, wyposażając go w zdolność chowania noży w słowach, do wznoszenia murów chroniących wnętrze przed podejściem z dowolnej strony, zamykając go w złudnym poczuciu bezpieczeństwa, podczas gdy w rzeczywistości był odizolowany i samotny".
William P. Young jest kanadyjskim pisarzem, który zasłynął swoją powieścią "Chata". Wraz z żoną Kim, czterema synami i dwoma córkami mieszka w amerykańskim mieście Happy Valley w stanie Oregon.
Anthony Spencer to samolubny i podły drań, dla którego najważniejsze w życiu są pieniądze. Lubuje się w niszczeniu życia innym ludziom, zdobywaniu sławy, piciu szkockiej i robieniu sobie wszędzie wrogów. Jednak jego egoistyczna postawa i zapatrzenie w siebie sprawia, że zaczyna popadać w lekką paranoję. Na każdym kroku wydaje mu się, że ktoś go śledzi i tylko czeka na to, żeby go zabić. Zaczyna zakładać w całym domu sieć monitoringu, żeby móc w każdej porze oglądać całą posiadłość, popijając zimną szkocką. Pewnego dnia przez potworny ból głowy mdleje w garażu i poważnie uszkadza sobie mózg. Przez to ląduje na OIOMie w krytycznym stanie. Podczas, gdy jego ciało jest pogrążone w śpiączce, duch Anthony'ego przenosi się do niezwykłej krainy, w której poznaje Jacka, Jezusa i Babkę. Jednak ta wyprawa nie ma celu czysto turystycznego. Wszystkie te osoby pragną uświadomić Anthony'emu jak złym człowiekiem był w oczach innych i ile krzywdy wyrządził na świecie.
"Jeśli wolność jest procesem przyrostowym, podobnie jest z wdzieraniem się zła. Drobne odstępstwa od prawdy i pomniejsze usprawiedliwienia z czasem tworzą gmach, którego zbudowanie nigdy nie było zaplanowane".
Na początku muszę zaznaczyć, że jest to pierwsze moje spotkanie z tym autorem. Nie było mi dane przeczytanie "Chaty", więc nie mam możliwości porównania tych dwóch książek. Zresztą to niedobrze oceniać autora i jego twórczość, porównując między sobą światowy bestseller i nowo napisaną historię. Wiadomo, że będzie się oczekiwać czegoś fantastycznego i równie miłego w czytaniu jak poprzednie dzieło, ale często się tak nie dzieje. Tak jak mówiłam - "Chaty" nie czytałam, więc nie będę porównywać.
Powiem szczerze, że trudno było mi przebrnąć przez tę książkę. Może to kwestia osobista, ale nie mogłam jakoś znieść tej całej religijności w książce. Ten surrealistyczny świat jakoś nie bardzo pasował mi z osobą Boga czy Jezusa. Pewnie komuś, kto jest zagorzałym chrześcijaninem książka by się spodobała, jednak ja mam co do niej mieszane uczucia.
Mimo tej religijności i lekkiej patetyczności tej książki nie jest ona wcale taka zła. Podobało mi się to, że na kartkach obserwujemy zachodzącą w głównym bohaterze zmianę. Z egoistycznego drania stał się normalnym obywatelem społeczeństwa. Jedynie jedna rzecz sprawiła, że czułam się trochę skonsternowana. Na początku była mowa o tym, że Anthony jest twardzielem i że łamanie damskich serc nie jest mu straszne, a gdy przyszło co do czego to cały czas płakał. Oczywiście nie twierdzę, że płacz to oznaka słabego człowieka, ale to mnie trochę wybiło z rytmu.
Tak jak mówiłam na początku - książka była dla mnie ciężka. Nie mogłam chwilami zmusić się, żeby ją czytać, bo po prostu nie widziałam w tym nic ciekawego. Jak dla mnie rozdziały były za długie i czasami czytałam jeden rozdział przez godzinę. To nie tylko kwestia wydarzeń, które są tu przedstawione, ale także języka autora. Muszę przyznać, że jest bardzo... kwiecisty i trudny. Czasami czytałam kilkakrotnie jedno zdanie i dalej nie potrafiłam odnaleźć w tym sensu. Jednak to nie zmienia faktu, że jestem pod wrażeniem pióra tego autora. Pisze tak, że właściwie mogłabym zacytować tutaj dowolne zdanie, a ono i tak brzmiałoby jak sentencja.
Jak dla mnie historia nie była wcale zła, ale nie czytałam książki z zapartym tchem. Mimo moich trudności z czytaniem tej książki - nie żałuję, że po nią sięgnęłam. Ciekawa historia i jej dobre przedstawienie - czego chcieć więcej? Wielu autorów ma dobry pomysł, ale nie potrafi go wykorzystać, a tutaj wszystko zostało świetnie pokazane. Jednak książka nie powala na kolana. Chwilami bywała nużąca.
Czy przeczytacie tę książkę to już kwestia osobista. Ja jej nie polecam, ani nie odradzam. Może gdybym czytała "Chatę" miałabym większe pole do popisu w porównaniach, ale tutaj naprawdę nie widzę takiej potrzeby. Jeśli "Chata" się Wam podobała to i tak sięgniecie po tę powieść, więc moja opinia nie jest Wam potrzebna. Natomiast wydaje mi się, że jeśli chcecie poznać tego autora to warto zacząć przygodę z nim od "Chaty", a potem ewentualnie przeczytać "Rozdroża".
" - Wierzysz, że człowiek po prostu umiera i koniec pieśni. Czy twoja wiara sprawia, że taka jest prawda?
- Jasne! Według mnie to jest prawdziwe - odpalił Tony.
- Nie spytałem, czy według ciebie to jest prawdziwe. Najwyraźniej tak, ja jednak spytałem, czy to prawda.
Tony spuścił wzrok, rozmyślając.
- Nie łapię. Co za różnica? Jeśli jest prawdziwe, to nie jest prawdą?
- Ani trochę, Tony! I żeby jeszcze bardziej zagmatwać sprawę, coś może być prawdziwe, lecz naprawdę wcale nie istnieć, podczas gdy prawda pozostaje niezależna od tego, co jest prawdziwe albo postrzegane jako prawdziwe".